PolskaObrońcy Widackiego: co wolno świadkowi koronnemu?

Obrońcy Widackiego: co wolno świadkowi koronnemu?

Obrońcy prof. Jana Widackiego chcą, by
władze więzienne poinformowały o zasadach postępowania z osobami
będącymi świadkami koronnymi. Widacki, adwokat i poseł
(Demokratyczne Koło Poselskie), jest oskarżony o przekazywanie
grypsów między przestępcami i nakłaniania ich do składania
określonych zeznań.

Obrońcy Widackiego: co wolno świadkowi koronnemu?
Źródło zdjęć: © PAP

13.03.2009 | aktual.: 13.03.2009 19:19

Na procesie Widackiego i pięciorga oskarżonych (m.in. Krzysztofa F., pseud. Bandzior, skazanego na dożywocie za dwukrotne zabójstwo, i syna lidera gangu pruszkowskiego "Wańki" - Artura D.) świadkowie zeznają, że osoby mające status świadka koronnego mają do dyspozycji telefony komórkowe oraz że mogą bez ograniczeń kontaktować się z innymi i ustalać korzystne dla siebie wersje zdarzeń.

Jeden z nich, Piotr W., pseud. Generał, zeznawał przez kilka godzin w sądzie - rozprawa w tej części była niejawna i nie wiadomo, co powiedział. Widacki powiedział, że jego zeznania były "zupełnie obok" zarzutów, które go dotyczą.

Widacki jest oskarżony o to, że w 2003 r. przekazał żonie "Bandziora" grypsy z więzienia (oskarżonego wtedy o podwójne zabójstwo, dziś odsiaduje dożywocie) oraz że w 2004 r. nakłaniał Sławomira R., ps. Woźny (recydywistę odsiadującego 25 lat m.in. za zabójstwo i gwałt), do fałszywych zeznań i zdyskredytowania świadka koronnego (Piotra W.), co miałoby być korzystne dla lidera grupy pruszkowskiej Mirosława D., "Malizny" - którego wtedy Widacki reprezentował jako adwokat.

Widacki jest też oskarżony o to, że w 2005 r. poprzez innego adwokata miał grozić lobbyście Markowi Dochnalowi i nakłaniać go, aby nie zeznawał o Janie Kulczyku przed komisją śledczą ds. PKN Orlen. Widacki był przed komisją pełnomocnikiem Kulczyka.

Oskarżony do niczego się nie przyznaje i wskazuje na prokuraturę - kierowaną wówczas przez Zbigniewa Ziobrę i Jerzego Engelkinga jako inicjatorów całego oskarżenia.

W czwartek w sądzie zeznawał Sławomir R. - "Woźny". "Gazeta Wyborcza" napisała, że to on napisał list do członka komisji ds. Orlenu Zbigniewa Wassermanna, w którym stwierdził, że Widacki "robi za posłańca, a w moim przypadku posłańca od pruszkowskiego bossa". W czwartek przed sądem Sławomir R. oświadczył, że "to pismo nie do końca" było pisane przez niego.

Sławomir R. nie chciał odpowiedzieć, kto mu pomagał; uzasadniał to obawą o swe życie. Przyznał zaś, że gdy był w areszcie, odwiedziło go dwóch członków komisji ds. PKN Orlen i dziennikarka Dorota Kania, która pisała potem o tej sprawie.

Zarówno w czwartek "Woźny", jak i w piątek "Generał" oraz świadek Daniel J. zeznawali o nieprotokołowanych spotkaniach z funkcjonariuszami CBŚ i prokuratorami. Świadek J. powiedział nawet, że gdy w 2006 r. poszedł na widzenie do Piotra W., nie musiał się poddawać kontroli na bramce aresztu, wystarczyło, że pokazał swój dowód osobisty. - To wszystko było bardzo dziwne, wszyscy byli przygotowani na moją wizytę. Jakby gościli premiera - mówił.

Obrona Widackiego chce poznać zasady obchodzenia się ze świadkami koronnymi. - Mamy tu zeznania, jak świadkowie koronni będący w areszcie mają widzenia, choć nie powinni, mają telefony i dzwonią z nich gdzie chcą - mówił sam Widacki, uzasadniając ten wniosek. Sąd rozpozna go za dwa miesiące.

Do tych słów nawiązał "Bandzior". - Ja siedzę w zakładzie karnym od 9 lat ze statusem "N" (niebezpiecznego przestępcy) i nie mam żadnego dostępu do telefonu komórkowego. Dlatego mnie nie wrobili, bo mogą się kontaktować - oświadczył.

Dodał też, że "wybacza współoskarżonemu Sławomirowi Z., który go niewinnie pomówił" o wysyłanie grypsów. - Jestem nawróconym chrześcijaninem, ewangelikiem, dlatego nic już do Z. nie mam - powiedział.

Sam Sławomir Z. powiedział natomiast, że to była jego własna inicjatywa. - Byłem młody, w więzieniu siedziałem. Chciałem się przypodobać i to wymyśliłem. Nie wiedziałem, że przez to mogą zrobić coś panowi profesorowi - mówił, przepraszając Widackiego.

Następne rozprawy w kwietniu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)