Okradają potrzebujących
– Rodzice zmarli, dom strawił pożar, a mały Jaś nie ma nikogo, kto by się nim zaopiekował. Do tego jest ciężko chorym kaleką. Tylko Ty możesz mu pomóc, jeśli wpłacisz kilka groszy (czytaj: co najmniej 5, 10 złotych) – tej lub podobnej treści kartki i ogłoszenia codziennie widzimy w rękach osób, które spotkać można w najruchliwszych miejscach Rzeszowa i innych miast regionu.
05.11.2003 21:43
Ci, dla których tam jest już za ciasno, chodzą wzdłuż szpaleru samochodów, stojących w korkach na ulicach. Dobrym miejscem, niejako wymuszającym szczodrość, są okolice cmentarzy i kościołów oraz nasze mieszkania i domy. Zwłaszcza w tych ostatnich przypadkach trudno jest im odmówić, pozostając jednocześnie anonimowym.
Bardzo często zdarza się, że zbierający, oprócz dobrego "gadanego", są wyposażeni w dokumenty i identyfikatory, opatrzone zdjęciem i odpowiednio dużą, najlepiej czerwoną pieczęcią. Wszystko po to, aby rozwiać jakiekolwiek podejrzenia o nieuczciwość zbierających. Nic bardziej mylnego.
Zgubna pazerność
Średniej klasy "fachowiec" potrafi podrobić niemal każdy dokument. Inne, nawet te prawdziwe, mają określony termin posługiwania się nimi. Oszuści wiedzą, że praktycznie nikt z nagabywanych nie sprawdza dokumentów. W ten sposób działała na przykład, w okolicach Stalowej Woli, czwórka młodzieńców pochodzących z Przeworska i okolic Rzeszowa. Chodząc od domu do domu, sprzedawali kartki pocztowe, a pieniądze miały być przeznaczone dla jednego z domów dziecka. Oczywiście, jego dyrekcja nic nie wiedziała o akcji samozwańczych wolontariuszy. "Wpisowe" jakie ustalili, wynosiło co najmniej 10 złotych, ale nie gardzili większymi sumami, dlatego zgubiła ich pazerność.
Podobna przyczyna zaprowadziła na ławę oskarżonych krośnieńskiego Sądu Rejonowego czworo twórców i pracowników fundacji "Pomoc Humanitarna". W trakcie dwuletniej działalności z uzbieranego prawie miliona złotych, zaledwie sto tysięcy wpłynęło na cele dobroczynne, zawarte w statucie fundacji. Gdzie jest reszta, ustala prokuratura.
Trzeba sprawdzać wolontariuszy
We wrześniu pisaliśmy o bezprawnym działaniu rzeszowskiej fundacji "Pomóż z serca", której przedstawiciele próbowali bez zezwolenia prowadzić zbiórkę pieniędzy w jednej ze szkół podstawowych na terenie Rzeszowa. Pieniądze miały oficjalnie trafić do producenta pomp insulinowych, niezbędnych dzieciom chorym na cukrzycę. Fundacja, chociaż założona zgodnie z prawem, nie miała zgody marszałka województwa na tego rodzaju akcje, wątpliwości co do jej działalności ma też Urząd Kontroli Skarbowej.
Podobne "instytucje" mnożą się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Tym szybciej, im bardziej ubożeje społeczeństwo. Dlatego tym bardziej powinniśmy nie dawać się oszukiwać ich przedstawicielom. Podstawowym sposobem jest przede wszystkim ograniczenie naszego zaufania dla tak prowadzonych akcji. Niestety, cierpią na tym także uczciwi wolontariusze, ale lepiej kilka razy pomyśleć i zapytać, kogo reprezentuje zbierający i na jaki cel mają zostać przeznaczone przez nas datki, niż później dziwić się własnej naiwności.
ks. Stanisław Słowik, dyrektor Caritas w Rzeszowie:
- Także i nam zdarzały się sytuacje, gdy ktoś usiłował się podszyć pod Caritas. Na szczęście były to sytuacje jednostkowe, działały tak tylko pojedyncze, niepowiązane ze sobą osoby. My mamy wszelkie potrzebne zezwolenia na swoją działalność, a ponadto nasze akcje ogłaszamy i nagłaśniamy, znacznie wcześniej, za pośrednictwem parafii i mediów. Nasi wolontariusze mają dokumenty i widoczne oznakowanie. Bez odpowiednich urzędowych zezwoleń możemy działać jedynie na terenie kościołów. Natomiast ci, którzy tam właśnie żebrzą, nie mają z nami żadnego związku, działają na własną rękę.
Paweł Międlar, Biuro Prasowe Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie:
- Nie jest łatwo złapać kogoś w sytuacji, gdy wyłudza pieniądze podszywając się pod legalnie działające fundacje czy organizacje charytatywne. Z drugiej strony, nie możemy nikomu powiedzieć, aby nie był ofiarny, kiedy bliźni są w potrzebie. Niestety, coraz częściej zdarza się, że nasze zaufanie jest wykorzystywane dla zupełnie innego celu niż ten, dla którego oddajemy coś, czego często sami nie mamy za dużo.
Jak nie dać się nabrać fałszywym wolontariuszom:
- dokładnie sprawdzajmy posiadane przez nich legitymacje lub inne dokumenty stwierdzające tożsamość, dane organizatora zbiórki i cel, na jaki zbierane są pieniądze,
- koniecznie zwracajmy uwagę na termin ważności dokumentów,
- pod żadnym pozorem nie wpuszczajmy zbierających za próg mieszkania, gdyż mogą wówczas przeprowadzić "rozpoznanie terenu", aby później dokonać np. włamania,
- na ulicy nie obdarzajmy wolontariuszy nadmiarem zaufania, nie pokazujmy im zawartości naszego portfela, zadawajmy dużo pytań dotyczących celu zbiórki i słuchajmy odpowiedzi. Czasem jej niespójność i brak logiki wskażą nam, że wolontariusz jest "podrabiany".
jad