Obraził prezydenta - chce się poddać karze
Przed bielskim sądem okręgowym ruszył proces Marka Witoszka oskarżonego o obrazę prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a także o piractwo komputerowe. Mężczyzna przyznał się do winy i chce dobrowolnie poddać się karze.
28.10.2008 | aktual.: 28.10.2008 12:55
24-letni Marek Witoszek, mieszkaniec Cieszyna, napisał program do pozycjonowania stron w internecie. Po wpisaniu w wyszukiwarce jednego z obraźliwych słów, na pierwszym miejscu pojawiała się oficjalna strona Lecha Kaczyńskiego. Tak było przez kilka miesięcy - do marca ubiegłego roku.
Internautę namierzyli śląscy policjanci. Oskarżony używał własnego komputera. Policjanci odnaleźli go po numerze IP. Na jego komputerze zainstalowane było nielegalne oprogramowanie. Sprawę z urzędu wszczęła cieszyńska prokuratura rejonowa.
Witoszek wraz ze swoim obrońcą, po konsultacji z prokuraturą, wystąpił o wymierzenie mu kary 1 roku i 2 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz grzywny w wysokości 700 złotych.
Oskarżony ma także przeprosić prezydenta. Forma pozostała jednak na razie nieustalona. Prokurator Andrzej Hołdys zażądał, by 24-latek uczynił to zamieszczając ogłoszenie w jednym z ogólnopolskich dzienników. Zdaniem obrońcy Jerzego Kamienieckiego, Witoszek obraził prezydenta za pośrednictwem internetu i tak też powinien przeprosić. Dlatego proponował, by Witoszek przesłał e-maila do prezydenta. E-mail byłby nieproporcjonalny, bo sprawa nabrała charakteru publicznego - odpowiedział prokurator.
Sędzia Miłosz Borowski postanowił, że forma przeprosin zostanie sprecyzowana podczas następnej rozprawy, 26 listopada. Wówczas prawdopodobnie zostanie ogłoszony wyrok.
Marek Witoszek mówił, że nie chciał obrażać prezydenta. Niczym się nie kierowałem. To był jedynie głupi żart, głupia zabawa. Dziś tego bardzo żałuję - powiedział. Zapewniał, że w przyszłości nie zamierza robić podobnych rzeczy.
"Twarde prawo, ale prawo"
Prokurator Hołdys pytany, czy sprawa nie jest zbyt błaha, by wytaczać proces, odparł, że Kodeks karny jest w tej dziedzinie kategoryczny. Jest stara rzymska zasada: Dura lex, sed lex - twarde prawo, ale prawo. Nazwanie głowy państwa jakimkolwiek słowem obraźliwym jest jego znieważeniem - tłumaczył. W Polsce toczy się tysiące spraw o ochronę dóbr osobistych, o znieważenie słowami wulgarnymi, mniej wulgarnymi, porównaniami. Bez względu, czy sprawa wygląda na błahą, czy nie - takie jest prawo - dodał.
Hołdys dodał, że Kancelaria Prezydenta nie wykazała zainteresowania sprawą. Została o niej jedynie poinformowana.