Norweski statek dotarł na miejsce poszukiwań Boeinga 777

Norweski statek handlowy dotarł na miejsce, w którym mogą znajdować się szczątki zaginionego 8 marca malezyjskiego Boeinga 777. Jednostka pomaga w poszukiwaniu dwóch dużych obiektów unoszących się na wodach w południowej części Oceanu Indyjskiego.

20.03.2014 | aktual.: 20.03.2014 20:34

Australijski samolot oznacza bojami miejsce prawdopodobnej katastrofy na Oceanie Indyjskim

O odkryciu tych obiektów przez satelity poinformował premier Australii Tony Abbott. Malezyjski minister transportu Hishammuddin Hussein potwierdził z kolei, że w śledztwie dotyczącym zaginięcia samolotu pojawił się nowy trop.

W miejsce, gdzie mają znajdować się obiekty, które położone jest około 2600 km na południowy zachód od miasta Perth, rząd Australii wysłał cztery wojskowe samoloty poszukiwawcze i dwa okręty.

Norweski statek handlowy na miejscu

W czwartek na miejsce, wskazane dzięki zdjęciom satelitarnym, dotarł norweski statek handlowy, który płynie z ładunkiem z Madagaskaru do Melbourne. Jednak eksperci ostrzegają, że mimo to poszukiwanie domniemanych fragmentów samolotu może potrwać nawet kilka dni.

Australijskie władze poinformowały również, że na miejsce dotarł samolot, który zrzucił do morza specjalne boje, które pozwolą na dokładne sprawdzenie okolicznych wód. Kapitan samoloty AP-3C Orion po zakończeniu misji podkreślał, że na miejscu poszukiwań panują bardzo złe warunki pogodowe.

- Pogoda była taka, że nasza widoczność była ograniczona przez większą część lotu. Może inne samoloty operujące w okolicy miały lepsze warunki - powiedział pilot Chris Birrer.

Niewyraźne zdjęcia satelitarne

Eksperci z Australijskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego (AMSA) zastrzegają, że zdjęcia satelitarne obu obiektów są niewyraźne. Na razie udało się ustalić, że są one dużych rozmiarów - jeden ma ok. 24 metrów długości, drugi jest trochę mniejszy. Według AMSA w pobliżu mogą znajdować się także inne obiekty.

John Young z AMSA ostrzegł, że akcja poszukiwawcza będzie utrudniona ze względu na złą widoczność; według niego ocean na wskazanym obszarze, gdzie przebiega ważny szlak transportowy, ma kilka tysięcy metrów głębokości.

Young zaznaczył też, że tajemnicze obiekty mogą okazać się np. szczątkami jednego z wielu kontenerów, które często spadają z pokładów frachtowców pływających na tej trasie. - Powstrzymamy się od wydawania sądów do czasu zbadania tych obiektów z bliska - powiedział ekspert.

Zaginięcie samolotu pozostanie tajemnicą?

- Jeśli Boeing malezyjskich linii lotniczych zatonął, to jego zaginięcie pozostanie tajemnicą - przewiduje rzecznik Aeroklubu Polskiego, Leszek Chorzewski. Podkreślił, że niepokoi go wskazywane przez Australijczyków miejsce znaleziska. - Głębokość wody sięga tam kilku tysięcy metrów. Gdyby to tam znajdowały się czarne skrzynki zaginionego, dotarcie do nich byłoby niemożliwe. Woda skutecznie tłumi bowiem ich sygnał, który i tak z biegiem czasu staje się coraz słabszy. Całkowitemu wygaszeniu może on ulec w ciągu kilku tygodni - wyjaśnił.

W opinii Chorzewskiego, o zaginięciu samolotu zdecydowała czyjaś świadoma decyzja. Ekspert podkreśla, że zmiany w kierunku kursu były zbyt duże, by tłumaczyć je złym odczytem przyrządów pomiarowych.

Ekspert: jeśli to szczątki samolotu, to prawdopodobne uprowadzenie

Z kolei publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski podkreśla, że trzeba jeszcze poczekać na potwierdzenie, jednak jeśli doniesienia się potwierdzą może to uprawdopodobniać tezę o porwaniu samolotu przez załogę. - Jeśli ten samolot faktycznie znalazł się w opisywanym przez najnowsze doniesienia rejonie, to może potwierdzać jedną z krążących hipotez, że załoga celowo zmieniła kurs i znalazła się w strefie, gdzie ten samolot znaleźć się nie powinien - uważa ekspert.

Białoszewski dodaje, że zelektryzowała go wiadomość o wykasowaniu z symulatora pilota samolotu danych o ostatnich misjach ćwiczebnych. - Czy przypadkiem, jeśli pliki zostaną odzyskane, ten kierunek nie pokryje się z tym w którym być może znaleziono szczątki samolotu. Wtedy sugerowałoby to, że załoga działała z kimś w zmowie i chciała zrealizować jakiś nieznany nam cel - przewiduje.

Publicysta lotniczy podkreśla, że odpowiedź na pytanie, co się stało dadzą czarne skrzynki. Dodaje, że jeśli samolot spadł do wody zawsze będą jakieś ślady. - Bez względu na to jak maszyna wpadnie do wody na powierzchni pozostają części, które mają własną pływalność: skrzydła, kamizelki ratunkowe, czy chociażby butelki po napojach. To zawsze sugeruje miejsce upadku. Jeśli nie ma tam potężnych prądów to w tym miejscu należy szukać czarnych skrzynek - uważa.

Publicysta podkreśla, że czarne skrzynki emitują sygnały lokalizacyjne przez około 30 dni. W tym czasie najłatwiej je znaleźć nawet na dnie oceanu. - Dzisiejsza technika pozwala schodzić ludziom, czy aparatom na dość duże głębokości. Przy wielkiej determinacji i przy odpowiednim nagromadzeniu potencjału z każdej głębokości można te skrzynki wydobyć - podkreślił Białoszewski

Ekspert: za parę godzin będzie wiadomo, czy to zaginiony samolot

- Za kilka godzin powinniśmy uzyskać potwierdzenie, czy odnalezione szczątki to zaginiony Boeing - mówi redaktor Przeglądu Lotniczego Michał Setlak. Według niego właśnie południowy obszar poszukiwań jest miejscem, gdzie należy się spodziewać szczątków maszyny. Specjalista zastrzega jednak, że obszar ten jest ogromny i przed dokładnym zbadaniem znaleziska nie należy przesądzać, czy są to części samolotu.

Gdyby potwierdziło się, że szczątki odnaleziono w okolicach Australii teoria o porwaniu byłaby bardzo uprawdopodobniona. Maszyna miała lecieć w zupełnie innym kierunku - do Pekinu. Poszukiwania samolotu mają służyć wyjaśnieniu tej sprawy i podjęciu ewentualnych działań zaradczych na przyszłość.

W zorganizowanej przez rząd w Malezji operacji poszukiwawczej i śledztwie uczestniczą już przedstawiciele wielu państw. Jedną z wersji branych pod uwagę przez śledczych jest zamach terrorystyczny.

Boeing 777 Malaysia Airlines z 239 osobami na pokładzie zniknął z radarów 8 marca, mniej niż godzinę po starcie z lotniska w stolicy Malezji, Kuala Lumpur. Samolot leciał do Pekinu. Koordynowane przez Malezję poszukiwania prowadzone przez wiele państw dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów.

Obraz
© (fot. WP.PL)
Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)