ŚwiatOfiara beznadziejnej wojny

Ofiara beznadziejnej wojny

Egzekucja porwanego przed czterema miesiącami polskiego inżyniera to bolesny dowód na to, że w wojnie z talibami zachodnia koalicja jest coraz bardziej bezradna.

Ofiara beznadziejnej wojny
Źródło zdjęć: © AFP

16.02.2009 | aktual.: 16.02.2009 12:53

Nagranie z egzekucji Piotra S. umieszczone na pendrivie otrzymały od przedstawicieli talibów agencje Reutera i Associated Press. Film trwa siedem minut. Po egzekucji jeden z zakapturzonych katów zwraca się do kamery i za śmierć Polaka oskarża rząd Pakistanu, który nie spełnił żądania porywaczy i nie uwolnił talibskich więźniów. Reporterzy agencji Reutera, którzy otrzymali od porywaczy nagranie wideo z egzekucji Polaka, twierdzą, że Piotr S. apeluje na nim do polskich władz o niewysyłanie dodatkowych wojsk do Afganistanu. Oskarża też ponoć władze Pakistanu o brak zainteresowania jego sprawą i prosi Warszawę o zerwanie stosunków z Islamabadem.

Porwania na afgańsko-pakistańskim pograniczu stanowią jedno ze stałych narzędzi talibów w wojnie z zachodnią koalicją od początku operacji sił USA i NATO. Jednak w ostatnich kilku miesiącach ich częstotliwość bardzo wzrosła. Według niektórych źródeł w rękach partyzantów mogą przebywać nawet trzy tysiące zakładników. Na początku lutego porwany został wysokiej rangi pracownik ONZ, Amerykanin John Solecki.

Polak był jednak pierwszym zabitym zakładnikiem od czasu egzekucji dziennikarza „The Wall Street Journal” Daniela Pearla w lutym 2002 roku. Niektóre komentarze sugerują więc, że tym razem prowadzące negocjacje władze Pakistanu działały wyjątkowo nieudolnie. Porywacze ponoć do końca byli skłonni iść na ustępstwa. Nieoficjalnie początkowe żądania wypuszczenia na wolność stu partyzantów zredukowali do uwolnienia czterech z nich. Jednak znawcy tematyki, jak nasz rozmówca Ahmed Raszid, przestrzegają przed wysuwaniem oskarżeń i przekonują, że jak było naprawdę, wie zaledwie kilka osób bezpośrednio zaangażowanych w rozmowy z grupą porywaczy.

Takich grup jak Tehrik-e-Taliban, która uprowadziła Piotra S., są w górach na granicy Afganistanu z Pakistanem dziesiątki. Według ekspertów Amerykanie i ich sojusznicy powinni skupić wysiłki właśnie na osłabianiu pojedynczych oddziałów partyzanckich przez skłócanie między sobą ich liderów (najczęściej pochodzą z różnych klanów) i werbowanie ich członków do wszelkiego rodzaju pakistańskich służb mundurowych. To miałoby przynieść przełom w niekorzystnej dla zachodniej koalicji sytuacji w afgańskiej wojnie. Wydaje się to jednak niewykonalne, bo taka taktyka wymaga ścisłej współpracy wywiadów państw NATO z wywiadem pakistańskim. Tymczasem ten – osławione ISI – utrzymuje bliskie związki z talibami i jest uważany za realizujące własne interesy państwo w państwie. W tej sytuacji jedynym pomysłem nowego prezydenta USA Baracka Obamy na wygranie wojny jest wysłanie do Afganistanu dodatkowych 30 tysięcy żołnierzy. Tylko nieliczni wierzą, że przyniesie to oczekiwany skutek.

Maciej Jarkowiec Pakistan z zasady nie wypuszcza więzionych terrorystów w ramach okupu – mówi „Przekrojowi” Ahmed Raszid*.

Czy na takie sytuacje jak porwanie polskiego inżyniera rząd Pakistanu ma przygotowane konkretne procedury działania?

– Na początek proszę mi pozwolić powiedzieć, że to, co się stało, jest potworne i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Wracając do pana pytania – takich procedur nie ma. To, co nazywamy Talibanem, to tak naprawdę niezliczone i bardzo luźno powiązane ze sobą grupy kierowane przez watażków plemiennych. Na pierwszy rzut oka talibowie mają jasny cel: dżihad, święta wojna z Ameryką i jej aliantami. Tylko że to jest cel definiowany przez naczelne przywództwo. Cele poszczególnych grup mogą być wszelakie – od finansowych po bardzo lokalne, wręcz plemienne cele polityczne czy społeczne. Trudno mieć jakieś procedury, gdy do końca nie wiadomo, z kim się rozmawia.

Ale grupa, która porwała Polaka, jako warunek jego uwolnienia postawiła wypuszczenie konkretnych talibskich więźniów.

– Sytuacja polskiego inżyniera była od początku bardzo zła, bo Islamabad z zasady nie realizuje takich żądań porywaczy. W przeszłości kilka razy spełniono takie warunki i wypuszczeni więźniowie odgrywali potem ważne role w operacjach, których skutkiem były dziesiątki ofiar.

Czy rząd Pakistanu zrobił w sprawie Polaka wszystko, co się da?

– Tego oczywiście nie wiem. Mogę rozmawiać jedynie o faktach. Fakty są takie, że Pakistan nie ma odpowiednio przeszkolonych ludzi do negocjacji z tak trudnym wrogiem, jakim są niezależne od siebie grupki rozsiane po afgańsko-pakistańskim pograniczu. Nie ma wyspecjalizowanych jednostek do pozyskiwania kontaktów, a potem prowadzenia takich rozmów. Wszystko odbywa się dość przypadkowo. Wywiad posługuje się członkami lokalnych społeczności, których przydatność często może być wątpliwa. W przypadku Polaka cała sprawa mogła po prostu zostać źle rozegrana.

Czy w grę wchodziła militarna operacja wywiadowcza?

– Amerykańskie siły specjalne dokonywały takich akcji w przeszłości z dobrym skutkiem. Przyznam, że jest dla mnie zaskoczeniem, iż w tym przypadku nie podjęto takiej próby. Ale podkreślam: aby ferować wyroki, mam zbyt małą wiedzę. W tej sprawie w zasadzie wszystko pozostaje do wyjaśnienia.

Rozmawiał Maciej Jarkowiec

Ahmed Raszid, pakistański dziennikarz, stały współpracownik dzienników „The Daily Telegraph”, „The Washington Post” i telewizji CNN. Autor książek o afgańskiej wojnie, między innymi bestselleru „Talibowie”.
Daniel Pearl, reporter „The Wall Street Journal”, został porwany 23 stycznia 2002 roku. Tydzień później został zamordowany.
Johna Soleckiego uprowadzono 2 lutego. Talibowie ostrzelali samochód ONZ, którym podróżował.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)