Odnaleziono wrak hitlerowskiego statku Rio de Janeiro, zatopionego przez legendarny ORP Orzeł
Płetwonurkowie przeszukujący dno cieśniny Skagerrak, leżącej między Danią a Norwegią i Szwecją, znaleźli niemiecki frachtowiec Rio de Janeiro. Statek, na pokładzie którego było 300 hitlerowców, został zatopiony 8 kwietnia 1940 roku przez polski okręt podwodny ORP Orzeł.
Norwegowie od kilku lat szukali wraku Rio de Janeiro. W poszukiwania zaangażowała się nawet norweska marynarka wojenna, ale szczątki znaleźli nurkujący miłośnicy historii. Długi na ponad 120 metrów wrak spoczywa na głębokości ok. 140 metrów w okolicach norweskiego Lillesand.
Przed II wojną światową statek kursował na trasie Hamburg-Ameryka Południowa, a po jej wybuchu został zarekwirowany przez Wehrmacht i przystosowany do transportowania wojska. Podróż do Skandynawii była pierwszym rejsem frachtowca dla armii. W kwietniu 1940 roku płynęło nim ponad 300 hitlerowców. Mieli wziąć udział w inwazji na Norwegię. W ładowniach były też pojazdy, armaty, amunicja i paliwo.
Rio de Janeiro wyruszył szóstego kwietnia ze Szczecina. Trzy dni później wczesnym rankiem miał ich wysadzić w norweskim mieście Bergen. Ósmego kwietnia został jednak dostrzeżony przez załogę ORP Orzeł w pobliżu norweskiego miasta Lillesand.
Kapitan ORP Orzeł Jan Grudziński wezwał statek do zatrzymania się i poddania kontroli zgodnie z przepisami międzynarodowymi. Niemcy nie odpowiedzieli i próbowali uciekać. Udało się zmusić ich do zatrzymania dopiero po ostrzelaniu z karabinów maszynowych.
Ponieważ statek zaczął wzywać pomocy przez radio i jednocześnie zwlekał z poddaniem się kontroli, kapitan Grudziński podjął decyzję o storpedowaniu i zatopieniu go.
Był to największy sukces bojowy polskiego okrętu, któremu udało się zdemaskować utrzymywaną w tajemnicy niemiecką inwazję na Norwegię.
Tymczasem ORP Orzeł wraz z całą załogą sam zatonął niedługo później. Do tej pory trwają jego poszukiwania.