O której godzinie była katastrofa?
Badane są wszystkie możliwe wersje przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, w tym prawidłowość postępowania osób odpowiedzialnych za kierowanie ruchem lotniczym - głosi wspólny komunikat Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
"Dotychczas żadna z założonych wersji śledczych nie została w sposób procesowy zweryfikowana negatywnie; żadna też nie zyskała statusu wersji dominującej" - podali w tym komunikacie rzecznicy Prokuratury Generalnej - Mateusz Martyniuk oraz Naczelnej Prokuratury Wojskowej - płk Zbigniew Rzepa. Nie ujawnili jednak, jakie to wersje.
Według nich obecnie nie można jeszcze podać oficjalnie godziny zderzenia samolotu z ziemią, gdyż nadal trwa odczytywanie rejestratorów samolotu. Podkreślono, że by ustalić dokładny czas katastrofy Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi czynności: przesłuchania świadków i analizy dokumentów związanych z lotem.
Tymczasem media podają, że samolot rozbił się nieco wcześniej niż dotychczas podawano - za moment katastrofy przyjęto godz. 8.56 czasu polskiego. Według "Gazety Wyborczej" tzw. czwarty rejestrator rozmów MARS zatrzymał się o godz. 8.41. "Dziennik Gazeta Prawna" podał zaś, że o godz. 8.39 została zerwana linia energetyczna w pobliżu lotniska w Smoleńsku; miał to uczynić właśnie nisko lecący Tu-154. Zdaniem "Dziennika Gazeta Prawna" 8.56 to godzina, w której zawyły syreny alarmowe na tym lotnisku.
Warunki pogodowe pogarszały się z minuty na minutę
W komunikacie ujawniono, że prokuratura wojskowa dysponuje filmem obrazującym "zmiany warunków meteorologicznych w bezpośredniej bliskości lotniska "Siewiernyj" w Smoleńsku z kierunku i w czasie planowanego podejścia do lądowania samolotu". "Z ponadgodzinnego nagrania filmowego wynika wyraźnie, że warunki pogodowe pogarszają się z minuty na minutę, widać też wyraźnie pogłębiającą się mgłę. Na powyższe okoliczności przesłuchano w charakterze świadka autora filmu" - głosi komunikat.
Podano w nim też m.in., że na potrzeby śledztwa zabezpieczono próbki paliwa, którym zatankowano samolot na lotnisku w Warszawie i zasięgnięto opinii biegłego dla sprawdzenia, czy paliwo spełniało wymagane parametry. "Z uzyskanej opinii wynika, iż paliwo zbadane w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych spełniało wymagania określone w normie dla paliwa lotniczego JET A-1 stosowanego w lotnictwie wojskowym oraz w dokumencie AFQRJOS dla paliwa stosowanego w lotnictwie cywilnym" - poinformowano.
Ponadto rzecznicy podali, że do prokuratury wpłynęła już opinia biura badań kryminalistycznych ABW filmu z miejsca katastrofy, opublikowanego w internecie. Z opinii wynika, że w filmie są "krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety w języku rosyjskim oraz wypowiedzi mężczyzn w języku polskim. Niektórych słów nie zdołano odtworzyć ze względu na dużą ilość zakłóceń oraz mały odstęp sygnału od szumu".
"W trakcie badań nie znaleziono dowodów na dokonywanie ingerencji w ciągłość zapisu, stwierdzono jednak fakt modyfikacji formatu nagrania i powtórny zapis do pliku" - poinformowano. Zdaniem biegłych nie można wykluczyć, że zapisy "były wielokrotnie poddawane kompresji, co mogłoby spowodować zatarcie nawet bardzo widocznych śladów ingerencji w ich ciągłość".
Odgłosy wystrzałów przedmiotem śledztwa
"Odnośnie ewentualnych odgłosów wystrzałów, biegli stwierdzili, że z uwagi na występowanie silnych zakłóceń, w tym pochodzących prawdopodobnie od podmuchów powietrza, małym stosunkiem sygnału do szumu, podejrzeniem modyfikacji formatu nagrania, nie była możliwa jakakolwiek pomiarowa analiza odgłosów przypominających wystrzał. Kwestia ta będzie przedmiotem dalszych czynności procesowych" - podaje komunikat.
Śledztwo w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym", w której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu Tu-154 101 Sił Powietrznych, w tym Prezydent RP Lech Kaczyński oraz członkowie załogi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła w dniu tragedii. Dotychczas przesłuchała ona 60 świadków na okoliczność przygotowania i organizacji lotu, w tym funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, pilotów 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego i inne osoby. Planowane są dalsze przesłuchania. Trwa też analiza dokumentacji lotu.
Wtorkowy komunikat podkreśla, że "niezależnie od tego postępowania, Prokuratura Federacji Rosyjskiej, zgodnie z zasadą terytorialności, wszczęła własne śledztwo w sprawie tej katastrofy. W aktualnym stanie prawnym nie jest możliwe prowadzenie przez polskich prokuratorów śledztwa na terenie innego państwa".
Podkreślono, że postawą obecności polskich prokuratorów przy wykonywaniu czynności realizowanych przez Prokuraturę Federacji Rosyjskiej jest Europejska Konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych z 1959 r. Na podstawie tego aktu prawnego polska prokuratura skierowała do prokuratury rosyjskiej trzy wnioski o pomoc prawną. "Zawarta w 1996 r. między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską umowa o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych będzie miała zastosowanie tylko wówczas jeżeli będzie regulowała daną instytucję prawną nieuregulowaną we wspomnianej Konwencji" - podano w komunikacie.
Podkreślono w nim, że polskie śledztwo jest niezależne od badań wykonywanych przez komisje badań wypadków lotniczych. "Polska prokuratura nie będzie związana raportami tych komisji. Raporty przedstawione przez komisje zostaną włączone do akt śledztwa jako dowód w sprawie, podlegający następnie swobodnej ocenie przez prowadzącego sprawę prokuratora" - głosi komunikat.
Samolot Tu-154 wiozący delegację na rocznicę zbrodni katyńskiej rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W katastrofie zginęło 96 osób - wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką, parlamentarzyści, najwyżsi dowódcy wojska, duchowni i przedstawiciele rodzin polskich obywateli pomordowanych przed 70 laty w Katyniu.