Nowe kraje UE politycznie za USA, ekonomicznie za Unią

W opinii czwartkowej niemieckiej prasy, podpisanie traktatów akcesyjnych to nie tylko historyczne wydarzenie, ostatecznie kończące powojenny podział Europy. Autorzy komentarzy wskazują na liczne zagrożenia, wynikające z przyjęcia dziesięciu nowych krajów. Niektóre dzienniki wytykają krajom środkowo- i wschodnioeuropejskim to, że przystępują do Unii ze względów ekonomicznych, natomiast politycznie związane są z USA.

"Czy i w jaki sposób ta +nowa Unia+ kiedykolwiek obudzi się do prawdziwego życia, nie jest jeszcze przesądzone. Nie ma żadnej gwarancji, że Europa 25 spełni oczekiwania wielu ludzi w starym świecie i poza nim. Mają oni nadzieję, że mega-Unia nie będzie zajmować się tylko sobą, ale że swą pokojową misję spełniać będzie także na zewnątrz UE" - napisała sympatyzująca z obecnym rządem federalnym monachijska gazeta "Sueddeutsche Zeitung".

Według niej, źródłami konfliktu mogą być sprzeczne opinie o wojnie w Iraku, spór o przyszłą konstytucję Unii oraz kontrowersyjny pomysł złożonej z kilku państw "awangardy" Unii. "Te trzy tematy uwidaczniają, jak trudno będzie powiększonej Unii nadać jej działaniom jednolity kierunek" - twierdzi komentator "SZ".

Na zróżnicowanie wewnątrzunijnych poglądów wskazuje też "Koelnische Rundschau": "Konflikt iracki głęboko poróżnił wspólnotę w centralnej kwestii wojny i pokoju, i zniszczył już na początku wspólną politykę zagraniczną. Pozostała jedynie unia gospodarcza, która stanowiła początek UE. Nowe kraje zainteresowane są Unią ze względów gospodarczych, natomiast politycznie stawiają na USA".

Ukazująca się w Rostocku "Ostsee-Zeitung" nazywa przyjęcie dziesięciu nowych krajów "poszerzeniem aż do granic wytrzymałości". "Sceptycyzm wobec gigantomanii poszerzenia jest obecnie jak najbardziej uzasadniony. Przede wszystkim dlatego, że poszerzenie nie idzie w parze z pogłębieniem Unii. UE, tak jak ukazuje się nam w przeddzień poszerzenia 2004, jest pod względem politycznym nieprzejrzystym, biurokratycznym upiorem, pod względem gospodarczym spętanym olbrzymem, natomiast jeśli chodzi o politykę zagraniczną i obronną, sprawia wrażenie podnieconej gromady kur - jak wykazał to spór w kwestii Iraku".

Zdaniem renomowanego ekonomicznego dziennika "Handelsblatt", poszerzenie Unii nastąpiło "za późno i w dodatku w nieodpowiednim czasie. Wojna w Iraku podzieliła Europę dokładnie w chwili, gdy Wschód i Zachód połączyły się w Unii Europejskiej" - napisał komentator gazety.

"Berliner Zeitung" wyraża opinię, że przywódcy krajów kandydackich kierują się w drodze do Unii "nie entuzjazmem dla wspólnych wartości, lecz ekonomiczną koniecznością. Nie potrzebują integracji, lecz skutecznej współpracy. Wypowiedział to w dobitny sposób nowy czeski prezydent (Vaclav Klaus): Nie potrzebuję wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Nowe kraje wstępują do Unii jako przekonani sceptycy wobec UE. Nie ułatwi to odnowy Unii" - pisze "Berliner Zeitung".(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)