Zaskakujące stanowisko resortu ws. sygnalistki. Sieć zalały komentarze
Hanna Radziejowska, sygnalistka z Instytutu Pileckiego, straciła pracę po wycieku jej zgłoszenia. Sieć zalała fala komentarzy po tym, jak Ministerstwo Kultury stwierdziło, że ochrona prawna została kobiecie przyznana przez pomyłkę.
Hanna Radziejowska, była kierowniczka niemieckiego oddziału Instytutu Pileckiego, została odwołana ze stanowiska po tym, jak jej poufny list do minister kultury Marty Cienkowskiej trafił do osoby, której dotyczyło zgłoszenie. Radziejowska informowała w nim o nieprawidłowościach w instytucie kierowanym przez prof. Krzysztofa Ruchniewicza.
15 sierpnia 2025 r. Wirtualna Polska poinformowała, że Radziejowska, uznana za sygnalistkę, została zwolniona po wycieku jej zgłoszenia. W korespondencji z ministerstwem, Radziejowska prosiła o zachowanie poufności, obawiając się negatywnych konsekwencji. Mimo to, jej list został przekazany prof. Ruchniewiczowi, który po zapoznaniu się z jego treścią, zdecydował o jej odwołaniu.
Ministerstwo kultury przyznało, że ochrona sygnalistki została przyznana przez pomyłkę.
Ministerstwo: Nie była sygnalistką
Ministerstwo stwierdziło, że Konrad Rodziewicz, starszy specjalista w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie miał uprawnień do przyznania kobiecie statusu sygnalisty. "Jego mail do pani Radziejowskiej nie jest dowodem przyznania tego statusu przez Ministerstwo" - wskazał resort kultury.
Trwa procedura wyjaśniająca w tej sprawie. Tymczasem po doniesieniach WP sieć zalała lawina komentarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dworczyk o nastrojach w Kijowie: Liczą, że coś pozytywnego się zdarzy
"Wyjaśnienia MKiDN nie mogą przekonywać Podważanie raz potwierdzonej ochrony sygnalistów podcina fundament zaufania do ustawy. Jeśli sygnaliści nie mogą czuć się bezpieczni, nikt nie będzie miał odwagi ujawniać naruszeń i działań sprzecznych z interesem publicznym" - pisze na X senator Kazimierz Ujazdowski.
Politykowi wtóruje posłanka Partii Razem Paulina Matysiak. "Dokładnie tak. Albo traktujemy zapisy rozwiązań o sygnalistach poważnie i poważnie podchodzimy do jakichkolwiek naruszeń, albo…. szkoda gadać" - komentuje.
"Jak tam rzecznik Instytutu Pileckiego? Jak rzecznik MKiDN? Zadowolone?" - pyta dziennikarka Małgorzata Gałka. "Ta narracja o rzekomo nie tym pracowniku, który nadał status sygnalisty jest nie do obrony, wiecie o tym, prawda? Także przed sądem pracy" - zauważa.
"Ustawa o ochronie sygnalistów miała chronić... sygnalistów. Rząd Donalda Tuska już drugi raz daje każdej osobie, która myśli, żeby ujawnić nieprawidłowości i skorzystać z ochrony prawnej jednoznaczny sygnał: nawet się nie ważcie" - pisze Marcelina Zawisza z Razem.
"Masakra. Ciekaw jestem, ilu ludzi w przyszłości bardzo poważnie się zastanowi / wycofa, zanim zgłosi jakieś nieprawidłowości przez wzgląd na to, jak traktuje się sygnalistów w naszym kraju" - zauważa dziennikarz WP Dariusz Faron.
"Sygnaliści to jest zawór bezpieczeństwa demokracji. Ruchniewicz i Cienkowska nie powinni podać się do dymisji. Oni powinni zostać dyscyplinarnie wyrzuceni przez Tuska, jeśli premier w ogóle przykłada jeszcze jakieś znaczenie do takich słów jak demokracja. Inaczej to nam zostanie czytanie tylko bełkotu braci Kurskich. Na zmianę, w zależności kto akurat będzie rządził tym krajem" - ocenia natomiast Szymon Jadczak z WP.