Ogłoszono datę wyjścia Zielonej Wyspy z kryzysu
Dzień Dobry Państwu albo dobry wieczór. W Irlandii przyszedł maj. Drzewa wesoło uginają się od wiatru, a wycieraczki ochoczo zmagają się ze strugami deszczu. Całoroczna kurtka zimowa cieszy się, że nie wędruje do szafy, zaś ludzie optymistycznie patrzą w przyszłość przez denko od pustego kufla. Datę podźwignięcia gospodarki znów przełożono na przyszły rok, kolejny pedofil wylądował w sądzie, a Polacy po staremu: jednocześnie zabierają pracę Irlandczykom i wszyscy siedzą na zasiłku. A teraz "jadziem” z serwisem informacyjnym z Irlandii.
W obliczu gorączki referendalnej, która wciąż trwa w Irlandii, kiedy piszę te słowa, ogłoszono po raz kolejny datę wyjścia Zielonej Wyspy z kryzysu. Tym razem ma się to tradycyjnie odbyć w przyszłym roku i wszyscy ponownie są bardzo szczęśliwi, że tak właśnie będzie. Niektórzy ze szczęścia już wystąpili o wizę do Australii. Bardziej niecierpliwi rezerwują bilety na Euro 2012. W poznańskich Irish pubach niejeden zmywak potrzebuje fachowca.
Premier Irlandii, miłościwie nam panujący Enda Kenny, jak co roku w okolicach wakacji, zamierza przekształcić turystykę w jedyną sprawną gałąź tutejszej gospodarki. Powołał nawet do życia inicjatywę pod nazwą "The Gathering”, czyli "Zgromadzenie”. Jej idea jest taka, by w Irlandii zgromadzili się wszyscy, którzy mają jakieś więzy rodzinne z tym krajem.
Co prawda miłościwy ma na myśli głównie amerykańskich polityków i nafciarzy, ale ja na jego miejscu stawiałbym na polskie babcie i teściowe, które walą do Irlandii drzwiami i oknami w okresie wakacyjnym, stając się prawdopodobnie najliczniejszą grupą turystów, odwiedzających ten kraj regularnie i na tak długo. Należy im się jakaś nagroda za promowanie Irlandii albo przynajmniej niech ich dzieci odpiszą sobie to jakoś od podatku.
Przechodzimy do wiadomości kryminalnych
Dwóch facetów z Galway zgwałciło metalowym prętem bezdomnego narkomana, którego musieli wcześniej ogłuszyć dwuręcznym młotkiem. Następnie oddali na niego mocz i oddalili się w nieznanym kierunku, który niestety odkryła tamtejsza Garda, czyli taka policja, tylko przez "G”. Dostali po dwanaście lat.
Z kolei w tym tygodniu odbyła się tylko jedna rozprawa pedofila. W sądzie pochwalono zachowanie trzynastoletniej ofiary, która skopała niefortunnego amanta i zdołała uciec. Pedofil przyznał się do winy i nie jest księdzem. By było oryginalnie, nazywa się Murphy. Tymczasem w całym kraju trwają próby zdobycia dodatkowych funduszów na wspomożenie upadającej gospodarki. W Kildare dzielny dziewiętnastolatek imieniem Vladimir ukradł 11 tysięcy euro staruszce, a czterech innych w Cavan napadło na bank z użyciem broni palnej; źródła nie podały, ile ukradli, ale słyszałem, że gdyby ktoś wiedział coś więcej na temat tych odważnych młodych ludzi, powinien zadzwonić pod numer +353-42-969-45-70. Chyba czeka na nich nagroda.
Wracając natomiast do polityki…
Miejscowy minister komunikacji społecznej, niejaki Pat Rabbitte, narzekał niedawno publicznie, że irlandzcy dziennikarze nie potrafią pisać poważnie o polityce i wiecznie robią sobie z niej jaja. Jeśli mu się to nie podoba, polecam studiowanie polskiej prasy. Dla odmiany polscy dziennikarze nie potrafią pisać o polityce niepoważnie, a powaga sytuacji jest tu zawsze grobowa. Jestem pewien, że po tygodniu spędzonym przed telewizorem, nadającym polskie wiadomości, minister Rabbitte będzie błogosławił swoich dziennikarzy za poczucie humoru i ustanowi nagrodę za "joke tygodnia” dla autora, który najlepiej nabijał się z ministerstwa komunikacji.
