"Oczywiste fejki". Gra hakerów wokół MSZ. Mamy odpowiedź resortu na wyciek "tajnej notatki"
Hakerzy publikujący na komunikatorze Telegram próbowali uderzyć w polskie MSZ - ustaliła Wirtualna Polska. Resort spraw zagranicznych prostuje nieprawdziwe informacje pojawiające się w przestrzeni publicznej, których ofiarą mogła się stać polska dyplomacja. Wiceszef MSZ przekonuje dziennikarza WP, że wyciek tajnych dokumentów z resortu nie jest dziś możliwy.
Pod hasłem "Poufna rozmowa" na Telegramie pojawił się kolejny - rzekomo - "tajny dokument", który miał być "materiałem analitycznym" stworzonym przez polskie MSZ na użytek wewnętrzny. "Tajna notatka" MSZ - jak sprawdziliśmy - okazała się być artykułem prasowym analityka Marka Budzisza, byłego dziennikarza i byłego doradcy ministrów w rządzie Jerzego Buzka.
- To kolejny przykład dezinformacji - mówi Wirtualnej Polsce wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, podsekretarz stanu ds. bezpieczeństwa i polityki amerykańskiej. Choć według informacji Wirtualnej Polski, MSZ - po opublikowaniu materiału na Telegramie - sprawdzało, czy faktycznie mógł on powstać w ministerstwie.
MSZ prostuje: nie ma wycieku tajnych analiz resortu
Rzekoma "notatka analityczna MSZ" o relacjach ze Stanami Zjednoczonymi - a konkretniej o tym, że państwa Europy Środkowo-Wschodniej - w tym Polska - mają "wypadać" z orbity zainteresowań USA, okazała się być artykułem opublikowanym 12 marca na jednym z prawicowych portali. Potwierdziły nam to służby prasowe Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Autor - Marek Budzisz - opierał się w swojej publikacji na artykułach jednego z najważniejszych amerykańskich think-thanków, który ma mieć duży wpływ na kierunek działań amerykańskiej administracji: Atlantic Council. Think-thank - zdaniem Budzisza - nie tylko postuluje, ale i zauważa "odwilż" w relacjach USA-Rosja. A to ma pośrednio uderzać w Polskę.
Na Telegramie tekst Budzisza pojawił się w środę 16 czerwca. Funkcjonuje on jako "wewnętrzny materiał analityczny polskiego MSZ". Sprawdziliśmy u źródeł: wysłaliśmy w tej sprawie pytania do MSZ i rozmawialiśmy z wiceministrem odpowiedzialnym za relacje z USA i bezpieczeństwo.
- To nie jest żadna "analiza MSZ". Sam to sprawdzałem. To materiał prasowy niezwiązanego z rządem publicysty - mówi Wirtualnej Polsce Marcin Przydacz. Zaznacza, że "komuś zależy na dezinformowaniu opinii publicznej", dlatego wszelkie informacje mogące służyć wywoływaniu chaosu należy błyskawicznie - ale dokładnie - weryfikować.
Dlaczego publikacja trafiła do komunikatora Telegram? Podsekretarz stanu uważa, że to prowokacja, mająca wywołać ferment. - To oczywiste fejki. Nie ma możliwości, by materiały niejawne MSZ pojawiały się na Telegramie. Nikt nie złamał także ustawy o ochronie materiałów niejawnych. A artykuł prasowy na dowolnej stronie każdy może przeczytać. Być może ktoś ten artykuł przesłał ministrowi Michałowi Dworczykowi - mówi Wirtualnej Polsce Marcin Przydacz.
Kontrowersyjny artykuł Atlantic Council: czas na odwilż z Rosją, Europa Środkowo-Wschodnia na marginesie
Czego dotyczył artykuł Marka Budzisza, który na Telegramie funkcjonuje jako rzekoma "analiza MSZ"? Najkrócej rzecz ujmując: obaw ze strony Polski dotyczących zapowiedzi rzekomej "odwilży" w relacjach USA-Rosja, co miałoby uderzyć w interesy Europy Środkowo-Wschodniej. Autor mówi o m.in. rychłej marginalizacji znaczenia Polski.
Marek Budzisz z nieskrywanym niepokojem konstatuje: "Gołym okiem staje się widoczne, iż zachodnia część Europy, tradycyjni sojusznicy Stanów Zjednoczonych nie mają ochoty na politykę zwiększania presji na Moskwę, a Wschód oceniany jest jako słaby, potencjalnie niestabilny, a w związku z tym niewart amerykańskiego zaangażowania".
Najważniejsze sformułowanie pojawia się jednak na końcu analizy autora: "Z tego rachunku wynika, niestety, że nasz region Europy i polityka powstrzymywania Rosji nie będzie już na czele listy amerykańskich priorytetów" - pisze Marek Budzisz.
MSZ przekonuje: wyciek tajnych dokumentów niemożliwy
Gdyby taka analiza wyszła spod pióra przedstawiciela polskiego MSZ, najpewniej wywołałoby to spore kontrowersje. To może być powód, dla którego hakerzy tekst Marka Budzisza próbowali przedstawić jako "wewnętrzną analizę" polskich służb dyplomatycznych. Wiceszef MSZ Marcin Przydacz w rozmowie z WP wyraźnie podkreśla, iż polski resort spraw zagranicznych nie jest zagrożony wyciekiem tajnych dokumentów, a kolejne rewelacje pojawiające się na komunikatorze Telegram należy traktować z dystansem.
Ataki hakerskie na Michała Dworczyka. Tajne maile na Telegramie
Przypomnijmy: sprawa cyberataków na Polskę zaistniała w opinii publicznej w ubiegłym tygodniu.
W ciągu ostatnich dni na koncie w serwisie Telegram pojawiały się rzekome wiadomości z konta e-mail Michała Dworczyka. Wśród nich znalazły się prawdopodobnie poufne wiadomości dotyczące uzbrojenia polskiej armii zdradzające szczegóły negocjacji z innymi państwami w zakresie obronności.
Kolejne przecieki dotyczyły również rzekomych rozmów Michała Dworczyka z premierem Mateuszem Morawieckim.
We wtorek konto na Telegramie opublikowało rzekomą rozmowę między Mateuszem Morawieckim, Michałem Dworczykiem i Jarosławem Gowinem. Korespondencja dotyczy działań podejmowanych przez rząd w ramach walki z pandemią koronawirusa.
Tego samego dnia wieczorem pojawił się rzekomy mail Michała Dworczyka, z którego można dowiedzieć się, że rząd prawdopodobnie rozważał wysłanie wojska na ulice podczas ubiegłorocznych strajków po decyzji TK w sprawie aborcji.