Obama i Romney walczą do ostatniej minuty - w USA trwają wybory prezydenckie
Przed lokalami wyborczymi w USA, zorganizowanymi przeważnie w bibliotekach, szkołach i salach w budynkach lokalnych samorządów, ustawiają się długie kolejki. Barack Obama i jego republikański rywal Mitt Romney do końca walczyli o głosy wyborców.
Romney przyjechał do kluczowych dla zwycięstwa stanów Ohio i Pensylwania, aby spotkać się z wyborcami i zabiegać o ich poparcie. Obama przybył do Chicago, gdzie odwiedził sztab swojej kampanii. Usiadł tam za stołem i osobiście dziękował telefonicznie ochotnikom, którzy przez wiele tygodni mobilizowali demokratycznych wyborców do udziału w głosowaniu.
Akcja nakłaniania obywateli do udziału w wyborach miała - zdaniem ekspertów - zasadnicze znaczenie zwłaszcza dla Partii Demokratycznej. W odróżnieniu od Republikanów, którzy - jak wynika z sondaży - byli silniej zmotywowani do wyborów, wielu demokratycznych wyborców było pogrążonych w apatii wskutek uciążliwości życia po kryzysie i recesji oraz rozczarowania rządami Obamy.
Amerykanie wybierają prezydenta, a także nowy Kongres, gubernatorów i legislatury stanowe oraz władze lokalne. Decydują też o zatwierdzeniu nowych praw w plebiscytach powszechnych w różnych stanach.
W Nowym Jorku i w stanie New Jersey, gdzie huragan Sandy poczynił ogromne spustoszenia, przygotowano prowizoryczne pomieszczenia do głosowania.
Ponad 30 milionów wyborców skorzystało z możliwości wcześniejszego głosowania, dostępnej w większości stanów. Uczynił to m.in. prezydent Barack Obama, który zagłosował w Chicago już 25 października. Jego republikański rywal do Białego Domu Mitt Romney oddał głos we wtorek rano czasu USA w Belmont w stanie Massachusetts.
Kampania prezydencka była najdroższa w historii USA i trwała do samego dnia wyborów.
W Chicago prezydent kurtuazyjnie pogratulował Romneyowi "ożywionej kampanii", ale wyraził przekonanie, że zwycięży. - Uważamy, że wystarczy nam głosów, aby wygrać - powiedział, używając zwyczajowej przy takich okazjach liczby mnogiej.
Sondaże do końca wskazywały, że szanse obu kandydatów są praktycznie wyrównane, z lekką przewagą Obamy.
W poniedziałek obaj kandydaci odwiedzili po kilka stanów "wahających się" na kogo głosować, jak Ohio, Wirginia, Floryda i Iowa. W przemówieniach w Wirginii Romney podkreślał, że jest "kandydatem przyszłości i zmiany". - Jutro będzie nowym początkiem. Jutro, 6 listopada, zbierzemy się, by budować nową przyszłość - powiedział.
Jak zauważono, była to zmiana tonu kandydata GOP, który poprzednio głównie atakował Obamę i malował czarny obraz sytuacji kraju.
Do południa czasu USA głosowanie odbywało się bez poważniejszych incydentów. Tylko w Pensylwanii doszło do rękoczynów, gdy działacze Partii Republikańskiej, którzy chcieli monitorować przebieg głosowania, zostali w kilku dzielnicach Filadelfii siłą usunięci z lokali wyborczych.