Od miodowników po cukierników, czyli historia słodkiej Warszawy
"Raz, dwa, trzy, warszawiakiem jesteś - Ty" to propozycja Muzeum Powstania Warszawskiego na ferie.
- Rozpoczęliśmy zimową, domową edycję naszej akcji „Raz, dwa, trzy warszawiakiem jesteś – Ty”, skierowaną do dzieci, które zostają w domu w czasie ferii. Namawiamy Was na spacer po słodkiej Warszawie - informuje Muzeum Powstania Warszawskiego. Warszawie pachnącej pączkami, migdałami i wanilią. Warszawie pełnej słodyczy i czaru kryjącego się w przytulnych cukierenkach i wykwintnych lokalach cukierniczych, których nie powstydziłyby się Paryż czy Wiedeń. Czasami będzie to spacer w przeszłość, która odeszła, czasami w teraźniejszość, która czerpie pełnymi garściami z przeszłości to co dobre i warte przekazania.
- Proponujemy wam spacer (może być wirtualny), po miejscach które związane są z historią warszawskich cukierni. Czasami są to miejsca, które zniknęły lub przetrwały, lecz zmieniły swoich właścicieli. Waszym zadaniem, będzie znaleźć te punkty i zrobić zdjęcie współczesne (może być przy pomocy Google Street View) - czytamy na stronie muzeum.
Dla tych, którzy odwiedzą wszystkie miejsca i napiszą własną historię o ulubionej cukierni, lub opiszą i zrobią zdjęcie ulubionego, domowego wypieku, czekają nagrody książkowe. Więcej na stronie www.razdwatrzywarszawiak.pl.
Od miodowników do cukierników
Najstarszymi wyrobami cukierniczymi były ciasta na miodzie. Już Piast i Rzepicha na postrzyżyny syna częstowali gości nie tylko chlebem i mięsiwem, ale i słodkimi kołaczami, a Słowianie w tradycyjnych jadłach wielkanocnych podawali słodkie ciasta z miodem i serem, przewyższając wystawnością inne narody. W związku z tym, że ciasta były słodzone miodem, to zamiłowanie do pierników w naszych genach, uważamy za zasadne. Nie inaczej było w Warszawie, która po Toruniu i Krakowie stała się mekką norymberskich piernikarzy. Upodobali oni sobie ulicę zwaną Przeczną, którą wkrótce przemianowano na Miodową, gdyż w Polsce zwano ich Miodownikami.
Od miodowników do cukierników już niedaleka droga, wytyczali ją cukiernicy zatrudniani przy dworach kolejnych królów, książąt i ówczesnych bogaczy. Wkrótce pojawiały się pierwsze cukiernie ogólnodostępne dla szerokiej klienteli. Właścicielami głośnych cukierni byli z reguły cudzoziemcy, przeważnie Włosi i Szwajcarzy, spotykało się też trochę Niemców i Francuzów. Jest też akcent polski w tej historii. Pączki, które są popisowym dziełem wielu współczesnych cukierni, wynalazł Polak Czutowski, mający w połowie XVIII wieku pracownię na Nowomiejskiej. Zrobiły ogromną furorę i nawet cukiernie prowadzone przez Szwajcarów miały je w karcie. Polacy zaczęli otwierać cukiernie po upadku Powstania Listopadowego, gdy większość cudzoziemców wyemigrowała. Pierwsze lokale były bardzo prymitywnie urządzone: miały długie stoły na krzyżakach a przy nich ciężkie, toporne ławy.
Potem pojawiły się drewniane stoliki czteroosobowe, czasami kryte ceratą, a zamiast ław krzesła. Z czasem w oknach pokazały się firanki i inne ozdoby. Przez długi czas bywalcami byli wyłącznie mężczyźni nie pokazywały się tam żadne kobiety. Progi lokali przekroczyły dopiero pod koniec XIX wieku. Znane z dobrego gustu i elegancji warszawianki zaczęły stawiać żądania. Aby móc w każdej chwili sprawdzić blaski swojej urody, upominały się o lustra, serwetki, wygodne krzesełka i foteliki, a przede wszystkim o więcej światła, co wymuszało na właścicielach dbanie o czystość i higienę. Od tego czasu zaczął się „złoty okres” warszawskich cukierni, który trwał aż do wybuchu II wojny światowej. Niestety po wojnie nieciekawe czasy komunizmu w Polsce doprowadziły do tego, że cukiernie przetrwały tylko w szczątkowej formie, dzięki uporowi ich właścicieli, a rozwinąć się mogły dopiero po 1989 roku.
Przeczytaj też: Miłość to chemia, czyli Walentynki w Koperniku