O dwóch takich, co wzięli SLD
Łączy ich nie tylko to, że stoją na czele SLD. Wiele wspólnego można znaleźć także w ich biografiach, poczynając od roku urodzenia - 1974. Zarówno Olejniczakowi, jak i Napieralskiemu wróżono karierę. Choć nikt się nie spodziewał, że zrobią ją tak szybko.
06.06.2005 | aktual.: 06.06.2005 06:53
Wojciech Olejniczak, nazywany "Gorącym kubkiem", najpierw został najmłodszym ministrem w historii III RP, teraz najmłodszym szefem partii. Choć początkowo wszystko wskazywało na to, że zwiąże swoje losy z PSL, bo pierwsze kroki stawiał w Związku Młodzieży Wiejskiej (od 1999 r. do 2002 r. był nawet przewodniczącym Rady Krajowej ZMW). Dopiero w 1998 r. zdecydował się na SLD.
Grzegorz Napieralski, najmłodszy sekretarz generalny w historii Sojuszu, od początku swój polityczny życiorys związał z SLD. - Dla mnie wstąpienie do tej partii podyktowane było określonym światopoglądem i przekonaniem, że Polska powinna być państwem prospołecznym - mówi.
Z miłości do "Olka"
Dla Olejniczaka punktem zwrotnym w politycznej biografii była kampania prezydencka w 2000 r. Z parlamentu studenckiego trafił do samego centrum politycznego światka. Był jedną z dziewięciu osób w sztabie prezydenta Kwaśniewskiego (obok Krzysztofa Janika i Ryszarda Kalisza)
. Najwyraźniej się sprawdził, bo po wyborach prezydent zrobił go jednym ze swoich doradców.
Napieralski zaangażował się w kampanię w Szczecinie. Był wówczas sekretarzem Rady Miejskiej SdRP. W Szczecinie zdobywał pozostałe polityczne szlify. W 1999 r. został sekretarzem rady wojewódzkiej, a w 2001 r. przewodniczącym Rady Miejskiej Sojuszu. Gdy miał 26 lat wybrano go do Rady Krajowej SLD. Jego politycznym promotorem był Jacek Piechota, zachodniopomorski baron. Gdy Piechota odszedł z regionu, zastąpił go właśnie Napieralski.
Ambitny Olejniczak szybko zyskiwał sympatię najważniejszych osób w Sojuszu. W 2001 r., na wniosek Krzysztofa Janika, ówczesnego sekretarza generalnego, znalazł się w Krajowym Komitecie Wykonawczym SLD. Był odpowiedzialny za kontakty medialne oraz relacje z 40 działającymi w Sojuszu platformami programowymi.
- To było jak rzucenie na głęboką wodę. Wymagało dobrych znajomości wewnątrzpartyjnych i umiejętności porozumienia się z ludźmi spoza ugrupowania - wspomina jeden z działaczy młodzieżówki Sojuszu.
Droga na Wiejską
W 2001 r. stawiający na młodych Sojusz dał im miejsca na liście wyborczej do Sejmu. Olejniczak startował z piątego miejsca w okręgu sieradzkim. W kampanii wykorzystał doświadczenia nabyte w sztabie Kwaśniewskiego. Dużo jeździł po terenie, spotykał się z ludźmi. Zagłosowało na niego aż 11500 osób. Napieralski choć startował, na wejście do Sejmu musiał czekać prawie trzy lata. W wyborach uzyskał bowiem dopiero trzeci wynik. Na Wiejskiej znalazł się w ubiegłym roku, gdzie zajął miejsce wybranego do Parlamentu Europejskiego Bogusława Liberadzkiego. Co prawda, mandat należał się drugiemu na liście Januszowi Winiarczykowi, obecnemu staroście powiatu myśliborskiego, jednak ten uznał, że nie chce zmian w życiu.
