PolskaNPW o katastrofie Tu-154. Są zarzuty dla Rosjan. Gen. Błasik mógł być w kokpicie

NPW o katastrofie Tu‑154. Są zarzuty dla Rosjan. Gen. Błasik mógł być w kokpicie

Za główną przyczynę katastrofy smoleńskiej biegli uznali działanie załogi tupolewa - powiedział Ireneusz Szeląg z Naczelnej Prokuratury Wojskowej podczas konferencji nt. przyczyn katastrofy smoleńskiej. NPW poinformowała też o postawieniu zarzutów dwóm rosyjskim kontrolerom lotu m.in. o nieumyślne spowodowanie wypadku lotniczego. Okazało się również, że w kokpicie prezydenckiego samolotu mógł przebywać gen. Andrzej Błasik.

27.03.2015 | aktual.: 27.03.2015 13:31

- Śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do 10 października 2015 r. - poinformował rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz Wójcik na początku konferencji.

Błędy załogi TU-154

Według opinii biegłych do katastrofy przyczyniły się niewłaściwe działania załogi TU-154. Wojskowy prokurator okręgowy pułkownik Ireneusz Szeląg tłumaczył, że polegało ono m.in. na zniżaniu samolotu przez dowódcę statku powietrznego poniżej warunków minimalnych. Nie wydano również komendy odejścia na drugi krąg.

Jak podkreślił prokurator, było to działanie nieadekwatne do warunków meteorologicznych. Na zewnątrz panowała bowiem mgła. Przypomniał, że około 15 minut przed katastrofą członek polskiej załogi samolotu JAK 40 przekazywał drogą radiową załodze Tupolewa informacje, że nad lotniskiem w Smoleńsku jest mgła. - Dowódca samolotu TU-154 nie miał zatem prawa wobec braku niewidzialności ziemi zejść poniżej 120 metrów - mówił Szeląg.

Brak uprawnień członków załogi

Jako kolejną z przyczyn katastrofy biegli wskazali naruszenie reguł określonych w instrukcji użytkowania samolotu, a także niewłaściwe wytypowanie członków załogi samolotu. Do lotu wyznaczono bowiem osoby "bez ważnych uprawnień lub wręcz bez uprawnień, do wykonywania lotów na tym typie samolotu".

- Jak wynika z opinii, spośród załogi jedynie technik pokładowy posiadał ważne uprawnienia do wykonywania tego lotu w tym dniu - zaznaczył płk Szeląg.

Biegli wykazali również szereg nieprawidłowości i niedopatrzeń podczas organizacji wyjazdu. Jak wyjaśniono ówczesny szef KPRM nie wystawił formalnego zamówienia na przeprowadzenie lotu wymaganego typu.

- Praca fonoskopów wskazuje na możliwość przebywania w kabinie pilotów gen. Andrzeja Błasika. Istnieją okoliczności wskazujące na to, że gen. Błasik przebywał w kokpicie bądź też jego bezpośrednim sąsiedztwie. Ale ówczesne przepisy nie wymagały zachowania bezwzględnej sterylności w kokpicie - stwierdził prokurator Szeląg. Dodał jednak, że ktokolwiek był na pokładzie poza załogą, miał status pasażera.

- Nikt nie miał prawa wydawać żadnych poleceń członkom załogi samolotu - stwierdzil Ireneusz Szeląg.

Każdy samolot rejsowy poniżej wysokości 10 000 stóp musi zachować tzw. kokpit sterylny, czyli nikt poza pilotami nie może w nim przebywać, nawet pozostali członkowie załogi (stewardessa, steward). Dopiero po przekroczeniu tej wysokości piloci mogą wpuścić innych członków załogi do kokpitu.

Zarzuty dla rosyjskich kontrolerów lotu

Prok. Szeląg poinformował też, że Naczelna Prokuratura Wojskowa postawiła zarzuty dwóm Rosjanom z obsługi lotniska w Smoleńsku. Są to m.in. zarzuty bezpośredniego sprowadzenia zagrożenia w ruchu lotniczym oraz nieumyślnego spowodowania wypadku lotniczego.

Dodał również, że prokuratura "w oparciu o zapisy europejskiej konwencji o pomocy w sprawach karnych uruchomiła procedurę zmierzającą do możliwości ogłoszenia obywatelom rosyjskim postanowień o przedstawieniu zarzutów i przesłuchania ich w charakterze podejrzanych". Wyjaśnił, że do czasu tych czynności prokuratura nie będzie informować o szczegółowej treści zarzutów.

Obu Rosjanom grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

O 11.00 rozpoczęła się konferencja prasową przedstawicieli Naczelnej Prokuratury Wojskowej nt. aktualnego stanu śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej.

Ostatnie chwile lotu

Tuż przed rozbiciem się prezydencki samolot zderzył się z brzozą. - Samolot zaczął obracać się w lewo, nie było stabilizacji bocznej. Maszyna utraciła część lewego skrzydła. Wciąż pracujący silnik zasysał gałęzie drzew, na zewnątrz wydobywał się płomień - mówił płk Ryszard Filipowicz przedstawiając ustalenia biegłych dotyczące przebiegu lotu.

Po uderzeniu skrzydłem w brzozę, samolot zderzył się z kolejnym drzewem - topolą. 512 metrów od drogi startowej zetknął się z ziemią.

Biegli potwierdzili, że samolot był sprawny, a jego stan techniczny nie przyczynił się do katastrofy. Do chwili zderzenia z pierwszą przeszkodą nie zidentyfikowano żadnych nietypowych dźwięków - ustalili biegli.

Na szczątkach maszyny biegli nie odnaleźli też śladów oddziaływania ognia, osmoleń czy nadpaleń - ustalili biegli. Według nich także rozkład szczątków samolotu jest naturalnym, fizycznie uzasadnionym skutkiem zderzenia samolotu z ziemią.

Wykluczamy tezę, że uszkodzenia na szczątkach maszyny pochodzą od innych czynników niż zderzenie z przeszkodami i ziemią - stwierdzili biegli.

Opinia biegłych

Powołany latem 2011 r. ponad dwudziestoosobowy zespół biegłych miał się wypowiedzieć co do: odtworzenia i rekonstrukcji lotu Tu-154, oceny sprawności technicznej i formalnej samolotu w trakcie lotu i w okresie go poprzedzającym, przygotowania do lotu, stanu wyszkolenia i przygotowania załogi, prawidłowości procesu szkolenia członków załogi, prawidłowości eksploatacji samolotu 10 kwietnia, prawidłowości pracy załogi w czasie lotu, prawidłowości zabezpieczenia meteorologicznego i nawigacyjnego lotu, prawidłowości przygotowania lotniska Smoleńsk-Północny i pracy służb zabezpieczenia lotów na tym lotnisku.

Ponadto w opinii tej znalazła się m.in. analiza ponownych kopii nagrań z kokpitu Tu-154. Polscy biegli ponownie skopiowali zapisy "czarnej skrzynki" w lutym 2014 r. w Moskwie. Jak informowała wówczas NPW, biegli liczyli, że przy użyciu nowej metodologii i sprzętu uda się dokonać skuteczniejszego odsłuchu zapisu czarnej skrzynki.

Prokuratura dysponuje już wcześniejszą opinią dotyczącą zapisu czarnej skrzynki, która została wydana w grudniu 2011 r. przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie (IES). "Z analizy opinii krakowskiego instytutu wynika, że biegli nie zidentyfikowali części zarejestrowanych na nagraniu wypowiedzi. Powodem takiego stanu rzeczy jest stosunkowo niska jakość dowodowego nagrania" - wskazywała prokuratura.

Prokuratura wystąpiła o całościową opinię zespołu biegłych, gdy wpłynął do niej raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod kierownictwem ówczesnego szefa MSW Jerzego Millera. Prokuratura tłumaczyła, że musi powołać własnych biegłych - z listy biegłych sądowych oraz by były to inne osoby niż członkowie komisji Millera, której zadaniem nie jest ustalanie odpowiedzialności karnej konkretnych osób, ale badanie przyczyn katastrofy.

Śledztwo ws. katastrofy trwa

Śledztwo w sprawie ws. katastrofy raczej nie skończy się w tym roku - poinformowała NPW. W dalszym ciągu oczekuje ona na pomoc prawną ze Stanów Zjednoczonych. Chodzi m.in. o producentów systemów TAWS i FMS.

Prokurator Szeląg odniósł się także do kwestii zwrotu wraku Tu-154, który wciąz jest w Rosji.

- Wrak musi wrócić do Polski, to jest własność polskiego rządu - podkreślił Ireneusz Szeląg. Zaznaczył jednak, że "hipotetycznie" brak wraku nie stoi na przeszkodzie, by zakończyć śledztwo.

WPO wszczęła śledztwo w dniu tragedii 10 kwietnia 2010 r. Jest ono prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP Lech Kaczyński oraz członkowie załogi".

W sierpniu 2011 r. WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w ówczesnym 36. specpułku. Chodzi o organizację lotu Tu-154 w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Za zarzucany czyn grozi im do trzech lat więzienia.

W październiku ub.r. prokurator generalny Andrzej Seremet mówił w wywiadzie dla PAP, że perspektywa zakończenia śledztwa to "co najmniej jeszcze około roku - jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego". Prokuratura czeka m.in. jeszcze na pomoc prawną z USA i z Rosji.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (712)