Oburzająca praktyka: radna "handluje" darami dla ubogich
Czy można brać pieniądze od ubogich, którym przekazuje się podarowane przez innych ludzi jedzenie? Według radnej z Gdańska można. Przewodnicząca zarządu rady dzielnicy Krakowiec-Górki pobiera od samotnych matek czy bezrobotnych pieniądze, a oni dostają dary, które dostarcza tam... Caritas.
- To wolne datki na transport - tłumaczy "Faktowi" radna Halina Zdrada. Ale sami ludzie mówią wprost: datki dawać musimy! - Żadnych pieniędzy od potrzebujących nie wolno pobierać - nie kryje oburzenia dyrektor gdańskiego Caritasu i zapowiada kontrolę ośrodka.
Dary rozdawane są w siedzibie rady osiedla. Dzieje się to nieregularnie, mieszkańcy przychodzą, gdy na drzwiach pojawi się kartka z informacją, że są paczki do rozdania. Po żywność ustawia się wtedy spory ogonek - bezrobotni, samotne matki z dziećmi... - To dla mnie jedyny ratunek. Nie stać mnie na jedzenie, żyję dzięki pomocy, którą tu dostaję - mówi nam jeden z otrzymujących pomoc.
Sęk w tym, że - jak twierdzą mieszkańcy otrzymujący dary - muszą za nie zapłacić. Ile? Co łaska, ale wypada dać około pięciu złotych. - Na stole w sali leży talerzyk. Tam trzeba położyć pieniądze. Podobno chodzi o pokrycie kosztów transportu darów - mówią nam ludzie stojący w kolejce.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy to prawda. Do pokoju na parterze wchodzić trzeba pojedynczo. Drzwi są pilnowane, a okna zasłonięte. Wejście do sali dziennikarzy "Faktu" budzi popłoch. Widzimy pieniądze na talerzyku. Natychmiast znikają w kieszeni jednego z mężczyzn. - Wynocha! - krzyczy jakaś kobieta, a jej pomocnicy z wściekłymi minami ruszają w naszą stronę. - Nie będę wydawać darów w waszej obecności. Znowu ktoś podłożył paszkwil i prasa przyjechała!
Okazuje się, że agresywna kobieta to Halina Zdrada, przewodnicząca zarządu rady dzielnicy Krakowiec-Górki Zachodnie. Właśnie z jej zespołem wolontariuszy podpisała umowę Caritas Archidiecezji Gdańskiej. Oczywiście, nie było w niej mowy o pobieraniu opłat. Radna, choć początkowo nie chciała z nami rozmawiać, w końcu przyznała nam, że ubodzy "dają na talerzyk". - My za żywność nie pobieramy żadnych pieniędzy. To są wolne datki na transport - precyzuje.
Ale te "wolne datki" nie podobają się Caritasowi, od którego pochodzą dary, rozdzielane przez radną Zdradę. Dlaczego? - Pobieranie pieniędzy od otrzymujących żywność najuboższych, do których adresowana jest pomoc, jest sprzeczne z podstawowymi założeniami - mówi "Faktowi" ks. Janusz Steć, dyrektor Caritas Archidiecezji Gdańskiej. - Jako realizujący program i współpracujący z wydającymi żywność, skontrolujemy miejsce, w którym podczas wydawania darów zachodzą zgłaszane nieprawidłowości - dodaje ksiądz.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Ministrze! I gdzie truskawki za 2 zł?!