ŚwiatNowak-Jeziorański dziękuje Ameryce

Nowak-Jeziorański dziękuje Ameryce

Gdyby nie pomoc USA, niektórych krajów świata, takich jak
Polska, mogłoby już nie być - pisze Jan Nowak-Jeziorański w środowym wydaniu Washington Post, w artykule "Dziękuję Ci,
Ameryko"

Nowak-Jeziorański, który w tym miesiącu po 57 latach emigracji powraca do Polski, zauważa, że wielu Amerykanów może być dziś rozczarowanych falą nastrojów antyamerykańskich w państwach nie tak dawno temu uratowanych lub wspomaganych przez Stany Zjednoczone.

Ci z nas, którzy pamiętają i żywią wdzięczność, nie powinni dłużej milczeć. Dla ludzi takich jak ja - a są nas miliony - 4 Lipca (amerykański Dzień Niepodległości) jest dobrą okazją, aby powiedzieć: dziękuję Ci, Ameryko - napisał Nowak- Jeziorański.

Legendarny kurier AK, który działając za granicą dla sprawy polskiej stał się człowiekiem-instytucją, pisze, że 89 lat temu, gdy się urodził, Polska była pod zaborami, ale w 1918 roku odzyskała niepodległość częściowo dzięki deklaracji prezydenta Woodrowa Wilsona (w 1917 roku uczynił on przywrócenie niepodległości Polski jednym z warunków pokoju).

Dalej Nowak-Jeziorański przypomina kolejno pomoc humanitarną USA dla głodującej Polski na początku lat 20., pożyczki Dillona na ustabilizowanie polskiej gospodarki, rolę USA w pokonaniu hitlerowskich Niemiec i powstrzymaniu ekspansji komunizmu. Pisze też, że cierpliwa i konsekwentna polityka marchewki i kija prowadzona wobec władz PRL po ogłoszeniu stanu wojennego pomogła przetrwać "Solidarności".

Po jej zwycięstwie w 1989 roku gospodarka kraju była w katastrofalnym stanie, ale Stany Zjednoczone znów pospieszyły z pomocą i zorganizowały w trybie pilnym międzynarodową pomoc finansową, która uratowała pierwszy demokratyczny rząd Polski.

Wiosną 1998 roku patrzyłem z galerii dla publiczności, jak Senat USA ratyfikuje przyjęcie do NATO Polski, Węgier i Czech. Po raz pierwszy w swej historii mój stary kraj był nie tylko wolny, ale także bezpieczny. Dziękuję Ci, Ameryko - pisze Nowak-Jeziorański w zakończeniu artykułu w "Washington Post".

Na sąsiedniej stronie dziennik zamieścił artykuł redakcyjny zatytułowany (w nawiązaniu do wieku Nowaka-Jeziorańskiego) "Następne 89 lat", w którym zastanawia się, w jakim stopniu Stany Zjednoczone pozostają dziś wierne swym tradycjom wspierania wolności i demokracji.

Polski autor jest zbyt uprzejmy, aby postawić to pytanie, wobec czego postawimy je my - pisze dziennik. Czy za 89 lat jakiś Egipcjanin, Irakijczyk lub Pakistańczyk będzie mógł podziękować Ameryce za jej wytrwałe poparcie dla demokratyzacji i pomyślności w jego ojczyźnie w ciągu XXI wieku?.

"Washington Post" zwraca uwagę, że z artykułu Nowaka, chwalącego Amerykę za liczne zasługi i wspaniałomyślnie przemilczającego potknięcia polityki zagranicznej USA wynika też pośrednio - jak na ironię - iż Stany Zjednoczone nie są wszechmocne.

Aby pomóc Polsce, USA używały niemal wszystkich instrumentów polityki zagranicznej, od dyplomacji po siłę zbrojną, a mimo to minione stulecie, choć zakończyło się szczęśliwie, nie było dla Polski szczęśliwe - upłynęło pod znakiem wojen, cierpienia i podporządkowania - pisze gazeta.

Częściowo stało się tak dlatego, że mówiąc bez osłonek, wolność Polski często nie była priorytetem dla Ameryki. Jednak częściowo stało się tak, bo wydarzenia nie naginają się łatwo nawet do woli supermocarstwa - zauważa "Washington Post".

Dziennik pisze, że zapewne najważniejszą cechą polityki zagranicznej USA spośród tych, które wymienił Nowak-Jeziorański, jest cierpliwość i konsekwencja. Obecne wyzwania - terroryzm wielonarodowy, antyzachodni fundamentalizm islamski, niewyobrażalna nędza w znacznej części świata, ciemiężycielskie i skorumpowane dyktatury od Chin po Zimbabwe - mogą nastręczać więcej lub mniej trudności niż zeszłowieczne, ale z pewnością będą wymagały podobnej wytrwałości w dążeniu do celu.

Tymczasem - dodaje dziennik - wiele osób w administracji i w Kongresie nadal powątpiewa w potrzebę takiego (wytrwałego) zaangażowania. Prezydent Bush nie nalega tak stanowczo, jak by mógł, na demokratyzację w Afganistanie czy poszanowanie praw człowieka w Uzbekistanie lub ustanowienie tolerancji w Arabii Saudyjskiej. Można usłyszeć, że są to sprawy beznadziejne, ponad możliwości USA i nie związane z interesami USA. Jednak przez wiele dziesięcioleci los narodów ujarzmionych w Środkowej i Wschodniej Europie wydawał się równie beznadziejny.

Dziś, podobnie jak przed 89 laty, jest mnóstwo powodów - zarówno egoistycznych, jak też altruistycznych - aby wspierać wolność i rozwój wszędzie tam, gdzie jeszcze nie rozkwitły - konkluduje "Washington Post". (and)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)