Obce wojska wedją do Libii? "To da odwrotny skutek"
Minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle oświadczył w Bratysławie, że jest przeciwny ewentualnej interwencji wojskowej w Libii. Wezwał natomiast do nałożenia nowych sankcji na rząd libijski. Z kolei szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini oświadczył, że jego kraj nie weźmie udziału w ewentualnej operacji militarnej w Libii, gdyby do niej doszło.
03.03.2011 | aktual.: 03.03.2011 20:17
- Nie bierzemy udziału i nie podzielamy dyskusji na temat interwencji zbrojnej, ponieważ sądzimy, że przyniosłaby zupełnie odwrotny skutek od oczekiwanego - powiedział na spotkaniu z szefami dyplomacji państw Grupy Wyszehradzkiej. Ocenił, że wszelkie sugestie interwencji w Libii jedynie wspierają reżimową propagandę.
- Chcemy za to izolacji rodziny (Muammara) Kadafiego - mówił Westewelle.
Bardziej dotkliwe sankcje
Jego zdaniem sankcje Unii Europejskiej, którymi objęty jest rząd w Trypolisie, nie są wystarczające. Podkreślił, że sankcje nie powinny być wymierzone w obywateli Libii, ale w samego Kadafiego.
- Rozsądną propozycją byłoby zamrożenie wszelkich przepływów pieniężnych do Libii w najbliższych miesiącach, ponieważ jest bardzo ważne, aby (...) dyktator nie otrzymywał żadnych nowych środków na wynajęcie kolejnych brutalnych morderców, dokonujących potworności na Libijczykach - zaznaczył szef niemieckiej dyplomacji.
Niemiecki minister sprzeciwił się także wprowadzeniu zakazu lotów nad Libią. - Mamy tam tysiące obcokrajowców i chcemy ich stamtąd wywieźć, to priorytet - mówił.
Guido Westerwelle przebywał na Słowacji na spotkaniu przedstawicieli resortów spraw zagranicznych państw Grupy Wyszehradzkiej - Czech, Polski, Słowacji i Węgier - z szefami dyplomacji krajów objętych unijnym programem Partnerstwa Wschodniego: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Towarzyszyła mu szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton.
Włochy mówią "nie"
- Kategorycznie wykluczam, by Włochy mogły uczestniczyć w akcji militarnej w Libii, z oczywistych powodów, związanych z naszą kolonialną przeszłością - powiedział Frattini w wywiadzie dla dziennika "Avvenire".
- Najwyżej możemy oddać do dyspozycji logistycznej nasze bazy, ale w tym przypadku potrzebny jest jasny mandat międzynarodowy ONZ - wyjaśnił szef dyplomacji.
Zapytany o to, czy nie odczuwa zakłopotania, potępiając teraz przywódcę Libii Muammara Kadafiego, zawsze uważanego za uprzywilejowanego partnera, szef MSZ odparł: To jest to samo zakłopotanie, które powinno odczuwać wielu światowych przywódców.
- Liczy się to, że dzisiaj Włochy razem z ogromną większością krajów świata nie chcą mieć już nic wspólnego z Kadafim - oznajmił minister spraw zagranicznych Włoch.