Obrońcy wnieśli o uniewinnienie Jagiełły i Długosza
Obrońcy posła Andrzeja Jagiełły wnieśli o uniewinnienie ich klienta. W mowie końcowej starali się udowodnić, że poseł nie utrudnił postępowania karnego, co zarzuca mu prokuratura. Z takim samym wnioskiem wystąpili obrońcy posła Henryka Długosza. W Sądzie Okręgowym w Kielcach zakończyła się wtorkowa rozprawa posłów Długosza, Andrzeja Jagiełły i Zbigniewa Sobotki, oskarżonych o "przeciek starachowicki".
11.01.2005 | aktual.: 11.01.2005 15:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mecenas Stanisław Szufel, obrońca posła Jagiełły oznajmił, że starachowiccy samorządowcy nie zachowywali się 26 marca 2003 r. po rozmowie z Jagiełłą, jakby zostali ostrzeżeni o grożącej im odpowiedzialności karnej - wybrali się nad zalew, pili piwo. Również główny oskarżony w procesie starachowickiej grupy przestępczej Leszek S. zachowywał się w tym dniu spokojnie, poszedł na spotkanie, podczas którego zatrzymała go policja.
Mecenas Kazimierz Jesionek powiedział, że zachowanie posła nie wyczerpuje znamion zarzucanego mu przestępstwa. Jagiełło nie miał świadomości, że przeciwko samorządowcom prowadzone jest postępowanie karne, że popełnili oni jakiekolwiek przestępstwo. Zdaniem obrońcy, zachowanie Jagiełły nie miało na celu utrudnianie postępowania karnego, lecz sprawdzenie lakonicznych informacji otrzymanych od Długosza.
Jesionek zaapelował do sądu o sprawiedliwy wyrok i o to, żeby sąd nie ulegał presji wywieranej przez środki masowego przekazu.
Obrońca posła Henryka Długosza, mec. Wojciech Czech powiedział, że Długosz przekazał Jagielle jedynie informacje, jakie miał z anonimów i polecił mu "zrobić porządek", a nie kazał mu nigdzie dzwonić. Mówiąc o "robieniu porządku" miał na myśli zwołanie zebrania SLD w Starachowicach i wyrzuceniu niektórych osób z partii.
Mecenas podkreślił, że w całej tej sprawie należy odrzucić wątek starachowickiej grupy przestępczej i Leszka S. W przekonaniu adwokata, nie można mówić o poplecznictwie Długosza wobec Leszka S., którego poseł nawet nie znał.
Mec. Edward Rzepka oznajmił, że Jagiełło kłamał w swoich wyjaśnieniach w prokuraturze, w których pomówił Długosza, ponieważ był on zastraszany i poddany psychicznej presji. Po przeanalizowaniu rozmów Jagiełły z samorządowcami adwokat doszedł do wniosku, że informacja o sprawie starachowickiej dotarła od nieustalonego informatora jednocześnie do obu świętokrzyskich posłów SLD - Jagiełły i Długosza, czyli Długosz nie przekazał tej informacji Jagielle.
Obrońca Sobotki mec. Wojciech Tomczyk wygłosi mowę końcową na kolejnej rozprawie 17 stycznia. Wtedy też sąd zaplanował wystąpienia oskarżonych.