"Obiecajcie, że nie będzie koalicji z LPR i Samoobroną"
Niech premier obieca, że nie będzie koalicji
PiS z LPR i Samoobroną - tak wiceszef PO Bronisław Komorowski
skomentował wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego dotyczącą warunków,
od których szef rządu uzależnia rozmowy z liderem PO Donaldem
Tuskiem.
Niech Donald Tusk publicznie stwierdzi, że nigdy, pod żadnym pozorem, nie zawrze sojuszu z LiD. Chciałbym, żeby to powiedział, wtedy będziemy mogli rozmawiać. Jeżeli tego nie powie, to jest tylko pomocnikiem pana Kwaśniewskiego - mówił szef rządu na czwartkowej konferencji prasowej w Łodzi.
Komorowski odnosząc się do tej wypowiedzi stwierdził: My moglibyśmy zażądać od pana premiera jako warunku jakiejkolwiek w ogóle debaty, żeby to była kolejny raz składana obietnica, że nigdy więcej nie zrobi rządu z Romanem Giertychem i Andrzejem Lepperem.
Oczekujemy od pana premiera Kaczyńskiego, że w sposób jednoznaczny odetnie się od takiej możliwości - dodał Komorowski. Jego zdaniem, takie żądanie byłoby tym bardziej uzasadnione, że taki rząd już istniał.
W opinii Komorowskiego, formułowanie przez J. Kaczyńskiego takich warunków wobec Platformy ma służyć "podważeniu podstawowej misji PO, którą jest budowanie alternatywy wobec PiS i LiD".
"PiS chce lewarować lewą nogę"
Polityk ocenił też, że organizowanie debaty Jarosław Kaczyński- Aleksander Kwaśniewski to "chęć lewarowania lewej nogi". PiS i lewica razem próbują pomniejszyć szanse wyborcze Platformy, mówić wprost kradnąc minuty w telewizji publicznej i przyznając je naszym konkurentom - stwierdził.
Komorowski zadeklarował, że jedynym środowiskiem, z którym "na chwilę obecną" przewiduje współpracę po wyborach, jest PSL. Sądzę, że wystarczy głosów Platformy i PSL, by zbudować większość - zaznaczył.
Platforma jest dumna, że w przeciwieństwie do PiS, który jest kompletnie osamotniony na polskiej scenie politycznej, bo zniszczył wszystkie swoje możliwości koalicyjne, ma duży potencjał koalicyjności i to na prawo, i na lewo - podkreślił Komorowski.
Jednak urok wielu możliwości koalicyjnych polega na tym - mówił - że one są, a nie, że się ogłasza, że będzie się je konsumowało po wyborach.