Koszmar w Markach. Emerytka zabiła sąsiadkę
Dramat w Markach. Emerytka zabiła sąsiadkę. - Zamordowała ją z powodu pieniędzy - słyszymy od mieszkańców osiedla, na którym doszło do tragedii.
11 listopada około południa na numer alarmowy 112 zadzwoniła 66-latka, która przyznała się, że dzień wcześniej dokonała zabójstwa. Do jej mieszkania przy al. Piłsudskiego natychmiast przyjechała policja.
W lokalu kobiety funkcjonariusze znaleźli zwłoki 73-latki. - Na ciele miała rany kłute. Ze wstępnych ustaleń wynika, że podejrzana pozbawiła życia ofiarę, zadając jej ciosy nożem i uderzając drewnianym kijem. Ofiara miała liczne rany cięte i tłuczone głowy, szyi, a także na nodze - przekazał Wirtualnej Polsce Norbert Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowa baza USA w Redzikowie. Byliśmy na uroczystym otwarciu
Okazuje się, że obie panie były sąsiadkami, miały nawet tak samo na imię. Mieszkały w kamienicach socjalnych naprzeciwko siebie, tuż przy głównej, ruchliwej ulicy. Jak mówią nam okoliczni mieszkańcy, bardzo dobrze się znały i często spędzały razem czas.
- Ta kobieta, co przyznała się do morderstwa, już tak często nie wychodziła z domu. Niemal codziennie widywałam ją w oknie, jak obserwowała okolicę. Ta druga jej pomagała, robiła zakupy, odwiedzała - twierdzi sprzedawczyni ze sklepu w sąsiedztwie kamienicy, w której doszło do tragedii.
- Marysia B. (ofiara) zawsze była czyściutko ubrana, miła, grzeczna. Słyszałam, że była winna tej sąsiadce jakieś pieniądze. Nie wiem, co odbiło tej drugiej, ale jeszcze jak częściej wychodziła, to wspominała o tym długu i odgrażała się na całe Marki, że zabije Marysię - twierdzi pani Hanna, mieszkanka okolicy.
Najbliżsi sąsiedzi obu kobiet nie chcą się pokazywać i ujawniać swoich danych, ale potwierdzają to, co mówi pani Hanna.
- Z tą podejrzaną o morderstwo od dłuższego czasu coś niedobrego się działo. Nawet córka zerwała z nią kontakt. Była chora, a nie chciała się leczyć. Tylko Marysia utrzymywała z nią kontakt. Pomagała jej. Podobno w dniu tragedii ona sama ją zaprosiła. Jak widać, finał tej wizyty okazał się koszmarny - słyszymy.
Przyznała się, jest wniosek o areszt
Prokuratura potwierdza, że 66-latka przyznała się do zabicia sąsiadki. W momencie interwencji policji była trzeźwa. - Usłyszała zarzut zabójstwa. Złożyła obszerne wyjaśnienia, które będą teraz weryfikowane. Do sądu trafił wniosek o tymczasowy areszt - przekazał prokurator Norbert Woliński.
- W mieszkaniu śledczy znaleźli kij od szczotki oraz nóż, na których znaleziono ślady brunatnej substancji - dodał.
- Jest mi strasznie przykro. Ta tragedia nami wstrząsnęła. Co się teraz wyprawia na tym świecie. Żeby sąsiadkę zabijać? Dobrze, że się ta kobieta przyznała i ją zatrzymali, bo żylibyśmy tu wszyscy w wielkim strachu - podsumowała pani Hanna.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: