Nowa plaga na Wyspach. Winnych pokazuje się publicznie
Wstępu do większości marketów i placówek handlowych w okolicy zakazał sąd w Lancashire 44-letniej kobiecie. Jej fotografia znana jest wszystkim ochroniarzom sklepowym w promieniu wielu kilometrów. Zakaz obowiązywać będzie aż do 2026 roku.
Nietypowy wyrok sądowy zapadł w sprawie Tanyi Tidswell przed miejscowym sądem w brytyjskim mieście na wybrzeżu Fylde. Spowodowany był patologicznym zachowaniem Brytyjki. Zakaz odwiedzania sklepów to nie jedyna kara. Wisi nad nią groźba trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok.
Jak podaje lokalny portal Lanclive, kobieta zapracowała sobie na taki dotkliwy werdykt wymiaru sprawiedliwości. Jest naprawdę "seryjną złodziejką". Notorycznie okradała sklepy.
Kradła wszystko, nie gustując szczególnie w jakiejś wybranej branży. Obrabiała półki w Lidlu, B&M, Bispham, Co-op, Marks and Spencer, w Aldi, Sainsburys i wielu innych sieciówkach w okolicy, w miastach Blackpool, Cleveleys i Poulton Le Fylde.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dała się we znaki zarówno w sklepach spożywczych, odzieżowych, obuwniczych, jak i w drogeriach oraz aptekach. Zalazła za skórę nawet personelowi w sklepie optycznym.
Lanclive publikuje nie tylko szczegółową listę sklepów, do których nie wolno przez najbliższe dwa lata wchodzić Tidswell, ale również jej wizerunek. Twarz 44-latki z Portree Road w Blackpool będzie więc powszechnie znana w okolicy.
Brytyjka dostała sądowy zakaz wejścia do sklepów. Zasłużyła
Policja Lancashire podkreśla, że gdyby ktokolwiek zobaczył ją w jednym z tych skrupulatnie wyliczonych w publikacji sklepów, powinien spełnić obywatelski obowiązek. Trzeba wtedy zadzwonić na alarmowy numer 101 lub zgłosić to policji online.
Taka praktyka, polegająca na publikowaniu fotografii najbardziej uciążliwych złodziei nie jest niczym szczególnym w Wielkiej Brytanii. O takim środku zaradczym decyduje sąd.
Na Wyspach kradzieże stały się tak nagminne i dotkliwe w ostatnim czasie, że niektóre sieci handlowe podejmują własne inicjatywy, by obronić się przed ogromnymi stratami.
Tesco w Bristolu wprowadziło nowe zasady działania. W godzinach porannych i wieczornych, kiedy ruch jest mniejszy, a w związku z tym ochrona mniej liczna, przez drzwi wejściowe wpuszczani są tylko wyselekcjonowani klienci.
O tej praktyce poinformował w zeszłym tygodniu "The Sun". Ochroniarz "prześwietla" osoby przed wejściem. Dopiero wtedy, gdy obraz w kamerze CCTV nie wzbudzi wątpliwości ochrony co do reputacji obywatela, uwalniany jest przycisk otwierający drzwi.
Czytaj też: Plaga w Londynie. Atakują sklepy i ludzi
"Jest tak źle, że musimy sprawdzić, kto przychodzi. Niektórych z tych ludzi znamy i po prostu nie wpuszczamy ich do sklepu. Napełniali koszyki i oddalali się, śmiejąc się z nas" - tłumaczyli pracownicy.
Dodają też, że często boją się reagować, bo nie są pewni, czy nie przypłacą tego życiem. Personel Tesco tłumaczył reporterowi "The Sun", że są pozostawieni sami sobie - policja nie chce co chwilę przyjeżdżać do drobnych kradzieży w sklepach, a zjawisko narasta i powoduje duże straty.
Rzecznik Tesco powiedział, że wszystkie sklepy tej sieci będą wyposażone w zdalnie sterowany system dostępu do drzwi, z którego można skorzystać w sytuacjach, gdy istnieje ryzyko napaści lub kradzieży. To kolejna inwestycja - dziesiątki milionów funtów wydano już na inne środki bezpieczeństwa, w tym kamery na ubraniach ochrony, ekrany ochronne i radia cyfrowe.
Źródło: Lanclive, "The Sun"