Ojciec zmarłego st. szer. Wasielewskiego: jest nam trudno
W domu rodzinnym tragicznie zmarłego w Iraku żołnierza służby nadterminowej, starszego szeregowego Gerarda Wasielewskiego, w Pokrzydowie k. Brodnicy (Kujawsko-Pomorskie) panuje smutek i przygnębienie.
"Jest nam trudno, ciężko nam o tym rozmawiać. Sami nie wiemy, kiedy odbędzie się pogrzeb syna. Niebawem skończę 60 lat. Młodo straciłem ojca, gdy miałem 30 lat. Teraz syn.... On zawsze bardzo interesował się wojskiem" - powiedział ojciec zmarłego żołnierza, Eugeniusz Wasielewski.
Rodzice Gerarda Wasielewskiego prowadzą tradycyjne gospodarstwo rolne, mają skromny dom w środku wsi, oddalony o kilkaset metrów od kościoła parafialnego. Wraz z nimi mieszkają dwie starsze siostry Gerarda, panny - Wioleta i Gabriela.
Wasielewscy o śmierci syna dowiedzieli się od trzech oficerów z oddalonej o kilkanaście kilometrów Brodnicy, którzy przyjechali do nich w poniedziałek pod wieczór wraz z lekarzem.
Później, wieczorem, odwiedził ich proboszcz miejscowej parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, ks. Zenon Żmijewski.
"O tragedii dowiedziałem się z telewizji. Rodzina zmarłego była bardzo przygnębiona. Starałem się im nieść pociechę i otuchę w tej trudnej dla nich chwili. Przystali na moją propozycję odprawienia we wtorek o siódmej rano mszy za ich syna i brata. Długo z nimi rozmawiałem. Uprzedziłem też, że muszą się liczyć z zainteresowaniem mediów" - powiedział ks. Żmijewski.
Matka zabitego żołnierza powiedziała, że 6 listopada - kiedy zginął major Hieronim Kupczyk (pośmiertne awansowany do stopnia podpułkownika), pierwszy polski żołnierz zabity podczas pełnienia misji w Iraku - syn jechał w tym samym konwoju, tylko w innym samochodzie.
Gerard Wasielewski mieszkał z rodzicami do czasu powołania do zasadniczej służby w 4. Pułku Chemicznym w pobliskiej Brodnicy. Wcześniej zdobył zawód mechanika w szkole zasadniczej w tym samym mieście.
"Gerard był moim uczniem, uczyłem go religii. Był to dobry, spokojny, uczynny chłopak" - wspominał ksiądz.
We wtorek w Pokrzydowie spodziewany jest dowódca 12. Brygady Zmechanizowanej płk Marian Kołaciński. Ma on ustalić z rodziną formę uroczystości pogrzebowych i udział wojska w ceremonii.
St. szer. Gerard Wasielewski zginął w Iraku w poniedziałek godz. 16.35 czasu lokalnego, czyli o 14.35 naszego czasu. Według oficjalnych informacji był to "nieszczęśliwy wypadek związany z nieostrożnym obchodzeniem się z bronią".
Gerard Wasielewski miał 20 lat. Służył w 12. Brygadzie Zmechanizowanej, do której trafił z 4. Pułku Chemicznego w Brodnicy, gdzie pełnił służbę do czerwca tego roku. Był żołnierzem nadterminowym, co oznacza, że pełnił służbę zasadniczą, ale w oparciu o kontrakt podpisany na trzy lata.
Do Iraku wyjechał z grupą główną 8 sierpnia. Pełnił tam obowiązki w batalionie dowodzenia, w kompanii ochrony ruchu. Do jego zadań należało rozmieszczanie elementów stanowiska ochrony dowództwa brygady.