Nowa fala powodzi w Bułgarii
Cztery osoby zginęły w nowych powodziach, które
nawiedziły Bułgarię w ciągu ostatniej doby - podało radio
publiczne.
Samochód z trzyosobową rodziną zatonął w nurtach rzeki Czerna w okolicach miasta Smolian na południu Bułgarii. Wszyscy pasażerowie zginęli. W tym samym rejonie zmarła kobieta przywalona ziemią i błotem. Sytuacja wokół Smoliana jest krytyczna. Według danych MSW, już ponad 5000 osób zostało ewakuowanych. Większość to mieszkańcy regionu sofijskiego. Zalane są setki domów.
W godzinach południowych wstrzymano ruch na drodze "Trakija", która łączy zachodnią granicę Bułgarii ze wschodnią częścią kraju i granicą turecką. Zalany jest odcinek trasy 70 km na zachód od Sofii. Druga magistrala drogowa "Hemus" też znalazła się pod wodą i jest nieprzejezdna.
Radio publiczne poinformowało, że poziom rzeki Iskar podniósł się o ok. cztery metry; w efekcie woda zalała linię kolejową Sofia- Warna w okolicach miasta Roman. Ruch kolejowy został wstrzymany. Od piątku nie kursują pociągi na trasie Sofia-Burgas. W regionach Romana i Mezdry w północno-zachodniej części kraju ogłoszono stan klęski żywiołowej.
Niebezpiecznie podniósł się poziom wody w rzece Marica w południowej Bułgarii. Mieszkańcy położonych nad samą rzęką dzielnic Płowdiwu zostali ewakuowani.
Podsofijskie miasto Elin Pelin i okoliczne wsie są odciete od świata po tym jak woda zerwała lokalny most. Władze miejskie oszacowały straty z powodu powodzi na 20 mln lewów (ok. 10 mln euro).
W czwartek rząd bułgarski podał, że straty popowodziowe w czerwcu i lipcu oszacowano na 201 mln euro. Bułgaria zwróciła się do Unii Europejskiej o pomoc w wysokości 75 mln euro.
Ewgenia Manołowa