PolskaOdwołają prezydenta Łodzi? Będzie referendum

Odwołają prezydenta Łodzi? Będzie referendum

17 stycznia odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Wniosek o jego przeprowadzenie złożyli politycy lokalnego SLD. Zarzucają Kropiwnickiemu m.in. paraliż komunikacyjny w mieście, brak strategii rozwoju, zwiększające się zadłużenie miasta oraz kosztowane podróże zagraniczne.

Odwołają prezydenta Łodzi? Będzie referendum
Źródło zdjęć: © PAP

Inicjatorzy referendum złożyli w delegaturze Krajowego Biura Wyborczego listy z ponad 89 tys. podpisów łodzian pod wnioskiem o jego przeprowadzenie. Jak poinformowała dyrektor KBW w Łodzi Grażyna Majerowska-Dudek, wniosek jest ważny. Po weryfikacji podpisów okazało się, że został poparty ponad 60 tysiącami podpisów uznanymi za spełniające wymogi. - Dzisiaj Komisarz Wyborczy podpisał sprawozdanie potwierdzające badania wykazu osób popierających wniosek. Oprócz wykazów podpisów, które zostały dołączone, cały wniosek musiał spełniać wymogi formalno-prawne - zaznaczyła Majerowska-Dudek. Dodała, że w sobotę Komisarz Wyborczy w Łodzi podpisze postanowienie zarządzające przeprowadzenie referendum. Od tego momentu rozpocznie się kampania referendalna.

Wniosek o przeprowadzenie referendum lokalnego w sprawie odwołania prezydenta Łodzi przed upływem kadencji złożyli lokali politycy SLD. Pod wnioskiem dołączono 89 tys. 343 podpisy. Do przeprowadzenie referendum potrzebnych było 60 tys. 396 ważnych podpisów. - Sprawdzaliśmy podpisy do pewnego momentu, w sumie zostało zweryfikowanych ok. 77 tysięcy podpisów. Stwierdziliśmy, że ponad 61 tys. z tych podpisów było ważnych - dodał szefowa KBW w Łodzi. Część podpisów było nieważnych z przyczyn formalnych m.in. brakowało pełnego numeru PESEL, bądź nieczytelne było imię lub nazwisko. Majerowska-Dudek przypomniała, że aby referendum było ważne musi w nim wziąć udział 3/5 wyborów głosujących w drugiej turze ostatnich wyborów, czyli ponad 115 tysięcy mieszkańców miasta.

Inicjatorzy referendum - politycy SLD - zarzucają prezydentowi Łodzi m.in. paraliż komunikacyjny w mieście, brak strategii rozwoju, zwiększające się zadłużenie miasta oraz kosztowane podróże zagraniczne. Przewodniczący Klubu Radnych Lewicy Dariusz Joński powiedział, że referendum to "rozprawa między mieszkańcami Łodzi a prezydentem". - Od samego początku mówiliśmy, że to nie partie polityczne będą decydowały o tym, czy prezydent będzie odwołany czy nie. Łodzianie są zdecydowani. Jedni uwielbiają prezydenta, a 90% go nienawidzi. Mieszkańcy Łodzi w pierwszym etapie bardzo licznie powiedzieli, że mają dość rządów prezydenta Kropiwnickiego. Liczę, że 150 tys. łodzian pójdzie na referendum i odda w nim swój głos - powiedział Joński.

Zdaniem Kropiwnickiego, pomysł referendum to "awantura polityczna, strata czasu i pieniędzy". - To jest taka gra, która ma pozwolić wrócić formacji lewicowej na pierwsze strony gazet i odbudować beznadziejną już sytuację polityczną, a przy tym jest to bardzo kosztowne. Uważam, że dla miliona złotych, które będzie kosztowało to referendum, po prostu można znaleźć znacznie lepsze przeznaczenie - mówił kilkanaście dni temu Kropiwnicki. Przyznał wówczas, że martwi go fakt, iż kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców miasta jednak podpisało się pod wnioskiem o referendum. - Martwi mnie to, ale walczyłem o demokrację w swoim czasie, nawet swoje odsiedziałem, więc muszę szanować i traktować demokrację bardzo, bardzo poważnie - mówił Kropiwnicki.

Wiceprezydent Łodzi Włodzimierz Tomaszewski poinformował, że nie weźmie udziału w styczniowym referendum. - Jestem przeciwny kosztownej głupocie. Opowiadam się po stronie rozsądku. Zatem dokonuję wyboru i nie uczestniczę w referendum szkodzącym miastu. Swój obowiązek demokratyczny spełnię jesienią 2010 roku - poinformował Tomaszewski. Dodał, że milion zł, o którym mówił prezydent Kropiwnicki, to nie jedyne koszty związane z organizacją referendum. Jego zdaniem za próbę odwołania dotychczasowego prezydenta miasto zapłaci ok. 30 mln zł.

- Ponieść mamy olbrzymie koszty poprzez wydatkowanie ok. 2,5 mln zł na przeprowadzenie referendum i ewentualne przyspieszone wybory prezydenta na bardzo krótki okres, do wyborów zgodnych z upływem kadencji jesienią przyszłego roku. To nie są jednak jedyne koszty. Referendum doprowadzi do paraliżu decyzyjnego i spowolnienia funkcjonowania miasta. Straty z tego tytułu szacuję na co najmniej 25 mln zł - wyjaśnił Tomaszewski.

W referendum nie zamierza również uczestniczyć przewodniczący komisji sportu i turystyki Rady Miejskiej w Łodzi Witold Skrzydlewski. Jego zdaniem "wydawanie kasy po to, by ktoś przez trzy miesiące posiedział w fotelu prezydenta to jest lekka przesada". - Nie po to walczyłem o demokrację, żeby bawić się w taki bajzel. Paru facecików wpadło na pomysł, żeby się wypromować. A co ci panowie z tej organizacji stworzyli w tym mieście, jak byli prezydentami? Bajki opowiadali, na polowania jeździli i nic nie zrobili. Dzisiaj są lekarstwem na całe zło, bo są korki w mieście - powiedział Skrzydlewski.

Jak dodał, referendum miałoby sens, gdyby Kropiwnicki powiedział, że będzie kandydował na następną kadencję. "Jasno się jednak określił, że nie będzie kandydował" - zauważył. Zdaniem Skrzydlewskiego za referendum najwyższą cenę mogą zapłacić łódzkie kluby sportowe, które "dogorywają".

Przeciwni inicjatywie rozpisania referendum są m.in. radni PiS. Prezydenta miasta popiera także NSZZ "Solidarność". Oficjalnego stanowiska w sprawie referendum nie zajęli wciąż działacze lokalnej PO, którzy przez ponad dwa lata współpracowali w koalicji z Kropiwnickim, którą opuścili kilka miesięcy temu. Z wypowiedzi lokalnych działaczy PO wynika, że prawdopodobnie będą oni namawiać łodzian do udziału w referendum.

To druga próba rozpisania referendum w sprawie odwołania prezydenta Łodzi w tej kadencji. Na początku ub. roku zorganizowała ją grupa złożona z pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. Zebrano wtedy 21 tys. podpisów, co nie wystarczyło do przeprowadzenia referendum.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
łódźprezydentreferendum
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)