Odlot węgierskich mediów ws. Ukrainy. Teraz będą miały problem
Rosja chce w Kijowie ustanowić neutralny rząd, prezydent Zełenski jest nieodpowiedzialny, bo rozdaje ludziom broń, a Ukraina prawie wywołała wojnę światową. Brzmi jak rosyjska propaganda? A to węgierskie państwowe media przez ostatnie kilka dni. Gdy rząd Orbana zapowiedział, że nie będzie blokował sankcji wobec Rosji, ich narracja może stracić rację bytu.
26.02.2022 | aktual.: 27.02.2022 09:27
"W węgierskiej telewizji publicznej alternatywna rzeczywistość: celem RU jest ustanowienie w Kijowie neutralnego rządu, Zełenski jest nieodpowiedzialny, że rozdaje ludziom broń, to UA prawie wywołała wojnę światową..." – napisała analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Veronika Jóźwiak:
Kluczowe linie propagandowego przekazu były takie: prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest nieodpowiedzialny, bo rozdaje ludziom broń i mogą ucierpieć cywile – tak stwierdził niejaki Georg Spöttle, przedstawiany jako ekspert od spraw wojskowych. Po czym porównał ukraińskiego prezydenta do Hitlera, bo "niemiecki dyktator był ostatnim człowiekiem, który, walcząc z Rosjanami, dał broń kobietom i dzieciom".
O tym, że Rosja rzekomo chce ustanowić w Kijowie "neutralny" rząd, plótł bzdury pro-orbanowski komentator ds. bezpieczeństwa, Gyorgy Nogradi. W państwowej telewizji M1 jeszcze 21 lutego poszedł przekaz, że "mieszkańcy terenów kontrolowanych przez separatystów cieszyli się z decyzji Rosji", a same obwody doniecki i ługański – zgodnie z prawem należące do Ukrainy – zostały nazwane "obszarami między Rosją a Ukrainą" - wskazuje niezależny serwis Atlatszo.
Z kolei w prywatnej – ale biorącej fundusze od węgierskiego rządu - telewizji Pesti TV człowiek, który przedstawił się jako ekspert do spraw ukraińskich, stwierdził, że nie ma czegoś takiego jak naród ukraiński i ukraińska kultura, a język ukraiński to tak naprawdę "dialekt rosyjskiego". Dziennikarze Atlatszo.hu wskazali, że rzekomy ekspert od języka, tożsamości narodowej i kultury to tak naprawdę fotograf i inżynier wojskowy.
Jak pokazała z kolei niezależna węgierska dziennikarka Flora Garamvolgyi, większość proorbanowskich mediów informowała o rosyjskim ataku z dużym opóźnieniem, i nie zawsze podawała go – co uczyniły chyba wszystkie przytomne media na świecie – jako wiadomość dnia. Dla przykładu strona serwisu Origo:
"To otwarte wspieranie zbrodniarza wojennego" - podsumował prorosyjską propagandę w węgierskich mediach Attila Bátorfy, wykładowca dziennikarstwa na budapeszteńskim uniwersytecie Eötvös Loránd:
Oficjalnie węgierski rząd wspiera broniącą się przed agresją Rosji Ukrainę. Politycy rządzącego Fideszu, komentując wojnę, powstrzymywali się dyplomatycznie od kontrowersyjnych twierdzeń. Z przecieków z negocjacji ws. sankcji na Rosję z ostatnich dni wiadomo jednak, że Węgry były jednym z tych państw, które były najbardziej oporne wobec stosowania najostrzejszych środków, w tym wyrzucenia Rosji z systemu SWIFT.
Tymczasem minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó twierdzi inaczej. Ten sam Péter Szijjártó, który jest kawalerem rosyjskiego orderu przyznanego mu przez Putina - 30 grudnia 2021 zawiesił mu go na piersi osobiście szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. Ten sam, który jeszcze w styczniu – jak przypominał na Twitterze analityk, ekspert od węgierskiej polityki, Dominik Hejj – mówił, że "nie będzie w stanie poprzeć Ukrainy".
Według najnowszych informacji z czwórki krajów, które sprzeciwiały się wyłączeniu Rosji z systemu SWIFT, nie został już nikt.
- Jesteśmy otwarci na odcięcie Rosji od systemu SWIFT - ogłosił po południu w piątek niemiecki minister finansów Christian Lindner. To był przełom.
Krótko potem z blokady wycofały się Cypr i Włochy. A w sobotę 26 lutego rano minister Szijjártó stwierdził, że Węgry wcale wyrzucenia Rosji z systemu SWIFT nie blokują. W sobotę około południa w rozmowie z wiceszefem polskiego MSZ Pawłem Jabłońskim ambasador Węgier potwierdził, że Węgry nie będą blokować żadnych sankcji wobec Rosji. A premiera Morawieckiego osobiście zapewnił o tym Viktor Orban.
Uzależnione od władzy węgierskie media będą musiały zjeść tę żabę. Pytanie, czy - i jak szybko - przestawią swoją narrację z "Rosja – dobrze, Ukraina – źle" na "Rosja – źle, Ukraina – dobrze". Ze wszystkimi tego konsekwencjami.