Norwegia na "czerwono-zielono"
Prognozy uwzględniające podliczone już, prawie kompletne, wyniki poniedziałkowych wyborów parlamentarnych w Norwegii zapowiadają zwycięstwo lewicowej, "czerwono-zielonej" koalicji partii opozycyjnych, która uzyskała większość umożliwiającą jej utworzenie rządu.
13.09.2005 | aktual.: 13.09.2005 09:00
Po podliczeniu ponad 95% oddanych głosów okazuje się, że Norweska Partii Pracy uzyskała w sumie 62 miejsca, Socjalistyczna Partia Lewicy 15 miejsc, a Partia Centrum 11 miejsc, co w sumie daje trzypartyjnej koalicji 88 mandatów w 169-osobowym Stortingu (parlamencie norweskim).
Misję utworzenia nowego rządu obejmie Jens Stoltenberg 46-letni przywódca Norweskiej Partii Pracy (DNA), która jest główną siłą zwycięskiej koalicji. Był on już premierem (najmłodszym w dziejach Norwegii) w latach 2000-2001, a wcześniej przez kilka lat odpowiadał w rządzie za kluczowe resorty energetyki (1993-96) oraz finansów (1996-97).
Jeśli prognozy (wyników wyborów) potwierdzą się, utworzymy rząd większościowy, tak jak to zapowiadaliśmy - z Partią Pracy, Socjalistyczną Partią Lewicy i Partią Centrum - powiedział w nocy Stoltenberg.
Dotychczasowy przywódca opozycji potwierdził swe przedwyborcze obietnice, że przeznaczy znaczną część dochodów z norweskiej ropy na tworzenie miejsc pracy, oświatę i pomoc dla ludzi starszych, zrywając z polityką cięć budżetowych dotychczasowego, centrowo-prawicowego rządu Kjell Magne Bondevika.
Dla Stoltenberga poniedziałkowe zwyciestwo ma również wymiar osobisty, świadczy bowiem że zdołał on przezwyciężyć kryzys swej partii i podzwignąć ją z największej w ostatnich dziesięcioleciach klęski, jaką poniosła pod jego przywództwem w poprzednich wyborach w 2001 r., gdy otrzymała 24% głosów.
Z kolei dotychczasowy premier Norwegii Kjell Magne Bondevik przyznał się już praktycznie do wyborczej porażki i oświadczył we wtorek po północy, że jeśli prognozy wyników poniedziałkowych wyborów, zapowiadające zwycięstwo opozycji, potwierdzą się, to wyciągnie konsekwencje i złoży swój urząd. Jeśli prognozy się nie mylą i taki będzie ostateczny rezultat, to wyciągnę z tego konsekwencje - powiedział Bondevik w noc powyborczą, w trakcie wspólnej debaty telewizyjnej z liderami innych ugrupowań.
Zapowiedział, że we wtorek poinformuje króla Haralda, ze zamierza zrezygnować po przedstawieniu 14 października projektu nowego budżetu.
Obaj przywódcy zwlekali przez wiele godzin z deklaracjami na temat ostatecznych wyników, bowiem prognozy opierające się na sondażach powyborczych (exit polls), a następnie na częściowych wynikach długo nie dawały jednoznacznego zwyciestwa żadnej ze stron.
W większości z nich zarysowywała się przewaga opozycyjnej koalicji "czerwono-zielonej", pod przewodnictwem Norweskiej Partii Pracy (DNA), ale jedna z oficjalnych prognoz, opublikowana ok. 22:00, a więc po zamknięciu lokali wyborczych, stwierdzała, że niewielką, jednomandatową przewagę zachowuje dotychczasowa, trzypartyjna centro-prawicowa koalicja rządząca, a Kjell Magne Bondevik wciąż ma szansę na utrzymanie stanowiska premiera.
"Dreszczowiec" powyborczej nocy i zmiany na prowadzeniu w trakcie podliczania wyników potwierdziły trafność ocen obserwatorów, że poniedziałkowe wybory miały wyjątkowo dramatyczny przebieg, a szanse dwu koalicji, reprezentujących różne wizje rozwoju, były wyrównane.