Obrońcy Mariupola w rosyjskiej niewoli. Nowe informacje o ich losie
Obrońcy Mariupola, w tym żołnierze pułku Azow, trafili do rosyjskiej niewoli. Co się z nimi dzieje? Kateryna Prokopenko, żona dowódcy pułku Azow, kilka dni temu rozmawiała telefonicznie ze swoim mężem. Denis Prokopenko przekonywał ją, że nie są torturowani i przebywają "w zadowalających warunkach". Kobieta nie jest jednak pewna, czy jej mąż nie został zmuszony, by tak powiedzieć. Tymczasem rzeczniczka rosyjskiego MSZ informuje o planach postawienia żołnierzy Azowa przed trybunałem.
Co najmniej 1000 ukraińskich bojowników, w tym członkowie batalionu Azow, zostało w zeszłym tygodniu wziętych do niewoli i wywiezionych na terytorium kontrolowane przez Rosję. Wcześniej siły rosyjskie zajęły stalownię Azowstal w Mariupolu.
Większość żołnierzy Azowa jest przetrzymywana w więzieniu w Ołeniwce, wiosce w okupowanym przez Rosję Doniecku. Ciężko rannych umieszczono w szpitalu w mieście Nowoazowsk, również w okupowanym przez Rosję Doniecku. Kateryna Prokopenko, która kilka dni temu rozmawiała telefoniczne ze swoim mężem, powiedziała, że według jej wiedzy żaden z bojowników nie został przewieziony do Rosji.
Kateryna Prokopenko: nie wiem, czy mąż mógł swobodnie rozmawiać
Denisowi Prokopenko pozwolono na krótką rozmowę z żoną. - Powiedział, że z nim wszystko w porządku. Pytał się, co u mnie słychać - relacjonuje Kateryna w rozmowie z dziennikiem "The Guardian". - Słyszałam z innych źródeł, że warunki są bardziej lub mniej zadowalające - dodała.
- Są karmieni, dostają wodę. Warunki spełniają wymagania i w tym krótkim okresie nie stosowano wobec nich przemocy - przekazała brytyjskiemu dziennikowi żona żołnierza. - Co będzie dalej, oczywiście nie wiemy, ale w tej chwili są tam ONZ i Czerwony Krzyż, które kontrolują sytuację - dodała.
Prokopenko przyznała, że nie wie, czy jej mąż mógł swobodnie rozmawiać i czy nie był zmuszony do tego, by mówić, co mu kazano.
Żołnierze Azowa staną przed trybunałem?
Batalion Azow, jak przypomina "The Guardian", odegrał kluczową rolę w rosyjskim uzasadnieniu inwazji, która pierwotnie miała na celu "denazyfikację". Rosjanie uważają, że to organizacja terrorystyczna i nacjonalistyczna.
Azow powstał jako pułk ochotniczy w 2014 r. Walczył w Donbasie z siłami wspieranymi przez Rosję. Część żołnierzy i dowódców miała wówczas poglądy nacjonalistyczne, co znalazło wyraz m.in. w emblematach formacji. Później został wcielony do armii ukraińskiej.
Urzędnicy w Kijowie sugerują, że żołnierze Azowa mogliby zostać wymienieni w ramach wymiany więźniów. Niektórzy urzędnicy rosyjscy wzywają do postawienia ich przed sądem, a nawet egzekucji pod zarzutem "terroryzmu".
"Ich zbrodnie nie pozostaną bezkarne. Zmierzą się z międzynarodowym trybunałem, który kierownictwo DRL planuje powołać w republice" - poinformowała w środę rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.
Źródło: theguardian.com