Nowa strategia Al‑Szabab. "Pokojem" wywołają wojnę religijną?
Do niedawna, gdy bojownicy radykalnej islamskiej organizacji Al-Szabab wkraczali do kenijskich miast i wsi okoliczna ludność wiedziała, że to oznacza grabież, podpalenia i śmierć. Jednak w maju dżihadyści, którzy zawitali do wsi Hulugho, zachowywali się zupełnie inaczej. Zamiast plądrowania i zabijania, spędzili mieszkańców do meczetu, gdzie przez kilka godzin prawili im kazanie. O nowej i nietypowej strategii afrykańskich islamistów pisze serwis Foreign Affairs.
29.07.2015 | aktual.: 29.07.2015 10:43
Przemowa uzbrojonych w broń automatyczną bojówkarzy trwała dwie godziny. Po wszystkim ludność rozeszła się do domów. Trzy dni później Al-Szabab zorganizowało podobne ośmiogodzinne kazanie we wsi Yumbis. W ubiegłym miesiącu islamiści odwiedzili wieś Mangai, a do Warankary przychodzą już z regularnymi wizytami. Jak do tej pory, żadnemu mieszkańcowi nie spadł włos z głowy.
"Pokojowa" strategia"
Foreign Affairs ocenia, że nowa strategia jest wielkim ideologicznym przełomem oraz odwrotem od tego, co do tej pory głosiło Al-Szabab. Gdy w 2011 roku Kenia uderzyła na somalijskie pozycje islamistów, ci ogłosili, że nie spoczną, dopóki nie wyprą Kenijczyków ze swoich terenów. Wojna wypowiedziana przez terrorystów zaowocowała około 150 atakami, w tym tak tragicznymi, jak zamach na centrum handlowe w Nairobi, w którym w 2013 roku zginęło 67 osób czy atak na uniwersytet w Garissie, gdzie w tym roku dżihadyści zabili 148 osób.
Islamistyczna agitacja w miejsce agresji pokazuje, że tym razem Al-Szabab chce zawalczyć o rząd dusz i zyskać stały punkt zaczepienia w obszarze przygranicznym między Somalią a Kenią, gdzie żyje wielu muzułmanów. Wszystkie miejscowości, odwiedzane przez bojowników są w większości zamieszkane przez Kenijczyków o somalijskich korzeniach, którzy najczęściej są wyznawcami Allaha.
Do tej pory tamtejsza ludność w zdecydowanej większości nie popierała jednak agresji i terrorystycznych metod Al-Szabab, toteż fundamentaliści nie mogli liczyć na poparcie na terenie Kenii. Nowa strategia ma to zmienić.
Muzułmanie kontra chrześcijanie
Według Foreign Affairs, Al-Szabab tylko z pozoru postępuje pokojowo. W rzeczywistości islamiści liczą na wywołanie konfliktu międzyreligijnego w północno-wschodniej Kenii między muzułmańską większością a chrześcijańską mniejszością. Terroryści liczą, że w warunkach wojny i chaosu uda im się wykroić kawałek ziemi pod własne quasi-państwo.
Nie będzie to jednak łatwe zadanie, ponieważ Kenia posiada jedną najsilniejszych armii na kontynencie. Foreign Affairs przypomina jednak, że północno-wschodni region kraju jest szczególnie newralgiczny i już raz w latach 60. XX w. separatyści próbowali go oderwać i przyłączyć do Somalii.
Paradoksalnie, ostrzejszy kurs Kenii może tylko ułatwić zadanie islamistom. Już teraz muzułmanie, szczególnie ci o somalijskim pochodzeniu, nierzadko padają ofiarami zbiorowej odpowiedzialności po atakach Al-Szabab. Niektórzy z nich, prześladowani i niesprawiedliwie traktowani, mogą w końcu zwrócić się ku islamskim radykałom. "Istnieje duże prawdopodobieństwo, że okupacje wsi, które na razie są przejściowe, zaczną się wydłużać, co będzie odzwierciedlało największy kryzys, z jakim będzie się musiała zmierzyć Kenia w wojnie z bojówkarzami".