Skoro już o polityce mowa, to należy przyznać, że mamy w Irlandii zupełnie klawego prezydenta. Nie dość, że facet pisze wiersze, był kiedyś dziennikarzem rockowym i kręcił filmy, to jeszcze zawsze śmieje się na zdjęciach. Nazywa się Michael D Higgins. W Polsce by nie przeszedł, to pewne, gdyż jak wiadomo, publiczne uśmiechanie się jest tam uważane za przejaw choroby psychicznej, a pisanie wierszy kwalifikuje do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. To dlatego wszyscy zdrowi na umyśle politycy mają zawsze takie poważne miny i nigdy nie demonstrują żadnych talentów artystycznych.
Ciekawostki i rozrywka
Talent ma natomiast ewidentnie 19-latek z Dublina nazwiskiem Ryan O’Shaughnessy, który nie okradł żadnej babci, za to doszedł do finału w brytyjskiej wersji programu „Mam Talent”. Jak na Irlandczyka przystało, Ryan sam sobie przygrywa na gitarze, a z repertuaru preferuje ballady o boleści egzystencji. Wziął Anglików szturmem, bo tam jest teraz sezon na boleści, a tak na marginesie, ten chłopak jest też dowodem na trafność przysłowia, że najtrudniej być prorokiem we własnym domu. Zanim wypłynął u sąsiadów, odprawiono go z kwitkiem z eliminacji do lokalnego irlandzkiego "talent show” o nazwie "The Voice Of Ireland”. No cóż. The voice of Ireland zawsze lepiej było słychać za granicą, a w Irlandii za to wyraźnie słyszalny był voice of the English.
W całym kraju zbliżają się coroczne pierwsze komunie. Pewien ksiądz z County Carlow stwierdził z rozbrajającą szczerością, że dla wielu z tych dzieci będą to również komunie ostatnie, a media wtórują mu donosząc, że komunia stała się w Irlandii jeszcze jednym pretekstem do imprezowania i niczym więcej. Jedna moja koleżanka po fachu z "Sunday Times” nazwała ją nawet treningiem z obłudy. Katolicyzm zdołał bowiem niemal zaniknąć wśród młodych i - ludzi z czasów boomu. Kościoły zamienia się na restauracje, sklepy albo domy mieszkalne, zaś nastolatki wolą zbierać się na modły w placówkach świętego McDonalda.
Żart tygodnia:
irlandzkie szkoły wyższe zyskały 16 miejsce w międzynarodowym rankingu uczelni z 48 krajów, wyprzedzając uniwersytety w Niemczech i Japonii. Autorom dowcipu, organizacji akademickiej Unversitas 21, uroczyście przyznajemy nagrodę w postaci zgrzewki Żywca. Paczkę prześlemy irlandzką pocztą, by na pewno doszła nietknięta.
Jak przystało na profesjonalny serwis informacyjny, kończymy pogodą
Dzisiaj leje. Jutro będzie lało. Pojutrze będzie lało i po-pojutrze też. Zawsze będzie lało i zawsze będzie zimno, a jak się komuś nie podoba, może przestać nosić szorty i klapki, i zainwestować w ciepłą kurtkę. Tylko pamiętajcie, że każdy was wtedy będzie brał za Polaka. Nikt normalny nie zakłada tutaj kurtki w taki bury dzień jak dziś.
Dobranoc Państwu.
Z Dublina, specjalnie dla Wirtualnej Polski, Piotr Czerwiński Kropka Com
P.S. Z ostatniej chwili; z żalem zawiadamiamy, że w poniedziałek 21 maja, po wielu miesiącach satanistycznej pogody, nad Dublinem niestety znów zaświeciło słońce. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie na długo.