Nowe fakty ws. śmierci matki i dwóch córek w Zielonej Górze
Policjanci nadal wyjaśniają przyczyny tragedii w Zielonej Górze. Funkcjonariusze znaleźli w sobotę w jednym z mieszkań zwłoki kobiety i jej dwóch córek. Jak się okazało, nie żyje też jej mąż, którego ciało zostało znalezione w oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów Wschowie. Według nieoficjalnych informacji, które podał serwis rmf24.pl, mężczyzna zabił żonę i córki,a potem popełnił samobójstwo.
Policjanci w sobotę około 18.00 otrzymali zgłoszenie od jednej z sąsiadek, że nie może się skontaktować z lokatorką mieszkania obok. Poprosiła ich o pomoc. Gdy przyjechali na miejsce, z pomocą strażaków wyważyli drzwi. W środku były ciała 31-letniej kobiety i jej córek 9-letniej i 12-letniej.
Według najnowszych informacji, 13-latka, starsza z zamordowanych w sobotę sióstr, prowadziła pamiętnik, który śledczy znaleźli w mieszkaniu. Z wpisów wynika, że jej ojciec bił matkę.
Żona chciała rozwodu i wyprowadziła się razem z córkami - to najbardziej prawdopodobna przyczyna makabrycznego planu 33-latka z Zielonej Góry.
Mężczyzna odczekał aż kobieta wyjdzie na zakupy. Wtedy wszedł do mieszkania i udusił swoje córki - 9- i 13-letnią. - Ułożył je tak, jak ojciec kładzie do snu swoje dzieci. Ja to tak odbieram. Widok na miejscu był przerażający - mówi RMF FM prokurator rejonowy Robert Kmieciak. Potem poczekał na żonę, zabił ją, zamknął mieszkanie i wyjechał z Zielonej Góry do rodziców w Nowej Soli.
Nie powiedział, co zrobił, ale mówił o myślach samobójczych. Rodzina zabrała go na imprezę nad jezioro. Tam zastał ich telefon z informacją o makabrycznym odkryciu w Zielonej Górze. Zabójca wtedy uciekł, rodzina znalazła go powieszonego.
Według policji wersja mówiąca o tym, że to ojciec i mąż jest zabójcą jest najbardziej prawdopodobna, choć jeszcze oficjalnie niepotwierdzona. Rodzinie kilka lat temu założono niebieską kartę ze względu na przemoc domową.