Nowe fakty ws. śmierci Barbary Blidy
- Po śladach na szlafroku Blidy można stwierdzić, że strzał padł z przyłożenia. To do minimum ogranicza hipotezę stawianą przez niektóre media, że na miejscu doszło do szamotaniny - powiedział dr Michał Gramatyka, który opracował analizę kryminalistyczną dotyczącą przebiegu wydarzeń w dniu śmierci Barbary Blidy. Sejmowa komisja śledcza bada ustalenia eksperta.
16.02.2010 | aktual.: 16.02.2010 13:24
Gramatyka powiedział, że bezpośredni przebieg wydarzeń związanych ze śmiercią Blidy znany jest jedynie z relacji agentki ABW, która była jedynym bezpośrednim świadkiem tragedii. - Gdy dochodzi do strzału, w oczach agentki wygląda to na sytuację, że Blida zasłabła; dopiero, gdy agentka pochyliła się nad posłanką zobaczyła krew - powiedział ekspert. Dodał, że o tym, iż było słychać strzał mówił jedynie mąż Blidy. To także mąż Blidy miał podnieść broń i dopiero na wezwanie agentów ABW położyć ją w umywalce.
Pierwsi funkcjonariusze policji przybyli po tragedii do domu Blidów o 6.30. - Policjantka pyta agenta, dlaczego nie przeszukali b. posłanki, w odpowiedzi słyszy od agenta pytanie ile lat pracuje w policji i jaki ma staż, aby takie pytania zadawać - relacjonował Gramatyka. Ekspert dodał, że "oddając sprawiedliwość agentom ABW, otrzymali oni podziękowanie od ekipy pogotowia za fachową i szybką próbę reanimacji b. posłanki". Skuteczna reanimacja, jak wykazały badania, nie była jednak możliwa.
- Czas między zgonem, a rozpoczęciem oględzin miejsca, to trzy godziny 20 minut - powiedział ekspert. Dodał, że w tym czasie w domu Blidów były lub przewinęły się przez niego łącznie 34 osoby.
Członkowie komisji już w zeszłym roku informowali, że komisja zajmie się także wątkiem przebiegu zdarzeń w domu Blidów i zabezpieczenia śladów po śmierci byłej posłanki. Ekspert przygotowywał analizę przez kilka miesięcy. Blida popełniła samobójstwo 25 kwietnia 2007 r.