Obserwatorzy Ligi Arabskiej są już w Syrii
Pierwsi obserwatorzy Ligi Arabskiej przybyli do Syrii - podała agencja Reutera. Ich zadaniem jest ocena, czy Damaszek przestrzega planu zakończenia dziewięciomiesięcznych represji wobec przeciwników reżimu prezydenta Baszara el-Asada.
- Przylecieliśmy około godz. 20.00 (godz. 19.00 czasu polskiego) - powiedział anonimowy członek delegacji.
50 obserwatorów oraz 10 przedstawicieli sekretariatu Ligi Arabskiej wyleciało z Kairu prywatnym egipskim samolotem - przekazało wcześniej źródło na lotnisku w egipskiej stolicy.
W sobotę do Damaszku przybył sudański generał Mustafa Dabi, który pokieruje misją. Docelowo w jej skład ma wejść 150 osób. Przed Dabim do Syrii udała się kilkunastu przedstawicieli Ligi, którzy mieli przygotować misję.
Liga Arabska od dłuższego czasu naciskała na władze w Damaszku, aby pozwoliły jej na wpuszczenie do kraju obserwatorów.
Według wstępnych planów zostaną oni podzieleni na pięć 10-osobowych grup, które we wtorek odwiedzą Damaszek, Hamę i Idlib, a w środę m.in. Al-Kamiszli i Dajr az-Zaur. Według źródeł, na które powołuje się Reuters, we wtorek mają też udać się do miasta Hims, gdzie według działaczy praw człowieka w poniedziałek śmierć poniosło co najmniej 20 osób.
Na mocy porozumienia, podpisanego 19 grudnia w Kairze między Syrią a Ligą Arabską, członkowie misji obserwatorów "mogą swobodnie kontaktować się z organizacjami pozarządowymi, przedstawicielami rządu, poszczególnymi osobami i ofiarami obecnego kryzysu" oraz cieszyć się "swobodą ruchu i komunikowania się (...) w koordynacji z rządem syryjskim". Obserwatorzy będą również mogli "odwiedzać więzienia, miejsca przetrzymywania aresztowanych, posterunki policji i szpitale".
Rzecznik lokalnych komitetów koordynujących antyprezydenckie demonstracje w terenie, Omar Edelbi, oświadczył w czwartek, że wpuszczenie obserwatorów stanowi "podjętą przez reżim nową próbę kontrolowania inicjatywy państw arabskich i pozbawienia jej treści".
Według szacunków ONZ, w ciągu dziewięciu miesięcy protestów przeciwko Asadowi zginęło w Syrii ponad 5 tys. ludzi.