Ogórkowy Lepper
Miał być sezon ogórkowy, a tu nagle, tuż przed wakacyjną przerwą w Sejmie nasza polityka gwałtownie przyspieszyła. W niedzielę „Wprost” ujawnił sensacyjne nagrania księdza Tadeusza Rydzyka, w których Ojciec Dyrektor mówił, że prezydentową Marię Kaczyńską powinno poddać się eutanazji, bo jest czarownicą, a jej mąż to oszust, który perfidnie go zwiódł. Wydawało się już, że będziemy żyć „taśmami Rydzyka” przez następne dwa tygodnie wakacji, a tymczasem już dzień później wieczorem gruchnął news o tym, że Andrzej Lepper został odwołany z funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa. A wszystko przez działkę pod Mrągowem.
13.07.2007 | aktual.: 13.07.2007 08:37
Bohater wydarzeń w studio u Moniki Olejnik opowiadał o tym, jak „toczy się nieczysta gra wobec jego osoby” i że „wszystko zostało ukartowane”, bo kiedy chwilę wcześniej spotkał się z premierem, wniosek o jego odwołanie już był gotowy i podpisany. I choć nie był to pierwszy raz, kiedy wicepremier Lepper został odwołany (stało się tak już 22 września 2006 roku), dramatyczne zapewnienia szefa Samoobrony o tym, że do „tego rządu, z ręką na sercu, nie wróci”, brzmiały nie tylko kategorycznie, ale i wiarygodnie. I tak program „Kropka nad i”, w którym Olejnik gościła zdymisjonowanego wicepremiera przyciągnął przed telewizory największą widownię w swej historii. Podobnie emitowane później „Szkło kontaktowe” - cała Polska z zapartym tchem śledziła wydarzenia, których przed wakacjami nikt się nie spodziewał, a nade wszystko sam wicepremier Lepper. To był dzień TVN24.
Jeszcze tego samego wieczora Samoobrona rozpoczęła debatę nad tym, czy wystąpić z koalicji, co w związku ze swoją dymisją obiecywał Lepper. Nota bene wyjściem z koalicji lider Samoobrony groził już wielokrotnie, właściwie przy każdym większym lub mniejszym kryzysie w koalicji – tym razem na groźbach miało się nie skończyć. Rzeczywiście we wtorek po południu jego partia jednogłośnie zdecydowała o wyjściu z koalicji. Powiało grozą i wizją wcześniejszych wyborów. Ale tylko przez chwilę, bo Samoobrona co prawda zdecydowała się wyjść, ale i… pozostać w koalicji. Pozostać, jak mówił Lepper „warunkowo”. Trudno się dziwić, samoobrońcy mieli zbyt wiele do stracenia. Z takim trudem zdobyte państwowe posady ciężko przecież opuścić.
Lepper choć medialnie zdymisjonowany, aktu dymisji długo do ręki nie dostał. Na konferencji prasowej były już wicepremier przyznał się do tego z żalem. Prezydent Kaczyński szybko swój błąd naprawił i Lepper dymisję odebrał, jednak nie z rąk głowy państwa, lecz tylko szefa jego kancelarii. Andrzej Lepper znów poczuł się dotknięty, mówił o „skandalu”, bo tak przecież źle został potraktowany w Pałacu Prezydenckim… Wcześniej okazało się jeszcze, że CBA przygotowywało niebywale skomplikowaną, tajną prowokację, która miała udowodnić wicepremierowi łapówkarstwo. Akcję Centralne Biuro AntykorupcyjneBiuro Antykorupcyjne prowadziło z użyciem najnowocześniejszej techniki i wyrafinowanych metod podsłuchu (ponoć nawet miniaturowego helikoptera z mikrofonami kierunkowymi, podobnymi do tych wykorzystywanych przez Bonda, Jamesa Bonda). Podstawiano agentów przebranych za biznesmenów, podrabiano pieczęcie urzędowe i dziesiątki dokumentów. I to wszystko w sezonie, w którym zwykle nie ma o czym pisać… Ciekawe, co nas czeka jutro? Może powrót
Leppera na stanowisko? Czemu nie, w naszym kraju wszystko się może zdarzyć. Nawet w sezonie ogórkowym.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska