Nowe (dziwne) argumenty za wojną w Iraku
Wiceprezydent USA Dick Cheney ostrzegł wieczorem, że wycofanie się wojsk amerykańskich z Iraku pozwoliłoby terrorystom posłużyć się tym
krajem jako przyczółkiem do ataków na Stany Zjednoczone i inne
państwa. Na "coraz bardziej pokrętnią" argumentację amerykańskiego rządu w sprawie Iraku zwraca uwagę publicystka "NYT".
Przemówienie wiceprezydenta było kolejną próbą zmobilizowania słabnącego poparcia opinii publicznej dla operacji irackiej. W niedawnej ankiecie Gallupa tylko 34% Amerykanów poparło posunięcia prezydenta George'a W. Busha w Iraku, a 63% opowiedziało się za całkowitym lub częściowym wycofaniem wojsk USA.
Gdyby wygrali terroryści, przywróciliby w Iraku rządy tyranów i uczynili z tego kraju rozsadnik niestabilności na Bliskim Wschodzie oraz bazę wypadową do jeszcze większych ataków na Amerykę i inne kraje cywilizowane - oświadczył Cheney w przemówieniu do 4500 żołnierzy piechoty morskiej w bazie Camp Lejeune w stanie Północna Karolina.
Wiceprezydent argumentował, że USA muszą pokazać, iż nie będą dłużej tolerować terroryzmu. Powiedział, że w 1983 roku, kiedy w zamachu bombowym na koszary amerykańskich marines w Bejrucie zginęło 241 żołnierzy USA, Waszyngton wycofał swe wojska z Libanu. Wskutek tego terroryści doszli do wniosku, że mogą bezkarnie atakować Amerykę.
Cheney przyjechał do Camp Lejeune, aby powitać powracający z Iraku oddział piechoty morskiej, który stracił tam 48 żołnierzy. Wiceprezydent powiedział marines, że Stany Zjednoczone uczczą pamięć poległych doprowadzając do końca swoją misję.
Amerykańscy krytycy interwencji w Iraku mówią, że argumenty administracji USA za przedłużeniem tam obecności wojskowej są nielogiczne. Jak napisała w poniedziałkowym "International Herald Tribune" publicystka "New York Timesa" Maureen Dowd, rozumowanie Busha sprowadza się do myśli, że Ameryka musi nadal zabijać w Iraku, w hołdzie zabitym tam żołnierzom.
Zgodnie z tą logiką - powiedział Stephen Schlesinger, dyrektor amerykańskiego World Policy Institute - powinniśmy nadal prowadzić wojnę w Wietnamie, gdyż jesteśmy to "winni" przeszło 50 tysiącom Amerykanów zabitych w tym konflikcie.
Jeszcze pokrętniejszą logikę wytknęła Dowd gen. Richardowi Myersowi, który do 30 września był przewodniczącym Kolegium Szefów Sztabów i w pożegnalnym wystąpieniu ostrzegł, że porażka USA doprowadzi do nowego 11 września (czyli ataku terrorystycznego na USA, jak w 2001 roku). "Administracja USA - pisze Dowd - posłużyła się 11 września jako pretekstem do inwazji na Irak, a teraz mówi, że nie może się stamtąd wycofać z obawy przed spowodowaniem nowego 11 września".
Przemówieniem w Camp Lejeune Cheney zainaugurował kolejną serię wystąpień przywódców administracji USA w obronie operacji irackiej. Biały Dom zapowiada na czwartek ważne przemówienie Busha na temat wojny z terroryzmem.