Bycie posłem było marzeniem Napieralskiego od dawna. Po rocznej pracy w parlamencie zdania nie zmienił. Mimo że prestiż polityków dramatycznie spadł. - Gdybym wychodził z założenia, że będę wykonywał zawód, który cieszy się w danym momencie społecznym poparciem, to dzisiaj byłbym lekarzem, jutro strażakiem. Albo jest się działaczem i chce się wejść do polityki, albo nie. To jest właśnie ogromne wyzwanie, które mnie nakręca - twierdzi.
Olejniczak zapisał się do sejmowych Komisji Rolnictwa i Europejskiej. Radził sobie bardzo dobrze. - Często zabierał głos i widać było, że znał się na rolnictwie - wspominała Danuta Hojarska z Samoobrony pracująca z Olejniczakiem w Komisji Rolnictwa. - Jest bardzo kontaktowy. Kiedyś pojechałam z nim na spotkanie z rolnikami. Ich pierwsza reakcja: "Boże, jaki młody!". Ale szybko nawiązało się między nimi porozumienie.
Dla posłanki Samoobrony był nie tylko kompetentny: - Jest bardzo kulturalny, czego nie można powiedzieć o wszystkich posłach. W przeciwieństwie do tych z PiS czy PO zawsze mówił dzień dobry i pierwszy się kłaniał kobiecie, nawet jeśli znał ją tylko z widzenia.
Młodzi robią porządki
Kiedy w 2003 r. premier Leszek Miller zobaczył Olejniczaka, jak świetnie radzi sobie na spotkaniach z rolnikami, zaproponował mu funkcję pełnomocnika rządu ds. dostosowania rolnictwa do wymogów UE. Olejniczak został sekretarzem stanu w resorcie rolnictwa. Zajmował się m.in. aktywizacją wsi, rynkiem pracy w rolnictwie oraz ubezpieczeniami społecznymi. Jak na 29-latka był to błyskawiczny awans. Ale nie poprzestał na tym.
Trzy miesiące później (1 kwietnia) zastąpił ustępującego ministra, Adama Tańskiego. Miller zaryzykował. Jak się po czasie okazało, była to jedna z jego najlepszych decyzji.
29-letni minister zaskoczył i swoich kolegów, i opozycję. Do resortu szybko wprowadził nowe porządki - ściągnął młodych działaczy (35-letniego Wojciecha Pomajdę zrobił prezesem AMiRR), usunął "nieusuwalnych" i wprowadził dyscyplinę wśród urzędników. Choć wróżono mu, że nie zdąży ani z dopłatami, ani z wprowadzeniem systemu IACS, pieniądze z UE rolnicy dostali o dwa miesiące wcześniej, niż planowano. Bez problemów wprowadzono też program IACS. Olejniczak zyskał opinię najsprawniejszego ministra w rządzie.
Napieralski w tym samym czasie wprowadzał nowe porządki w Zachodniopomorskiem. Przyciągnął wielu młodych ludzi, którzy w szybkim czasie zdobyli zaufanie wyborców i mandaty radnych. Potrafił też dogadać się ze starymi działaczami SLD w regionie. Zyskał wizerunek sprawnego organizatora i człowieka kompromisu. To spowodowało, że w marcu ubiegłego roku został wiceprzewodniczącym SLD. Szczecińskie wzorce chce powtórzyć w partii. - To nie jest walka pokoleń, ale umiejętne wymieszanie - przekonuje i dodaje: - Nie możemy zupełnie odciąć się od starszych kolegów. Przecież jak wprowadzimy wyłącznie młodych, bez doświadczenia, to zostaną przez konkurencyjne partie zadeptani.
