Noworodki w beczce po kapuście; 25 lat dla matki
Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego, który w lipcu ub. roku skazał Jolantę K. na 25 lat więzienia za zabójstwo pięciorga własnych noworodków. Zwłoki dzieci znaleziono latem 2003 r. w beczce po kiszonej kapuście.
01.02.2010 | aktual.: 01.02.2010 16:28
Wobec jej męża Andrzeja K., oskarżonego o podżeganie do tych zbrodni, sąd utrzymał w mocy wyrok 8 lat więzienia, wymierzony za nakłanianie do zabójstwa pierwszego z pięciorga noworodków. Od pozostałych czynów Sąd Apelacyjny Andrzeja K. uniewinnił. Uchylił także orzeczenie sądu pierwszej instancji o pozbawieniu go praw publicznych na okres 4 lat (w lipcu ub. roku Andrzej K. został skazany na łączną karę 12 lat więzienia). Obrońcy obojga oskarżonych złożyli odwołania od wyroku Sądu Okręgowego.
Sąd zmienił wyrok orzeczony wobec Andrzeja K., gdyż uznał, że jest on winny nakłaniania do zabójstwa swego piątego dziecka (a pierwszego z pięciorga zabitych noworodków), ale w przypadku pozostałych czterech nie ma dowodów na to, że Andrzej K. wiedział o ciążach żony i że podżegał ją do zabicia dzieci. Uzasadniając orzeczenie, sędzia Barbara du Chateau podkreśliła, że kluczowym dowodem były wyjaśnienia Jolanty K., do których należało podejść z wyjątkowa skrupulatnością.
Według SA zeznania Jolanty K. dotyczące jej piątej ciąży należy uznać za wiarygodne. Chodzi o rozmowę, w której kobieta poinformowała męża o kolejnej ciąży, a on powiedział, że nie życzy sobie więcej dzieci i żeby po urodzeniu wyrzuciła dziecko na śmietnik.
Jolanta K. jeszcze w śledztwie utrzymywała, że taka rozmowa była, określiła jej miejsce i okoliczności, opisała reakcję męża na jej słowa, użytą wobec niej przemoc, cytowała jego wypowiedzi i groźby. Podobnie tę rozmowę opisywała w czasie eksperymentu procesowego, konfrontacji i później przed sądem.
Według SA, o prawdziwości tych zeznań przekonuje ich szczegółowość, konsekwencja i stanowczość. W ocenie sądu, ta rozmowa - stanowczy sprzeciw męża wobec powiększania się rodziny o kolejne dziecko, jego agresywne zachowanie i groźby - miała wpływ na postępowanie Jolanty K., jej poród w domu i zabójstwo noworodka.
W przypadku zabójstwa kolejnych czworga noworodków - zdaniem sądu - zeznania Jolanty K. o podżeganiu jej do tych zbrodni przez męża nie są już konsekwentne ani precyzyjne, ale niejednoznaczne i zmienne. Kobieta nie opisała żadnej rozmowy, nie wskazała żadnego zajścia, które mogłoby świadczyć o winie Andrzeja K.
Ponadto według sądu nie ma dowodów na to, że Andrzej K. wiedział o kolejnych ciążach żony. Według ustaleń już czwartą ciążę Jolanta K. zdołała ukryć, a Andrzej K., traktując żonę przedmiotowo, nie zauważył jej stanu i o narodzinach dziecka dowiedział się dopiero w szpitalu. Jak dodała sędzia du Chateau, opinie biegłych w tej kwestii nie są jednoznaczne i nie wykluczają prawdopodobieństwa niezauważenia ciąży przez partnera.
Mimo uniewinnienia, zdaniem SA za śmierć pozostałych dzieci Andrzej K. jest odpowiedzialny moralnie i obciąża ona jego sumienie. Oskarżony - według sądu - kierował się hedonistycznie pojętym własnym dobrem, czerpał korzyści z intymnego pożycia, a nie chciał ponosić jego konsekwencji, nie inicjował działań zabezpieczających przed niechcianą ciążą, przedkładał swój spokój i dobrobyt finansowy nad życie dzieci.
