NSA: Donald Tusk nie musi udostępniać notatek z rozmów z Władimirem Putinem
Notatki z rozmów telefonicznych z 2010 r. między premierem Donaldem Tuskiem a ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem nie będą ujawnione - orzekł Naczelny Sąd Administracyjny. - Powszechny dostęp do wszystkich informacji wytwarzanych przez władze publiczne jest absurdem, cieszę się, że sąd podzielił te dość ewidentne i oczywiste przesłanki - powiedział Tusk.
- Wyobraźcie sobie kraj, w którym wszystkie absolutnie rozmowy prowadzone przez dyplomatów wszystkich szczebli, z przywódcami państw włącznie, podlegają następnie powszechnej publikacji, ujawnieniu, omówieniu, komentarzom - powiedziała sędzia sprawozdawca Irena Kamińska, uzasadniając wyrok. Jej zdaniem doprowadziłoby to do sytuacji, że przywódcy w ogóle by ze sobą nie rozmawiali albo porozumiewali się tylko zdawkowo.
"Kontekst smoleński zawsze będzie budził dwuznaczności"
- Ktoś, kto domagałby się pełnego dostępu do wszystkich dyplomatycznych poufności i tajemnic, jutro zażąda - w ramach ustawy o dostępie do informacji publicznej - informacji z wywiadu i kontrwywiadu. Jest jakaś granica, za którą zaczyna się absurd i z całą pewnością powszechny dostęp do wszystkich informacji wytwarzanych przez władze publiczne jest absurdem. Cieszę się bardzo, że sąd podzielił, moim zdaniem, dość ewidentne i oczywiste przesłanki - powiedział premier we wtorek na konferencji prasowej.
Jak ocenił, dyplomacja - w wielu sprawach - to dziedzina życia, która wymaga pewnej poufności czy dyskrecji. - Inaczej stracilibyśmy na własne życzenie jeden z najistotniejszych sposobów komunikowania własnych interesów - podkreślił Tusk.
Zdaniem premiera nie ma żadnych wątpliwości, że przesada - także w przypadku dostępu do informacji publicznej - jest czymś szkodliwym.
- Chcę podkreślić pewną fundamentalną zasadę relacji ze wszystkimi państwami - nie (tylko) z Rosją: jeśli moi rozmówcy - premierzy, prezydenci - będą żyli w świadomości, że każda rozmowa jest publikowana i dostępna publicznie, to żadna taka rozmowa nie będzie miała większego sensu, bo równie dobrze będziemy mogli się wymieniać swoimi stanowiskami na konferencjach prasowych - powiedział szef rządu.
Tusk dopytywany, czy zdejmie klauzulę tajności z notatki z rozmów telefonicznych z 2010 r., odpowiedział: z zasady nie będę zdejmował klauzuli poufności, ani wyższych klauzul z poczty dyplomatycznej czy z notatek prowadzonych rozmów. Bierzmy przykład z dojrzałych demokracji, czasami czeka się tam 50, czasem 100 lat, zanim ujawnia się tego typu materiały.
Premier przyznał jednocześnie, że zdaje sobie sprawę, iż kontekst smoleński zawsze będzie budził dwuznaczności czy podejrzliwość.
"Kontakty pomiędzy przywódcami wymagają poufności"
Sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego na skutek skargi prawnika Piotra Grodeckiego, który zażądał od kancelarii premiera kserokopii notatek z rozmów telefonicznych między Donaldem Tuskiem a Władimirem Putinem. Chodziło o rozmowy prowadzone w okresie od 3 lutego 2010 r. do 29 października 2010 r. Dwie z nich odbyły się 10 kwietnia 2010 r. - w dniu katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.
Kancelaria premiera odmówiła mu tych notatek, powołując się na ochronę informacji niejawnych. W sierpniu ub.r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że kancelaria nie naruszyła prawa. Po zapoznaniu się z treścią notatek sąd stwierdził, że nadanie im klauzul zastrzeżone i poufne było uzasadnione m.in. potrzebą dbania o politykę zagraniczną Polski - ich ujawnienie mogłoby mieć na nią szkodliwy wpływ, nie tylko w relacjach z Rosją.
Sąd wyjaśnił, że obywatelskie prawo dostępu do informacji publicznej nie jest nieograniczone i że zawsze należy pamiętać o zachowaniu proporcji między prawem obywatela a koniecznością ochrony innego dobra np. interesu publicznego.
Grodecki wniósł skargę kasacyjną, argumentując, że "niczym niekontrolowane nadawanie klauzul tajności" może prowadzić do naruszenia konstytucyjnego prawa do informacji publicznej. Zdaniem mężczyzny sąd nie wyjaśnił nawet, na czym miałaby polegać "szkodliwość" udostępnienia tych notatek.
Naczelny Sąd Administracyjny oddalił jednak we wtorek jego skargę. Podczas wtorkowej rozprawy Kamińska zaznaczyła, że należy oderwać się od kontekstu politycznego tej sprawy. Wyjaśniła, że niezależnie od tego, czy chodzi o katastrofę smoleńską, czy inne okoliczności, polityka zagraniczna i kontakty pomiędzy przywódcami państw wymagają pewnego zakresu poufności. - Jest to zasada ogólna - powiedziała.
Sędzia wyjaśniła, że chodzi o wzajemne zaufanie, poczucie odpowiedzialności za to, że rozmówca nam je okazuje. Dodała, że sfera dyplomacji, polityki zagranicznej, a nawet wiarygodność Polski uzasadniają ograniczenie prawa obywatela do dostępu do informacji publicznej dotyczącej rozmów przedstawicieli najwyższych władz państwowych.
NSA zapoznał się z notatkami i przyznał, że odmowa ich udostępnienia była uzasadniona. Nie ze względu na treść, ale ze względu na rangę tych rozmów. Sąd uznał, że przywódca państwa ma prawo rozmawiać z innym przywódcą państwa w sposób poufny i to oni powinni ocenić, czy ujawnić treść takiej rozmowy, czy nie.
Podobnie Naczelny Sąd Administracyjny orzekł w czerwcu ub.r. w sprawie rozmów polskich delegatów (w tym premiera) z delegacją Serbii, przeprowadzonych w maju 2011 r. NSA uznał wówczas, że zasadnie kancelaria premiera utajniła notatki, ponieważ - jak stwierdził - "polityka zagraniczna jest delikatną materią, a ujawnianie dowolnych informacji z rozmów politycznych, niekoniecznie o charakterze publicznym, może podważyć zaufanie naszych partnerów na arenie międzynarodowej".