Nowe szaleństwo Polaków. Sąsiedzkie wojny o hałas i koszenie trawy w niedzielę

Ledwo zazieleniły się trawniki, a już rozpoczął się nowy sezon na sąsiedzkie wojny. Chodzi o koszenie trawy w niedzielę. Są ludzie gotowi zapłacić kilkaset złotych za pozew zmuszający sąsiada do powstrzymania się od hałasowania.

Nowe szaleństwo Polaków. Sąsiedzkie wojny o hałas i koszenie trawy w niedzielę
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | jarosław kubalski
Tomasz Molga

Pozornie niewinne pytanie "czy kosicie trawę w niedzielę", jakie padło na grupie "Tarasy, balkony, ogrody" na Facebooku, sprowokowało ponad 1800 komentarzy.

"Niedziela jest do odpoczynku", "Niedzielna praca w g.. się obraca", "Kosić? Chyba by nas sąsiedzi powiesili. Ludzie mają prawo do wypoczynku niedzielnego", "W niedzielę się odpoczywa, ale świrów nie brakuje" - piszą tradycjonaliści i obrońcy niedzieli jako dnia przeznaczonego na wypoczynek w ciszy.

Ich przeciwnicy to wolnościowcy, pracujący, którzy deklarują, że właśnie w niedzielę mają czas na odprężającą pracę z kosiarką. "A ja się relaksuję koszeniem trawy i kto mi zabroni". "Dajmy ludziom żyć po swojemu. Nie powinno nikogo interesować, co robię na własnej posesji" - odpowiadają zwolennicy niedzielnego koszenia.

Z dyskusji wynika, że hałasowanie kosiarką w niedzielę to sprawa wyjątkowo drażliwa dla posiadaczy działek i ogrodów. Temat pojawia się również na internetowych forach z poradami prawników. Polacy szukają sposobów na poskromienie sąsiada, który uprze się i hałasuje kosiarką.

Można kosić. Hałas to nie wybryk

Do ścigania sąsiadów nie nadaje się paragraf mówiący o zakłócaniu spokoju hałasem. Pokazuje to historia z Krasnegostawu w woj. lubelskim. Sąsiad Grzegorz G. na bezczelnego odpalił kosiarkę spalinową i w niedzielę wieczorem podjechał tuż pod płot sąsiadki. Wszystko działo się połowie czerwca o godzinie 23. Było jeszcze widno, więc obwiniony zabrał się do poprawek nierówności na skoszonym uprzednio trawniku.

Początkowo uznano go winnym zakłócenia spokoju i spoczynku nocnego (czynu z art. 51 par. 1 kw). Kara wyniosła 100 zł. "Kosiarz" miał jednak adwokata, który złożył odwołanie. Sąd Okręgowy w Zamościu stwierdził, że owszem, doszło do naruszenia norm współżycia społecznego. Koszenie trawy nie ma jednak charakteru wybryku, czyli "celowego naruszenia norm, wywołującego powszechne negatywne oceny społeczne, odczucia obrazy, gniewu i oburzenia". Z definicji "wybryk" odbywa się w miejscu publicznym, a nie jest nim prywatny teren działki i trawnik. Wyrok - uniewinnienie.

Z kolei sąd w Gliwicach stanął w obronie pana z kosiarką, do którego sąsiadka wezwała policję. Ten rzekomo złośliwie hałasował w weekend o godzinie 18.30. Jak ustalono, wezwanie patrolu interwencyjnego policji "miało charakter odwetowy". Sąsiedzi kłócili się, kto bardziej hałasuje podczas wolnych dni przeznaczonych na wypoczynek. Kobietę ukarano za bezpodstawne wezwanie patrolu. Łączna grzywna wyniosła 160 zł.

Proszę nie dotykać moich źdźbeł trawy

Konflikt przez płot to zresztą stały motyw w pracy sądów. W Krośnie sędzia musiał pogodzić dwie zwaśnione sąsiadki, z których jedna twierdziła, że podkaszanie trawy po drugiej stronie płotu narusza jej prawo własności. Złożyła pozew cywilny. Rzekomo żyłka z ręcznej podkaszarki uderzała w podstawę wspólnego płotu. Usuwanie kępek trawy spod płotu wraz z fragmentami ziemi osłabiało skarpę, na której stoi ogrodzenie, a nawet powodowało zapadanie się trawnika po drugiej stronie.

To był zaledwie wstęp do szaleństwa na sali sądowej. Po szybkiej przegranej w pierwszej instancji awanturnicza sąsiadka złożyła odwołanie do Sądu Okręgowego. Ten zaś dopatrzył się niezbyt dokładnej analizy stanu faktycznego problemu. Cofnął więc sprawę do ponownego rozpatrzenia. W efekcie o zjawisku wpływu podkaszania trawy na sąsiednią nieruchomość musiało wypowiedzieć się dwóch biegłych z zakresu geodezji oraz geologii. Na swoim można kosić - orzekł ostatecznie sąd. Z opisu sprawy wynika, że nawet ten wyrok nie usatysfakcjonował powódki, która zgłosiła kolejne roszczenia.

Jest nadzieja na ciszę w niedzielę

Rzeczowo udokumentowany pozew cywilny daje jednak szansę na skuteczne powstrzymanie hałasów od sąsiadów. Sąd w Poznaniu wydał jednemu z nich nakaz powstrzymania się od działalności powodującej hałas od godziny 12 w sobotę do 7 rano w poniedziałek oraz przez wszystkie dni świąteczne. Nie chodziło jednak o koszenie trawy, lecz o grę w tenisa na prywatnym korcie.

Właściciel willi z kortem tłukł piłką o ścianę i zapraszał znajomych na mecze. Uderzenie miał mocne. Jak zmierzono, odgłos uderzanej piłki osiągał wartość 50-80 decybeli. Równie uciążliwe były okrzyki i jęki po uderzeniach. Sąd stwierdził, że tych meczy w dni wolne było zbyt dużo. Słusznie państwo T. z sąsiedztwa skarżyli się na brak spokoju, poczucie rozdrażnienia i frustracji.

Konsekwencje finansowe były już bolesne. Tenisista zapłacił koszty sądowe oraz ponad połowę rachunku za ekspertyzę akustyczną. W sumie wyszło ponad 3000 zł.

- Prawdziwy dobrobyt to dziś wolny czas i spokój - komentuje Ryszard Krajski, ekspert savoir vivre i stylu życia klasy średniej. - Pierwszą zasadą niedzielnego wypoczynku powinna być wstrzemięźliwość. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Brzmi prosto, ale to owoc wielowiekowej mądrości, która przewiduje wszystkie negatywne i pozytywne konsekwencje naszych zachowań - dodaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
hałasspory sąsiedzkiekoszenie trawy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1749)