Nowe ultimatum w sprawie wolontariuszek
Rząd Włoch nie odpowiedział na drugie ultimatum, postawione w niedzielę przed południem przez porywaczy dwóch wolontariuszek Simony Pari i Simony Torretty. Autorzy ultimatum zażądali wycofania włoskich wojsk z Iraku w ciągu 24 godzin.
Nieznana dotychczas grupa "Iracki Dżihad" zagroziła, że jeśli rząd Silvio Berlusconiego nie wycofa swych wojsk, zakładniczki zostaną zamordowane.
Minister spraw zagranicznych Franco Frattini nie odnosząc się wprost do ultimatum oświadczył: Zmobilizowaliśmy świat islamski, władze cywilne i religijne w Iraku oraz poza jego granicami. Z tego powodu nie czujemy się osamotnieni.
Szef włoskiej dyplomacji, który w ten sposób przypomniał o zakończonej w sobotę bliskowschodniej misji swej zastępczyni Margherity Boniver, podkreślił też, że jest wiele innych instrumentów, by zdobyć informacje o uprowadzonych kobietach. Wyraził też nadzieję, że zostaną odnalezione całe i zdrowe.
Minister do spraw kontaktów z parlamentem Carlo Giovanardi w reakcji na ultimatum powiedział, że działania polityków i społeczenstwa w sprawie zakładniczek są słuszne i należy je kontynuować.
Wcześniej wielokrotnie rząd zapewniał, że nie wycofa wojsk, o ile nie poproszą go o to władze w Bagdadzie.
W pierwszym ultimatum, postawionym w piątek porywacze ochotniczek domagali się, aby rząd Berlusconiego doprowadził do uwolnienia wszystkich muzułmanek z irackich więzień. W odpowiedzi rada ministrów oświadczyła, że od dawna opowiada się za tym, aby osoby niesłusznie przetrzymywane odzyskały wolność.
Przerażenia nowym żądaniem porywaczy nie kryją rodziny zakładniczek.
Dwie dwudziestokilkuletnie Włoszki uprowadzono we wtorek, 7 września, z biura organizacji humanitarnej "Most do Bagdadu" w centrum stolicy Iraku.
Sylwia Wysocka