Obywatelski projekt ustawy zdrowotnej nie podoba się posłom
Obywatelski projekt ustawy o finansowaniu świadczeń opieki zdrowotnej nie znalazł uznania wśród posłów. Podczas sejmowej debaty PiS zgłosiło wniosek o jego odrzucenie w pierwszym czytaniu, a pozostałe kluby i koła większość czasu w swoich wypowiedziach poświęciły wskazaniu wad projektu.
06.01.2005 | aktual.: 06.01.2005 19:19
Pod projektem autorstwa grupy ekspertów prof. Zbigniewa Religi zebrano ponad 120 tys. podpisów. Choć przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Stefan Cieśla przekonywał, że projekt nie jest rewolucją w systemie ochrony zdrowia i naprawia błędy istniejącego, parlamentarzyści byli innego zdania.
Według niektórych mówców, część podpisanych pod projektem osób nie była świadoma, jakim negatywnym zmianom udziela swojego poparcia, zaś minister zdrowia Marek Balicki uważa, że wprowadzenie propozycji zawartych w projekcie spowodowałoby rewolucję w systemie ochrony zdrowia.
Projekt przewiduje utworzenie pięciu publicznych funduszy zdrowia i umożliwienie powstawania prywatnych funduszy w formie spółek akcyjnych w dwa lata od powstania tych pięciu publicznych. Fundusze, których zadaniem miałoby być kupowanie świadczeń zdrowotnych, mogłyby ze sobą konkurować i mogłyby być likwidowane w razie problemów z wypłacalnością lub postępowania wbrew prawu. Świadczeniodawcy mieliby jednak gwarancje, że za wykonane usługi dostawaliby pieniądze - jeśli nie od funduszu - to od Skarbu Państwa, który z kolei mógłby należność windykować od funduszu. "Służba zdrowia nie jest przygotowana do windykacji należności" - tłumaczył Cieśla.
Ubezpieczony uzyskałby prawo wyboru świadczeniodawcy i funduszu. Każdy miałby prawo do świadczeń medycyny ratunkowej, przy czym nieubezpieczeni musieliby się liczyć z możliwością oddania Skarbowi Państwa poniesionych na ich leczenie kosztów. Ratownictwo medyczne miałoby być finansowane z budżetu państwa. Projekt przewiduje też utworzenie dwóch nowych instytucji: Narodowego Instytutu Zdrowia i Komisji Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych.
Zarówno Balicki, jak i Władysław Szkop (SdPl) oraz Bolesław Piecha (PiS) zwrócili uwagę, że projekt przewiduje skokowy wzrost składki na ubezpieczenie zdrowotne z kieszeni podatników do 9% przychodu ubezpieczonego (obecnie składka wynosi 8,5%, przy czym do wysokości 7,75% jest odpisywanych od podatku, a pozostała część pochodzi bezpośrednio z kieszeni pacjenta; prawo przewiduje wzrost składki o 0,25 punktu proc. do 2007 roku).
Minister podkreślił, że dużo na zmianach straciliby nieubezpieczeni, za leczenie których płaci obecnie budżet państwa. Niebezpieczne - w opinii ministra, a także większości posłów - jest założenie arytmetycznego podziału składki na ubezpieczenie zdrowotne - czyli w zależności od liczby osób opłacających składkę, zaś bez uwzględnienia parametrów epidemiologicznych i demograficznych.
Podczas debaty zgłoszono też wątpliwości, czy prywatne fundusze, działające według zasad opisanych w projekcie, byłyby rzeczywiście w stanie dbać o interes ubezpieczonych, skoro na swojej działalności musiałyby wypracowywać zysk.
Krystyna Herman (SLD) zarzuciła proponowanym zapisom, że w przypadku utraty płynności finansowej przez któryś z funduszy rozpoczęto by cały proces naprawczy, z upadłością funduszu włącznie, ale ani słowa nie ma, co stanie się z ubezpieczonymi, którzy wcześniej wybrali ten upadający fundusz. Piecha zauważył z kolei, że na czele proponowanych nowych instytucji mają stać ludzie, których będzie można "usunąć" z tych stanowisk jedynie w przypadku popełnienia przestępstwa lub ich śmierci.
Inne zarzuty stawiane autorom projektu, to m.in. brak szacunków co do wielkości środków finansowych, jakimi dysponowałby Narodowy Instytut Zdrowia czy wszystkie działające fundusze; jak to się ma do środków finansowych, jakimi obecnie dysponują wojewódzkie oddziały NFZ.
Elżbieta Radziszewska (PO) podkreśliła, że nie można tego projektu odrzucić, skoro ponad sto tysięcy Polaków akceptuje kierunek zmian proponowanych w projekcie. Wśród zalet posłanka wymieniła m.in. konkurencyjność wśród ubezpieczycieli oraz świadczeniodawców, ubezpieczenia dodatkowe, ratownictwo medyczne dla wszystkich obywateli, rozdzielanie funkcji nadzoru i kontroli od funkcji regulacyjnych.
Wymieniła jednak poza tym długą listę zastrzeżeń do projektu, m.in.: brak wyliczeń kosztów leczenia mundurowych; brak opisania systemu płatności z budżetu za usługi gwarantowane dla tych osób; brak precyzyjnie wskazanych źródeł finansowania na świadczenia profilaktyczne; brak określenia, co właściwie powinno być świadczeniem gwarantowanym finansowanym ze środków publicznych; brak wskazania źródeł finansowania usług wysokospecjalistycznych; brak przepisów dot. rozliczeń pomiędzy funduszami; brak przepisów antykorupcyjnych.
W ocenie Alicji Lis z Samoobrony, ideą reformy proponowanej w projekcie jest ułatwienie odpłatnego dostępu do służby zdrowia ludzi zamożnych, co jest "widmem, które wisi nad tą inicjatywą". Pomimo to opowiedziała się za dalszymi pracami w komisji.
Na brak "solidaryzmu społecznego", polegającego na tworzeniu funduszy państwowych i prywatnych, wskazał również Alfred Owoc z UP, który także opowiedział się za skierowaniem projektu do komisji. "Wierzę, że projekt jest konstruktywny i będzie nie tylko próbą rozwiązania sytuacji, ale także stworzy analizę tego, co się dzieje w systemie opieki zdrowotnej" - uzasadnił. Za dalszymi pracami nad projektem opowiedziały się również Liga Polskich Rodzin oraz koła poselskie: Partii Ludowo Demokratycznej, Konserwatywno Ludowe i Ruch Katolicko-Narodowy.