Notatka UOP na blogu Wałęsy - śledztwa nie będzie
Gdańska Prokuratura Okręgowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanego ujawnienia przez b. prezydenta Lecha Wałęsę na jego stronie internetowej, tajemnicy państwowej w postaci notatki UOP z 1990 r. Zawiadomienie złożył latem br. były opozycjonista Krzysztof Wyszkowski.
23.09.2010 | aktual.: 23.09.2010 20:58
Jak informował Wyszkowski w swym doniesieniu, w lipcu 2010 b. prezydent zamieścił na swym blogu tajną notatkę sporządzoną przez UOP we wrześniu 1990 roku, a dotyczącą operacji przeprowadzonej przeciw Wałęsie w 1987 r.
Ze stolicy zawiadomienie trafiło do Gdańska, gdzie zajęła się nim miejscowa prokuratura okręgowa. Jak poinformowała rzeczniczka tej prokuratury Grażyna Wawryniuk, w sprawie zapadła decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa.
Wawryniuk wyjaśniła, że aby doszło do przestępstwa ujawnienia tajemnicy państwowej, ujawniona informacja musiałaby spełniać kilka kryteriów, w tym mieć nadaną odpowiednią klauzulę i znajdować się w wykazie załączonym do ustawy o ochronie informacji niejawnej. Kolejny warunek mówi, że ujawnienie jakiejś informacji uznaje się za przestępstwo, gdy może to spowodować "istotne zagrożenie dla podstawowych interesów Rzeczpospolitej". - W ocenie śledczych, którzy odmówili wszczęcia postępowania, ujawnienie treści wspomnianej notatki nie zagraża interesom kraju - wyjaśniła Wawryniuk.
Dodała, że prokuratorzy, badający sprawę nie byli też w stanie określić statusu danej informacji. - Nie znamy pochodzenia dokumentu. W zasobach organów, które przejęły dokumenty po byłej SB i UB, tego typu notatki nie zarejestrowano. Nie znając pochodzenia notatki, nie wiemy czy zawiera ona tajne informacje - powiedziała Wawryniuk.
Rzeczniczka poinformowała, że po podjęciu przez prokuraturę odmownej decyzji co do wszczęcia postępowania, śledczy przesłali zawiadomienie w tej sprawie warszawskiemu IPN, by ten mógł zbadać sprawę w ramach śledztwa dotyczącego zaginionych w latach 1992-94 dokumentów na temat m.in. rzekomej współpracy Wałęsy z SB.
Śledztwo to, przejęte przez pion śledczy IPN w 2009 r. od warszawskiej prokuratury, dotyczy "ukrycia lub zniszczenia w nieustalonym czasie, nie wcześniej niż we wrześniu 1992 r., dokumentów w postaci kilkudziesięciu kart akt spraw operacyjnych i mikrofilmów wytworzonych przez SB oraz notatek funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa, a pozostających w latach 1992-94 w zasobie archiwalnym UOP, po ich uprzednim wydaniu przez kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i UOP w okresie od sierpnia 1992 r. do kwietnia 1994 r.".
Akta z UOP nt. Wałęsy trafiły w 1992 r. do Kancelarii Prezydenta RP mocą decyzji ówczesnego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego. Oryginały akt przekazano bez pośrednictwa tajnych kancelarii. Wróciły one do UOP zdekompletowane. Wszczęto śledztwo w tej sprawie, a kolejne ekipy UOP bezskutecznie żądały od Wałęsy zwrotu akt.
Warszawska prokuratura, która początkowo postawiła Milczanowskiemu i szefom UOP Jerzemu Koniecznemu i Gromosławowi Czempińskiemu zarzut utraty tajnych akt, w 1999 r. umorzyła śledztwo, uznając, że według nowego Kodeksu karnego nieumyślna utrata tajnych dokumentów nie jest przestępstwem.
Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w wydanej w czerwcu 2008 r. książce "SB a Lech Wałęsa..." twierdzili, że niezwrócone przez Wałęsę akta miały potwierdzać, że był on agentem SB o kryptonimie "Bolek".
Wałęsa potwierdzał, że wypożyczał archiwalne dokumenty na swój temat, zaprzeczał jednak, by coś z nich usunął. - Zapraszam - mogą przyjść do mnie do domu, z policją włącznie, nie będę robił rozróby. Nie mam żadnych dokumentów tajnych w domu - mówił Wałęsa po wydaniu książki. IPN - który przechowuje wszelkie akta SB - podawał wtedy, że nie rozważa zwrócenia się do Wałęsy o zwrot akt.