PolskaNowy sędzia może odwołać badania Kaczyńskiego

Nowy sędzia może odwołać badania Kaczyńskiego

Sędzia Maciej Jabłoński, który postanowił o przebadaniu Jarosława Kaczyńskiego przez biegłych psychiatrów, został wyłączony z orzekania w procesie karnym, jaki Kaczyńskiemu wytoczył Janusz Kaczmarek. Konsekwencją wyłączenia sędziego Jabłońskiego ze sprawy jest konieczność wyznaczenia nowego sędziego, który poprowadzi sprawę od nowa. Nowy sędzia może zmienić lub utrzymać wydane w połowie czerwca postanowienie o skierowaniu Jarosława Kaczyńskiego na badania psychiatryczne.

Nowy sędzia może odwołać badania Kaczyńskiego
Źródło zdjęć: © PAP

30.06.2011 | aktual.: 30.06.2011 19:02

Nieoficjalną informację podaną przez "Wiadomości" TVP1 o wyłączeniu ze sprawy sędziego Macieja Jabłońskiego potwierdził Maciej Gieros z sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie.

Według niego, w środę na niejawnym posiedzeniu sąd uwzględnił kolejny z wniosków obrońcy lidera PiS o wyłączenie sędziego. Pierwszy wniosek był złożony na początku czerwca i sąd go oddalił. Kolejny wniosek, w którym podważano obiektywizm sędziego, zawierał inne argumenty od wcześniejszego i tym razem został uwzględniony.

Konsekwencją wyłączenia sędziego Jabłońskiego ze sprawy jest konieczność wyznaczenia nowego sędziego, który poprowadzi sprawę od nowa. - Nastąpi to po sporządzeniu uzasadnienia środowej decyzji sądu - poinformował Gieros. Nowy sędzia może zmienić lub utrzymać wydane w połowie czerwca postanowienie o skierowaniu Jarosława Kaczyńskiego na badania psychiatryczne. Lider PiS tę decyzję uznawał za "skandaliczną, całkowicie bezprawną i pozbawioną podstaw". Mówił też, że ta decyzja ma swoje "aspekty polityczne".

Kaczmarek wytoczył prezesowi PiS proces za pomówienie go określeniem "agent śpioch". W końcu kwietnia warszawski sąd okręgowy uchylił wcześniejszą decyzję sądu rejonowego o umorzeniu tej sprawy i nakazał prowadzić ten proces.

Na początku czerwca media poinformowały, że sąd rejonowy zwrócił się do prezesa PiS z pytaniami mającymi ustalić, czy będzie w stanie odpowiadać w procesie ze względu na stan zdrowia psychicznego. Zarządzenie sądu miało zostać wydane - jak wynikało z ujawnionych dokumentów - "wobec treści publicznych wypowiedzi oskarżonego Jarosława Kaczyńskiego odnoszących się do kwestii jego stanu psychicznego i skutków przyjmowanych środków farmakologicznych". Chodziło o wypowiedzi w wywiadach udzielonych przez Kaczyńskiego tygodnikowi "Newsweek" i portalowi Onet.pl.

Sąd w swoim zarządzeniu z końca maja - jak ujawniono w mediach - zawarł cztery pytania: po pierwsze jak nazywają się leki, które przyjmował Kaczyński po 10 kwietnia 2010 roku; po drugie: jaki lekarz przepisał mu te lekarstwa; po trzecie: czy Jarosław Kaczyński również teraz przyjmuje środki, które oddziałują na psychikę. I po czwarte: czy lider opozycji wcześniej już korzystał z porady psychologa, neurologa lub psychiatry, a także czy obecnie z takich porad korzysta.

Wówczas rzecznik PiS Adam Hofman zaznaczył, że w związku z "dziwną i niespotykaną praktyką" partia zdecydowała się na upublicznienie odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, którą skierował do Sądu Rejonowego. Kaczyński informował w niej sąd, że otrzymywał leki zgodne z zaświadczeniem lekarskim. Dodawał, że zostały mu przepisane przez Wojskowy Instytut Medyczny 10 kwietnia 2010 roku. Lider PiS zaprzeczył też jakoby nadal brał leki, które oddziałują na psychikę. Poinformował również sąd, że nie korzystał z porady psychologa, neurologa lub psychiatry.

- Sam przebieg procesu oraz fakt, iż w tej sprawie sąd występuje z takimi pytaniami budzi głębokie wątpliwości i pytania o intencje sądu. Niezrozumiałe jest również, dlaczego pytania sądu znalazły się w rękach dziennikarzy. Niektórym obserwatorom życia publicznego takie działania mogą przypominać historię "szafy Lesiaka" - mówił wtedy rzecznik PiS.

Dodał, że "dla wielu Polaków nie jest niczym dziwnym, że po stracie najbliższych zażywają leki uspokajające". - Jarosław Kaczyński stracił w katastrofie smoleńskiej brata i bratową oraz wielu przyjaciół i wieloletnich współpracowników. Dodatkowo matka Jarosława Kaczyńskiego była wówczas w krytycznym stanie medycznym. Po zaleceniach lekarzy Jarosław Kaczyński przyjmował leki uspokajające - informował Hofman.

Proces karny dotyczy wypowiedzi z 2008 r. - prezes PiS powiedział, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki 'śpioch'". - To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - dodał.

W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach o właściwości, które "mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu".

- Wszystko podtrzymuję - mówił Kaczyński, gdy w 2009 r. zrzekł się immunitetu poselskiego do tej sprawy. Zapowiedział wtedy, że jako oskarżony zamierza skorzystać z prawa przedstawienia sądowi "informacji, które mają charakter ściśle tajny". Sam proces będzie zapewne niejawny.

Trwa już cywilny proces wytoczony przez Kaczmarka za te same słowa prezesowi PiS (na wniosek pozwanego jest on niejawny). Kaczmarek żąda od pozwanego oświadczenia, w którym Kaczyński wyrazi "szczery żal" i przeprosi Kaczmarka "za postawienie nieprawdziwych zarzutów, że tkwi w układzie, utrudnia śledztwa prowadzone przez organy ścigania" oraz za "znieważające nazwanie go agentem śpiochem". Miałby też wpłacić 10 tys. zł na Caritas. Pozwany wnosi o oddalenie pozwu. Ciąg dalszy tego procesu - we wrześniu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (210)