Ochroniarz Obamy ma objawy zbliżone do świńskiej grypy
Agent z ochrony, która towarzyszyła prezydentowi Barackowi Obamie podczas niedawnej wizyty w Meksyku, ma objawy grypy zbliżone do tych, które wywołuje
wirus H1N1 - poinformował Biały Dom.
30.04.2009 | aktual.: 01.05.2009 04:24
Na codziennej konferencji prasowej rzecznik Białego Domu Robert Gibbs potwierdził, że kilku członków rodziny funkcjonariusza ochrony miało w czasie badania objawy grypy, chociaż jak dotąd nie potwierdzono, czy chodzi o odmianę H1N1. - Ci członkowie rodziny mieli tylko "lekkie objawy" - sprecyzował rzecznik.
- Nawet gdyby się potwierdziło, że chodzi o groźną odmianę grypy, agent ochrony w żadnym momencie nie był wystarczająco blisko prezydenta, aby zachodziło ryzyko zarażenia - zapewnił rzecznik.
Jak wyjaśnił Gibbs, ochroniarz, którego nazwiska nie podano, nie leciał do Meksyku samolotem prezydenta "Air Force One". Był natomiast obecny przy kolacji roboczej Obamy z meksykańskimi parlamentarzystami w Narodowym Muzeum Archeologicznym, ale zawsze pozostawał w odległości większej niż 2 metry od prezydenta - dodał amerykański rzecznik.
Pozostali członkowie delegacji i osoby towarzyszące Obamie przechodzą obecnie badania.
Dziennik "Washington Post" cytuje wysokiego urzędnika Białego Domu, który potwierdza, że funkcjonariusz prawdopodobnie zaatakowany przez grypę jest członkiem ochrony prezydenta.
Jak dotąd wykryto w USA 109 przypadków grypy wywołanej wirusem H1N1. W środę poinformowano o śmierci pierwszej ofiary tej choroby na terenie Stanów Zjednoczonych: w Houston zmarł niespełna dwuletni chłopiec, Meksykanin.