SA nie podzielił sugerowanej przez obrońcę Jolanty K. kwalifikacji czynów kobiety jako działania pod wpływem przebiegu porodu (za co grozi mniejsza kara). Sędzia podkreśliła, że wykluczają to m.in. opinie biegłych psychiatrów - Jolanta K. była dojrzałą kobietą, wieloletnią mężatką, matką czwórki dzieci, miała stabilną sytuację materialną, nie była narażona na odrzucenie społeczne w związku z urodzeniem dzieci.
Według sądu, w czterech przypadkach oskarżona samodzielnie podejmowała decyzję o zabójstwie dziecka, mając świadomość, że mąż nie chce więcej dzieci. Jak podkreśliła sędzia du Chateau, Jolanta K. w ciągu sześciu lat pozbawiła życia pięcioro swoich dzieci. I choć zmotywowana przez męża, to poświęciła ich życie przede wszystkim w trosce o własny spokój, stabilizację, trwałość małżeństwa, a skutki jej zachowań dramatycznie dotknęły też jej żyjące dzieci.
Według opinii psychiatrycznej, osobowość Jolanty K. wykazuje pewne nieprawidłowości, na które miały wpływ traumatyczne wydarzenia z jej młodości (tragiczna śmierć matki i potem brata). Jest osobą infantylną, impulsywną, o słabych mechanizmach kontrolnych, a sfera emocji dominuje u niej nad rozsądkiem. To jednak - daniem sądu - nie usprawiedliwia jej postępowania, gdyż miała ona świadomość znaczenia swoich czynów.
Jak podkreśliła sędzia, choć winę za pierwsze morderstwo noworodka można dzielić między oboje małżonków, to jednak po pierwszej zbrodni mają miejsce kolejne, co świadczy, że Jolanta K. nie wyciągnęła żadnych wniosków . Sąd uznał, że orzeczenie w tej sytuacji łagodniejszej kary byłoby niesprawiedliwe i niezrozumiałe społecznie.
Było to trzecie rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego w tej sprawie. W dwóch poprzednich lubelski sąd apelacyjny uchylił orzeczone wyroki i sprawa wracała do ponownego rozpoznania do sądu okręgowego. Jolanta K. została skazana najpierw na dożywocie, a w drugim procesie na 25 lat więzienia. Jej męża wtedy sąd dwukrotnie uniewinnił. Andrzej K. nie przyznawał się do winy; utrzymywał, że nic nie wiedział o kolejnych ciążach żony. Zeznania Jolanty K. - jedyny dowód przeciwko mężowi - w dwóch procesach sąd uznawał za niewiarygodne i pełne sprzeczności.
Do zabójstw noworodków - czterech chłopców i dziewczynki - doszło w latach 1992-1998, kiedy rodzina K. mieszkała w Lublinie. Jolanta K. rodziła dzieci w wannie i topiła je. Ciała przechowywała w domowej zamrażarce. Kiedy rodzina przeniosła się do Czerniejowa k. Lublina, kobieta przewiozła tam też ciała martwych dzieci. Początkowo trzymała je w zamrażarce, a potem przełożyła do beczki.
Zwłoki znalazły córki małżeństwa K., kiedy babcia kazała im wyrzucić na pole zawartość beczki, z której rozchodził się fetor. Jolanta K. opuściła dom na kilka dni przed odkryciem zwłok noworodków. Przez miesiąc poszukiwała jej policja. Została zatrzymana w Lublinie, gdy policja wyznaczyła 5 tys. zł nagrody za wskazanie miejsca jej pobytu. Jolanta K. jest aresztowana od 2003 r. Andrzej K. był przez pewien czas aresztowany, ale został zwolniony i odpowiadał z wolnej stopy. Wyrok jest prawomocny.