Obama dzwonił do Tuska, prosił o żołnierzy
Premier Donald Tusk rozmawiał telefonicznie z prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki Barackiem Obamą. Trwająca pół godziny rozmowa odbyła się z inicjatywy strony amerykańskiej i dotyczyła nowej strategii sił NATO w Afganistanie.
01.12.2009 | aktual.: 01.12.2009 20:48
Politycy podkreślili wagę solidarności w działaniach Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz respektowania zapisów art. 5. Traktatu Waszyngtońskiego. Artykuł ten w przypadku zbrojnej napaści na państwa NATO nakłada na pozostałych członków Paktu Północnoatlantyckiego obowiązek udzielenia niezwłocznej pomocy.
Obaj przywódcy wyrazili także zadowolenie z zakończenia negocjacji w sprawie umowy SOFA. Umowa regulująca zasady stacjonowania w Polsce wojsk amerykańskich ma zostać podpisana w przyszłym tygodniu.
Premier Donald Tusk powiedział w TVN24, że w przypadku Amerykanów chodzi o 30 tys. dodatkowych żołnierzy. Premier powiedział, że nie ma jeszcze decyzji, o ile zwiększy się polski kontyngent. - Mówimy o kilkuset żołnierzach - dodał. Jak ocenił, misja w Afganistanie to "jest inwestycja w bezpieczeństwo Polski".
Szef rządu zaznaczył, że Obama zapewnił go, że wysłanie do Afganistanu nowych żołnierzy ma doprowadzić w efekcie do rozpoczęcia redukcji zaangażowania wojskowego "już po osiemnastu miesiącach".
Prezydent USA Barack Obama ma zamiar ogłosić o godz. 20 (czasu lokalnego, o 2 nad ranem czasu polskiego) plan wysłania do Afganistanu dodatkowych wojsk w liczbie 34 tysięcy żołnierzy. Obama przedstawi ten plan w przemówieniu w Akademii Wojskowej West Point, transmitowanym bezpośrednio przez telewizję.
Administracja amerykańska liczy także na wysłanie przez sojuszników USA co najmniej 5 tysięcy nowych żołnierzy do sił NATO w Afganistanie.
Wraz z nowymi oddziałami liczebność sił USA w Afganistanie wzrośnie do około 100 tysięcy żołnierzy. Razem z kontyngentami z krajów sojuszniczych będzie to ponad 140 tysięcy, wliczając w to siły wsparcia (które nie są uwzględniane w niektórych relacjach).
Oznacza to niemal potrojenie militarnej obecności USA w Afganistanie od czasu, kiedy Barack Obama objął władzę. Prezydent nazwał w lecie operację afgańską "wojną z konieczności, nie z wyboru".
Obama przez ponad trzy miesiące wahał się z decyzją o zwiększeniu kontyngentu w Afganistanie, czego dowódca sił USA i NATO w tym kraju, generał Stanley McChrystal, domagał się od końca sierpnia.
W USA znacznie spadło poparcie dla wojny w Afganistanie w związku z pogorszeniem się tam sytuacji militarnej i rosnącymi stratami wojsk amerykańskich. Przywódcy Demokratów w Kongresie byli przeciwni wysyłaniu dodatkowych wojsk, podobnie jak wiceprezydent Joe Biden.
Nowe siły będą przybywać do Afganistanu etapami, począwszy od stycznia. Większość żołnierzy będzie rozmieszczonych na południu kraju w prowincji Kandahar, która jest główną bazą talibów.
W przemówieniu w West Point Obama ma także powiedzieć, jak rząd sfinansuje zwiększone zaangażowanie w Afganistanie. Podkreśli również, że amerykańscy żołnierze nie pozostaną tam bez końca i przedstawi ramowy plan ich wycofania w miarę stabilizowania się sytuacji.
Tempo wycofywania się wojsk - podkreślił rzecznik Białego Domu Robert Gibbs - będzie zależeć od postępów w szkoleniu armii i policji afgańskiej, które będą stopniowo przejmować od sił USA i NATO zadania ochrony bezpieczeństwa kraju.
Administracja skorygowała jednak w dół początkowy ambitny plan wyszkolenia wojska i policji w sile 400 tysięcy ludzi. Obecnie zamierza się ich wyszkolić znacznie mniej.
Brytyjski premier Gordon Brown powiedział w poniedziałek, że liczebność armii afgańskiej ma zostać zwiększona do 134 tysięcy w przyszłym roku.
Obama ma w swoim przemówieniu wyznaczyć też szereg celów, które powinien osiągnąć rząd afgański i prezydent Hamid Karzaj. Cele te będą warunkiem dalszego zaangażowania USA w Afganistanie. Chodzi m.in. o skuteczniejszą walkę z korupcją - plagą kraju, która ułatwia zadanie talibom.