Nowy szef klubu PO: Rokita mi pogratulował
"Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska" publikuje rozmowę z Bogdanem Zdrojewskim, świeżo wybranym szefem klubu PO.
Czy w Platformie Obywatelskiej trzeba być Dolnoślązakiem?
– Nie, ale to dobra rekomendacja, że się jest z Wrocławia albo z Dolnego Śląska.
Dlaczego?
– Sukcesy we Wrocławiu, tak samorządowe, jak i polityczne, oznaczają, że polityk stąd jest w PO i u Donalda Tuska mile widziany.
Walkę o fotel przewodniczącego stoczył Pan także z Dolnoślązakiem, Zbigniewem Chlebowskim. Czy to był bój na śmierć i życie?
– Nie. To był po prostu wyraz preferencji. Zresztą Donald Tusk mówił, że skreślamy nie tego, którego nie chcemy, tylko tego, którego chcemy mniej.
Dostał Pan stanowisko, o którym przez pół roku mówiło się, że to stołek dla Jana Rokity. Pogratulował Panu?
– Tak. Złożył mi serdeczne gratulacje.
I tylko tyle?
– Tylko tyle.
A co dalej z Janem Rokitą?
– Decyzja należy do Jana Rokity. Na razie zdecydował, że nie chce być szefem, ale zostaje w partii i w klubie. Zostaje też szefem gabinetu cieni. Platforma to zbiór osobowości i zależy mi na tym, żeby przynajmniej w klubie Jan Rokita czuł się jak najlepiej.
Co się zmieni w klubie PO pod kierownictwem Bogdana Zdrojewskiego?
– Do tej pory jedna osoba kierowała klubem i partią. Ja wprowadzę zmiany. Będę przywiązywał większą wagę do odpowiedzialności za projekty ustaw. Do tej pory, za każdy projekt odpowiadał jeden poseł, ja będę chciał, żeby były dwie osoby. Chcę także bardziej zintegrować senatorów z posłami, powołać rzecznika prasowego i zmienić wizerunek PO.
Czyli w skrócie Platforma ma przestać być antyPiSem?
– Zgadza się.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni Pan został szefem klubu, a Pana żona szefową wrocławskiej rady miejskiej. Czy Zdrojewscy będą kiedyś prezydentem i premierem?
– To dobre pytanie na 1 kwietnia. Mnie zależy na tym, żeby jak najefektywniej pracować. A moja żona jest bardzo aktywna społecznie i bardzo poważnie traktuje nominację.
A dzwonicie do siebie często po radę, jak bracia Kaczyńscy?
– Często się konsultujemy. Żona częściej czyta gazety i ogląda telewizję.
Bartłomiej Knapik