Nowy trop ws. brutalnych tortur pod Chełmem. "Mówili ze wschodnim akcentem"
W okolicach Chełma doszło ostatnio do dwóch brutalnych napadów. Gospodarze byli w swoich domach podpalani żelazkiem i podtapiani w wannie. W Prokuraturze Okręgowej w Lublinie udało nam się potwierdzić wcześniejsze pogłoski, że napastnicy mówili "ze wschodnim akcentem".
W sprawie wciąż nie udało się nikogo zatrzymać, ale jak ustaliła WP, trop prowadzi za wschodnią granicę Polski. Poszkodowane rodziny zaznaczają, że włamywacze "mówili z nietypowym akcentem". Wskazują, że był to język ukraiński lub "jakiś język wschodni".
Informacje te pokrywają się więc z jedną z teorii, które krążyły dotychczas w sieci. Pierwsza z nich zakłada, że napastnicy mieszkają gdzieś w okolicy. - Sprawców szukałbym wśród miejscowych. Od razu widać, że doskonale wiedzieli gdzie warto iść i gdzie są tylko dwie osoby - pisze jeden z internautów.
Znacznie więcej komentarzy były to jednak przypuszczenia, że rabunków dokonała grupa przestępcza zza wschodniej granicy. - Przestępcy z Ukrainy nie boją się, bo zawsze mogą wrócić do siebie i nikt ich nie będzie ścigał - pisali internauci.
Nasi rozmówcy przypominają z kolei, że Chełm leży zaledwie 42 km od granicy z Białorusią i 27 km od granicy z Ukrainą.
Przystawili mężczyźnie widły do brzucha
W obu przypadkach sprawcy działali bardzo podobnie. W nocy z 3 na 4 maja pięć osób wtargnęło do domu w Ochoży-Kolonii. 43-letnią kobietę związali, a 45-letniemu mężczyźnie przystawili widły do brzucha. Szybko dał im 2 tys. złotych, ale to ich nie zadowoliło.
Przeszli do torturowania gospodarza i podtapiali go w wannie. Kiedy zrozumieli, że naprawdę nie ma więcej oszczędności, mocno go związali i uciekli. Ostatecznie poszkodowani oswobodzili się i zawiadomili policję.
Minął tydzień, a przestępcy zaatakowali ponownie. Tym razem w oddalonym o zaledwie 10 km Okszowie. - Sposób działania był bardzo podobny jak we wcześniejszym przypadku, ale nie mamy jeszcze stuprocentowej pewności, że to te same osoby - mówi Wirtualnej Polsce Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Tym razem trzech zamaskowanych napastników obezwładniło 46-letniego mężczyznę i jego o trzy lata młodszą żonę. Ponieważ gospodarze nie chcieli zdradzić, gdzie ukrywają pieniądze, napastnicy zaczęli przypalać mężczyznę żelazkiem i bić gumowym młotkiem. Małżeństwo nie wytrzymało i oddało 20 tys. złotych oraz sporo biżuterii.
Przestępcy wciąż na wolności
Chociaż od drugiego rabunku mija już ósmy dzień, wciąż nie wiadomo, kto za tym stoi. - Nikt nie został jeszcze zatrzymany, ale policjanci wciąż poszukują sprawców - zapewnia WP podkomisarz Ewa Czyż, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Mieszkańcy okolicy obawiają się, że atak znów się powtórzy. - Wchodzą do domów i przypalają ludzi żelazkami. Trudno się nie bać - mówią w rozmowie z WP.
Jeden z mieszkańców Chełma podkreśla, że wśród jego znajomych jest to obecnie "temat numer jeden". - Wracając wieczorem do domu każdy ma teraz w głowie, by dokładnie zamknąć bramę i drzwi wejściowe - zaznacza. Pół żartem pół serio dodaje, że nawet dzieci wracają teraz do domu na czas.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl