Obserwator z OBWE: nie widziałem tych 50% głosujących
Po 12 godzinach od otwarcia lokali wyborczych
zakończyło się głosowanie w wyborach parlamentarnych na Białorusi.
Centralna Komisja Wyborcza uznała je za ważne, gdy o godz. 14.00
(13.00 czasu polskiego) frekwencja przekroczyła niezbędne 50%. Obserwator z OBWE poseł PO
Sławomir Nitras jest innego zdania.
28.09.2008 | aktual.: 28.09.2008 21:07
W ocenie obserwatorów zachodnich wybory nie spełniały demokratycznych standardów. Odmienne zdanie mieli przedstawiciele misji obserwacyjnej krajów Wspólnoty Niepodległych Państw; dla nich wybory przebiegły prawidłowo i nie doszło do żadnych naruszeń procedur wyborczych.
Nie widać tej frekwencji. Podaje się, że przekroczyła 50%, podczas gdy w lokalach wyborczych ludzi nie było- powiedział obserwujący białoruskie wybory z ramienia Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) poseł PO Sławomir Nitras. Jechałem na Białoruś z nadzieją, że będzie to podobne do wyborów w 1989 roku w Polsce. Niestety, na miejscu nie odebrałem takiego wrażenia -dodał.
Około 7 mln uprawnionych do głosowania Białorusinów w obecnych wyborach wyłaniało nowy skład Izby Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu. O 110 mandatów ubiegało się 279 kandydatów. 70 z nich to reprezentanci opozycji.
Końcowe wyniki będzie można poznać po tygodniu od głosowania.
Większość obserwatorów i Białorusinów przyznaje jednak, że ranga głosowania jest mała i niewiele zmieni w kraju.
Opozycja, która w tych wyborach wystartowała pod jednym sztandarem Zjednoczonych Sił Demokratycznych liczy, że władze pozwolą jej na wejście do Izby Reprezentantów. Wiceprzewodniczący Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF) Wincuk Wiaczorka twierdzi, że jeśli władze się na to zgodzą, do parlamentu wejdzie 4-5 opozycjonistów.
To - zdaniem opozycjonistów - pozwoliłoby uzyskać środki do dalszej pracy na rzecz demokratyzacji życia na Białorusi.
Białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka, oddając głos w lokalu wyborczym w centrum Mińska, nie wykluczył, że kilku opozycjonistów dostanie się do Izby Reprezentantów. Podkreślił przy tym, że do parlamentu powinni wejść konstruktywni opozycjoniści, a nie liderzy dzisiejszej opozycji.
Odnosząc się do oceny głosowania przez Zachód powiedział, że "wybory organizujemy dla siebie, dla państwa i dla narodu".
Unia Europejska i USA - jak przypominali zachodni obserwatorzy - podkreśliły, że sam przebieg wyborów najprawdopodobniej zdeterminuje ich przyszłą współpracę z Białorusią.
Michał Zabłocki