PolskaOdsiaduje dożywocie za zbrodnię, której nie popełnił?

Odsiaduje dożywocie za zbrodnię, której nie popełnił?

Sąd Najwyższy zbada w piątek, czy wznowić proces w sprawie zabójstwa z 1999 r., za które na dożywocie skazano Jacka W. Nowego procesu chce obrońca W., bo do zbrodni przyznał się kto inny; znaleziono też ciało ofiary inne niż to, za które skazano W.

Odsiaduje dożywocie za zbrodnię, której nie popełnił?
Źródło zdjęć: © Fotolia

Mecenas Jakub Orłowski, który reprezentuje Jacka W., powiedział, że skazany na dożywocie W. nie zostanie przywieziony do sądu. Na kluczową dla jego życia decyzję sędziów W. będzie czekał w więzieniu w Kamińsku, gdzie odsiaduje wyrok dożywocia za zabójstwo Tomasza S. Gdyby nie wyrok dożywocia, skazany także za kradzieże i pobicia Jacek W., mógłby już ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie z więzienia. Byłby poddany także łagodniejszemu więziennemu regulaminowi.

Wniosek o wznowienie postępowania w sprawie zabójstwa Tomasza S. i skazania za ten czyn Jacka W., złożony przez Orłowskiego, poparła Prokuratura Generalna. Zarówno adwokat, jak i prokuratura uznały, że w sprawie, za którą W. odsiaduje dożywocie, pojawiły się nowe okoliczności. Są to: przyznanie się do zabójstwa Tomasza S. przez zupełnie innego człowieka - Wiesława S. oraz odnalezienie zwłok Tomasza S. w lesie pod Olsztynem. Gdy przed 14 laty skazywano W. na dożywocie sąd był przekonany, że rozkawałkowane zwłoki Tomasza S. wyłowiono z jeziora. W związku z tym, że po latach odnaleziono właściwe zwłoki Tomasza S. (bez wątpliwości potwierdzają to dwie opinie biegłych) do dziś nie wiadomo, czyje fragmenty ciała wyłowiono z jeziora.

Przypadkowe odkrycie

Sprawę "mylnie osądzonego zabójstwa" odkryli prokuratorzy z Olsztyna, którym w zupełnie innym śledztwie Wiesław W. przyznał się do zabójstwa Tomasza S. i wskazał miejsce ukrycia jego zwłok. Podobnej historii polskie sądownictwo i prokuratura dotąd nie notowały, bo występują w niej dwaj mężczyźni wskazywani jako zabójcy tego samego człowieka (skazany Jacek W. i podejrzany Wiesław S.) oraz zwłoki dwóch osób: Tomasza S. i o nieustalonej tożsamości (nazywane przez śledczych zwłokami NN).

Jacek W. nigdy się do zabójstwa Tomasza S. nie przyznał. On i jego rodzina przez lata utrzymywali, że doszło do pomyłki sądowej. Sugerowano, że prokuratura i sąd manipulowały wynikami DNA tak, by "wmanewrować Jacka W. w zabójstwo". Sam skazany kilka miesięcy temu powiedział, że najbardziej zależy mu na ujawnieniu manipulacji, jakie wystąpiły w jego sprawie. Deklarował, że nie chce odszkodowania za niesłuszne skazanie, a jedynie ujawnienia, że "na każdego można znaleźć paragraf". Mówił, że żal ma do prokuratorów i do sądu, który nie był bezstronny.

Siostry Jacka W.: takich przypadków jest więcej

Siostra Jacka W. Grażyna Romanowa powiedziała, że jej rodzina otrzymała informację, że w czasie, gdy Sąd Najwyższy będzie badał sprawę jej brata przed gmachem ma się odbyć manifestacja "ludzi skrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości i prokuraturę".

- Są to ludzie, którzy tak jak my przez lata mówią o pomyłkach w ich sprawach, a których nikt nie traktuje poważnie - powiedziała Romanowa i dodała, że wedle jej wiedzy przed Sądem Najwyższym może pikietować ok. 200 osób.

Romanowa, która zamierza uczestniczyć w posiedzeniu sądu powiedziała, że cieszy się z pikiety ponieważ "może wreszcie pokaże ona, jak wielkie skutki społeczne niosą ze sobą niesprawiedliwe decyzje prokuratur i sądów".

- Rodziny i znajomi osób mylnie skazanych nie zawsze wytrzymują presję. Ci ludzie tracą prace, domy, mieszkania, rozpadają się rodziny. To też ogromny ciężar psychiczny ponieważ z jednej strony człowiek jest przekonany do swoich racji, ale gdy wszyscy mu mówią "jest inaczej" zaczynają się pojawiać wątpliwości. Czy ja jestem normalna? Czy ja zwariowałam? - powiedziała Romanowa, która o zbadanie sprawy brata wraz z siostrą walczyła ponad 10 lat. Obie siostry W. mieszkają na stałe w Kanadzie, co wiązało się też z wydatkami finansowymi.

- Nasi mężowie często mieli naszych działań dość. Tym bardziej, że nikt na nasze pisma i wnioski nie odpowiadał. Nikt, kompletnie nikt - powiedziała Romanowa.

Odszkodowania dla niesłusznie skazanych

Z danych przekazanych PAP przez biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że co roku jest notowanych kilkanaście lub kilkadziesiąt przypadków mylnych aresztowań oraz skazań. Za niesłuszne areszty i skazania osoby tym dotknięte wnioskują zarówno o odszkodowania, jak i zadośćuczynienia.

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w latach 1999-2004 liczba osób, którym wypłacono odszkodowania za niesłuszne skazanie przekraczała 60 osób rocznie, od 2004 roku statystyki te spadły mniej więcej o połowę (w 2010 roku były to 33 osoby, w 2012 - 15 osób, w 2013 - 8 osób).

W 2013 roku osoby niesłusznie skazane wystąpiły o 32 zadośćuczynienia, których wysokość opiewała w sumie na 714 tys. zł. Rok wcześniej tj. w 2012, Skarb Państwa wypłacił 23 osobom niesłusznie skazanym w sumie 638 tys. zł zadośćuczynień.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (50)