Polska śmieje się z Łęcznej. Wideo podbija sieć
Łęczna znalazła się na ustach całej Polski po tym, jak miało tam dojść do kuriozalnej sytuacji. Według doniesień zamieszczonych w sieci, prowadzono tam akcję zasadzania drzew. Rzecz w tym, że działo się to w grudniu, gdy na ziemi leżały zaspy śniegu. Pracownik radził sobie z tą przeszkodą, korzystając z... palnika gazowego.
W Łęcznej kończą się prace związaną z rewitalizacją Rynku II, którą można było zrealizować dzięki unijnej dotacji. Ostatnie dni to czas na przygotowanie terenu do odbioru technicznego. To właśnie wtedy zarejestrowano niecodzienną scenę - jeden z pracowników topił śnieg i lód za pomocą gazowego palnika. Nagranie szybko rozeszło się w sieci wraz z teorią, że w Łęcznej sadzi się drzewa, gdy ziemia jest zamarznięta i pokryta śniegiem.
Miasto się tłumaczy
Jednym z elementów rewitalizacji były dość liczne nasadzenia drzew, przede wszystkim klonów i jesionów. Miasto zajmowało się tym etapem głównie w październiku oraz w listopadzie. Ostatnie sztuki miały zostać umieszczone w ziemi w grudniu, ale jeszcze przed nadejściem mrozów.
Niektórzy internauci uważają jednak, że działo się to w ostatnich dniach, kiedy trzeba już było topić śnieg i zamarzniętą ziemię.
Zobacz: Zimowe nasadzenia na Starym Mieście, rozmrażanie ziemi palnikiem
Udostępnione w sieci nagranie zostało podpisane jako "Zimowe nasadzenia na Starym Mieście, rozmrażanie ziemi palnikiem". Widać na nim, jak mężczyzna ubrany w pomarańczową kurtkę roboczą podgrzewa ziemię palnikiem. Nie widać jednak samego momentu sadzenia drzew.
Do krążącego w internecie filmiku odniósł się na łamach "Dziennika Wschodniego" Cezary Krzysiak, członek firmy odpowiadającej za nową roślinność w Łęcznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kompletna bzdura"
- To nie byli nasi pracownicy, tylko osoby z firmy brukarskiej, która rozgrzewała elementy krawężnika w celu wykonania jakichś poprawek. Nie miało to nic wspólnego z roślinami. Moim zdaniem to jest po prostu szukanie sensacji. Przecież sadzenie drzew w taki mróz byłoby pozbawione sensu - wyjaśnił Krzysiak.
W podobnym tonie wypowiedział się Zbigniew Kochański, kierownik Referatu Inwestycji i Rozwoju Gminy w łęczyńskim magistracie.
- To nawet nie są kłamstwa, a kompletna bzdura. Nawet telewizja już do nas przyjechała pytać o tę sprawę, a przecież nic się nie stało. Widocznie jeden z podwykonawców firmy odpowiadającej za tę inwestycję chciał przyspieszyć usuwanie śniegu z placu budowy, żebyśmy mogli zakończyć odbiory techniczne. Gdy plac przykrywa śnieg, trudno ocenić, co zostało wykonane, a co nie. Nie kryję, że zależało nam na czasie, ale nikomu korzystać z palnika nie kazaliśmy - cytuje słowa Kochańskiego "Dziennik Wschodni".