Młodzi wykształceni
Wojciech Olejniczak studiował na Wydziale Ekonomiczno-Rolniczym warszawskiej SGGW. Naukę rozpoczął jednocześnie na dwóch kierunkach: zarządzanie i marketing w agrobiznesie (magisterskie) oraz rynek rolny i spółdzielczość (trzyletnie, inżynierskie). Kiedy dostał propozycję objęcia teki ministra rolnictwa, był w trakcie studiów doktoranckich. Tytuł doktora ma już jego żona, także absolwentka SGGW. Najstarszy z braci, Cezary Olejniczak, kończył SGH i od kilku lat jest dyrektorem oddziału Agencji Rynku Rolnego. Najmłodszy, Michał, studiuje na dwóch fakultetach - prawie i socjologii.
- Na pewno wybijał się wśród studentów. Nie był jak inni, którzy chcą tylko zakuć, zdać i zapomnieć - wspominał Wojciecha Olejniczaka Janusz Piechociński, poseł PSL. Naukę dzielił z działalnością w samorządzie studenckim. W 1999 r. został nawet przewodniczącym Parlamentu Studenckiego RP.
Grzegorz Napieralski jest absolwentem politologii Uniwersytetu Szczecińskiego. Studiuje też na Wydziale Ekonomii. W jego ślady poszedł młodszy brat, który kończy właśnie politologię. Żona Małgorzata ukończyła Instytut Kultury Fizycznej Uniwersytetu Szczecińskiego. Jest trenerem pływania, ma też specjalizację z piłki siatkowej. Kończy studia podyplomowe - fizjoterapia i masaż w odnowie biologicznej.
Jaka lewica?
Olejniczakowi zarzuca się brak wyrazistych poglądów. Gdy został ministrem rolnictwa, w wywiadach apelował o niezaognianie stosunków z Kościołem, przestrzegał też, by "nie popsuć atmosfery kompromisu wokół kwestii aborcji" i "nie rozbudzać nadziei" na przyjęcie ustawy o związkach partnerskich. Lewicowość to dla niego przede wszystkim wrażliwość społeczna. Jako szef lewicowej partii będzie jednak musiał nabrać nieco więcej lewicowych rumieńców.
Bardzo różnie postrzegane są też poglądy Napieralskiego. Jedni mówią o nim: lewicowiec z krwi i kości, drudzy - że bliżej mu do liberała. - Najłatwiej jest przypinać etykietki. Nie jestem liberałem z PO, który mówi: jesteś kowalem swego losu, państwu nic do tego. Ale komunistą też nie jestem - tłumaczy.
Napieralskiego złości parlamentarny bełkot i partyjne rozgrywki. - Ludzie nie chcą kłótni i zadawania razów w stylu - ten jest głupi, a tamten ma kochankę. Chcą konkretów w postaci rozwiązywanych problemów. Życie prywatne każdego człowieka jest jego sprawą. Byle nie kradł i nie krzywdził innych ludzi - zaznacza.
Ma nadzieję, że jego pokolenie zmieni obraz i język polskiej polityki, zarówno po lewej, jak i prawej stronie sceny politycznej. - Bo nie zrobią tego Rokita, Kaczyńscy ani działacze Samoobrony - uważa. A jednocześnie ani jeden, ani drugi nie odżegnuje się od przyszłych debat z liderami prawicy, z Kaczyńskimi, Rokitą, Giertychem. - Nie mam żadnych obaw. Przecież jako wiceprzewodniczący nieraz stawałem z nimi w szranki - zapowiada Napieralski. A Olejniczak dodaje: - Nie mam najmniejszego oporu. Będziemy twardzi.
Oczekuje się od nich, że zmienią oblicze lewicy. Czy im się uda? Kiedy rok temu Olejniczak wymieniany był jako kandydat na szefa SLD, mówił: - Lewica przeżywa kryzys, nie ma dobrej prasy. Zaszkodziły jej osoby, które okazały się personalnymi wpadkami. A jednak nadal umieszcza się je na listach wyborczych, a nawet wybiera do Sejmu. Chciałbym, żeby SLD był partią umiejącą takich ludzi usuwać z polityki. Czy dziś, już jako szef Sojuszu, wierzy, że jest to możliwe?
Joanna Tańska
Tomasz Sygut