"Ogień zszedł z gór w 15 minut". Rozmawialiśmy z menedżerem hotelu Polaków
"Pożar był szybki, mieliśmy mało czasu na reakcję. Natychmiast ewakuowaliśmy gości na plażę przy hotelu" – mówi Wirtualnej Polsce Gasparis Konstantinos, menedżer hotelu Ramada. To w nim mieszkali Polacy, którzy zginęli.
Teraz hotel Ramada jest pusty, są tutaj tylko dziennikarze. Na basenie przylegającym do morza widać porozrzucane leżaki i akcesoria. Nad okolicą krąży jeszcze śmigłowiec przystosowany do gaszenia pożarów. To w hotelu Ramada mieszkali polscy turyści. Dwójka z nich zginęła w noc ewakuacji.
Polka i jej syn utonęli, kiedy w panice, uciekając przed ogniem, wsiedli na niewielką łódź i wypłynęli w morze. Ci, którzy pozostali na plaży, są dzisiaj cali i zdrowi, przewieziono ich do hoteli w Atenach. – Kiedy ludzie już po ugaszeniu pożarów wrócili tu po swoje rzeczy dziękowali nam i ściskali ręce - mówi Wirtualnej Polsce Gasparis Konstantinos, menedżer hotelu Ramada. - Pożar był bardzo szybki, ostrzeżenie przyszło z niewielkim wyprzedzeniem, ale natychmiast ewakuowaliśmy wszystkich na plażę przed hotel. Osoby, które na niej zostały, są dzisiaj całe i zdrowe – dodaje.
- Pożar zatrzymał się 20 metrów od hotelu – mówi nam Jorgos, który z okna widzi hotel Ramada. - To wszystko trwało minutę, ogień przeskakiwał po czubkach drzew, był nie do zatrzymania – dodaje Grek. Tę relację potwierdza polski turysta, który mieszkał w hotelu. – Ogień zszedł z gór w 15 minut. Nie doszedł do hotelu, ale zagrażał nam dym. To niego baliśmy się najbardziej – opowiada.
Grecja w ogniu
Niebezpieczne pożary w Grecji zbierają coraz większe żniwo. Władze zdecydowały o zamknięciu Akropolu, głównej greckiej autostrady oraz wezwano mieszkańców zachodniego wybrzeża do opuszczenia domów. Ewakuowano również polskich turystów, przebywających na wakacjach w greckich kurortach. Nie żyje co najmniej 60 osób. Wśród nich dwoje Polaków. W Attyce ogłoszono stan wyjątkowy. Pożary zajęły już zdecydowaną część południowej Attyki. Pojawiły się również m.in. na Krecie. Polska ambasada w Atenach wydała ostrzeżenie dla turystów.
W akcji gaśniczej biorą udział ekipy strażackie z całej Grecji. Ich zadaniem będzie ujarzmić ogień, który pojawił się w sosnowych lasach i zaroślach nieopodal popularnego kurortu morskiego Kineta położonego nad Zatoką Sarońską. Jęzor ognia osiąga szerokość aż 6 kilometrów. - Stoimy w obliczu jednego z najgorszych scenariuszy, jakie można sobie wyobrazić - stwierdził szef greckiej obrony cywilnej Jannis Kapakis. Władze i straż pożarna apeluje do mieszkańców, by ewakuowali się z zagrożonych rejonów.
Rząd Grecji uruchomił również europejski mechanizm obrony cywilnej, aby prosić o pomoc inne kraje UE. W kraju ogłoszono stan wyjątkowy, premier skrócił zagraniczną wizytę, a rząd zwrócił się o pomoc do państw UE. Odpowiedź z Polski była błyskawiczna. - Udzieliliśmy pomocy Szwecji w ramach solidarności europejskiej. W miarę możliwości zawsze niesiemy pomoc. Jesteśmy gotowi również udzielić tej pomocy Grecji - zapowiedział wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński.