PolskaNorbert Maliszewski: Hanna Gronkiewicz-Waltz zastąpi Tuska?

Norbert Maliszewski: Hanna Gronkiewicz-Waltz zastąpi Tuska?

Prof. Jadwiga Staniszkis uważa, że Donalda Tuska może wysadzić z siodła tylko Hanna Gronkiewicz-Waltz. Prezydent stolicy to jej zdaniem jedyna osoba w PO, którą zaakceptowałyby wszystkie frakcje w tej partii. - Zmiana przywództwa w warunkach spowolnienia gospodarczego oznaczałaby wpadnięcie przez PO w korkociąg spadku poparcia, z którego nowy lider by jej nie wyciągnął - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.

Norbert Maliszewski: Hanna Gronkiewicz-Waltz zastąpi Tuska?
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

04.01.2013 | aktual.: 25.01.2013 18:12

Jak stwierdza Staniszkis wiedza i intuicja podpowiadają jej, że to Gronkiewicz-Waltz ma dziś największe szanse na zastąpienie Tuska. - Przegranie z kobietą nie boli tak bardzo, jej rywale łatwiej przełknęliby porażkę - uważa. I wymienia zalety prezydent Warszawy: - Jako prezes Narodowego Banku Polskiego wykazała, że zna granicę swojej wiedzy, umie budować kompromis, wszyscy wokół mieliby poczucie, iż zna swoje miejsce, zostawia im przestrzeń. Ale ona też wiedziałaby, jakie konsekwencje będzie miał kurs na przyjęcie euro. Jest też sprawnym organizatorem, umie dzielić władzę. (...) Potrafiła podzielić kompetencje w zarządzaniu miastem.

W opinii rozmówcy Wirtualnej Polski objęcie schedy po Donaldzie Tusku przez Hannę Gronkiewicz-Waltz jest bardzo mało prawdopodobne. Ma bowiem zbyt słabą pozycję w partii. - W tej chwili znajduje się w PO na uboczu, nie szefuje żadnej frakcji, nawet z żadną nie jest związana. Nie słychać, żeby uczestniczyła w bieżącej grze partyjnej. Widać obowiązki prezydenta Warszawy są zbyt absorbujące - komentuje Norbert Maliszewski.

"PO to kolos na glinianych nogach"

Ekspert zwraca uwagę, że także czas na zmianę lidera nie jest najlepszy. - W momencie, kiedy mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym łatwo o błąd i zapoczątkowanie spirali spadku poparcia. Choć notowania PO są wciąż wysokie, to kolos na glinianych nogach. Tusk nauczył się utrzymywać wysokie poparcie podejmując grę z Jarosławem Kaczyńskim, co wyborców prowokowało do stałego porównywania obu polityków i odpowiadania sobie na pytanie, który byłby lepszym liderem na czas kryzysu. W tych kalkulacjach mniejszym złem cały czas jest Tusk - tłumaczy. Dlatego, nawet, jeżeli któraś z frakcji chciałaby zastąpienia Tuska, nikt nie będzie ryzykował spadku notowań.

Pod koniec roku pojawiły się też spekulacje o tym, że w PO wystąpią silne ruchy odśrodkowe na skutek działalności Grzegorza Schetyny, który jest liderem wewnętrznej opozycji w PO. Tymczasem dwa dni temu w wywiadzie dla PAP Schetyna stwierdził, że jego relacje z premierem Donaldem Tuskiem są poprawne, choć siłą rzeczy nie są tak bliskie jak kiedyś, bo nie pracują razem w rządzie. Pytany, co zrobi, jeśli premier powie: Grzegorzu potrzebuję ciebie w rządzie, Schetyna powiedział: "To nie jest tak, że czekam na telefon premiera w tej sprawie. Zobaczymy, poczekamy, musi tego chcieć premier. Wtedy będziemy rozmawiać. Jestem cierpliwy i mam co robić w Sejmie, życie polityczne mam zagospodarowane w 100 proc.". Rozmówca Wirtualnej Polski z tych deklaracji wnioskuje, że choć wciąż pojawiają się pogłoski o podziałach w PO, pozycja Tuska wydaje się niezagrożona.

Kolejne doniesienia mówią o tym, że Radosław Sikorski, Roman Giertych i Kamiński mają wspólny polityczny plan. Salony polityczne huczą od plotek o dalekosiężnych planach trzech przyjaciół. Nowa prawicowa inicjatywa miałaby powstać z jednej strony jako alternatywa dla coraz bardziej zużywającej się PO, z drugiej - dla radykalizującego się PiS. Na razie mówi się o własnej frakcji wewnątrz Platformy. Patronować miałby jej właśnie triumwirat Sikorski, Giertych i Kamiński. Zdaniem prof. Staniszkis prośby szefa MSZ Radosława Sikorskiego do UE o pomoc w odzyskaniu od Rosji wraku prezydenckiego tupolewa to element strategii tego środowiska, które próbuje przejąć władzę w PO i obalić premiera Donalda Tuska.

- Sikorski nie ma w ogóle szabel w PO, pamiętajmy, że to polityk, który karierę zaczynał w PiS. Zbudować własną frakcję byłoby mu więc bardzo trudno. A już przywództwo w PO czy własna partia są patykiem po wodzie pisane - ocenia Maliszewski. - Budowanie jakiejś nowej partii pomiędzy PO a PiS, w której pierwsze skrzypce grałby Giertych, byłoby bardzo ryzykowne, bo ten polityk nie jest wiarygodny dla wyborców PiS, a dla wyborców PO byłby ciężarem. Rozsiewanie takich plotek to raczej gra PO obliczona na to, by pokazać, że prawe skrzydło w tej partii istnieje i dysponuje pewną siłą - komentuje.

Dojdzie do rozłamu?

W 2013 r. w Platformie może dojść do pęknięcia wskutek słabszych notowań i wzmocnienia skrzydła konserwatywnego wokół Jarosława Gowina - tak prognozuje z kolei politolog prof. Kazimierz Kik Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. - A jakie szanse miałby wtedy Gowin, przecież wszyscy widzieliśmy, jak skończył PJN, jak wygląda los Solidarnej Polski? - odbija piłeczkę Maliszewski. I dodaje: - Kolejne ugrupowanie po prawej stronie tylko uwiarygodniłoby opowieść Kaczyńskiego, że prawica jest celowo dzielona i powinna się zjednoczyć pod jedną, najsilniejszą flagą, czyli PiS. Zwłaszcza, że choć Gowin jest bardzo aktywny to cały czas cieszy się niższym zaufaniem społecznym, niż zewsząd krytykowana minister Mucha.

Czy PiS będzie grać na rozłam w PO? Zdaniem rozmówcy WP.PL Kaczyński na jesieni wierzył, że spory w PO na gruncie światopoglądowym mogą doprowadzić do podziału tej partii, stąd zgłosił projekt konstruktywnego wotum nieufności. - To nie był wyłącznie zabieg marketingowy. Prezes PiS naprawdę sądził, że takie głosowanie mogłoby wykuć ewentualny przewrót w Platformie. Tymczasem spory wygasły, liderzy porozumieli się i rozpoczęli może chłodną, ale mimo wszystko, współpracę. Już nie czuć napięcia, zadziałał syndrom oblężonej twierdzy - uważa.

Jak w takim razie należy interpretować zapowiedź premiera, jaka padła na Twitterze, że "nie wyklucza zmian na półmetku 2. kadencji. A więc latem możliwa poważna zmiana"? Zdaniem Maliszewskiego Tusk kalkuluje, że spowolnienie będzie ciążyło Polakom w pierwszej połowie roku, natomiast wierzy, że spełnią się optymistyczne prognozy i w drugim półroczu nastąpi odwrócenie złych tendencji. Będzie to miało związek raczej z międzynarodową sytuacją gospodarczą, niż tym co się będzie działo w Polsce. - Tusk stara się pokazać taką perspektywę: widzimy swoje błędy, rozumiemy, że bywa ciężko, nastrój jest kryzysowy, ale wszystko idzie ku lepszemu, staramy się. Nie należy tego oceniać jako symptomu wypalenia - uważa.

Rozmówca Wirtualnej Polski przewiduje, że na wiosnę PiS znów wyrośnie na lidera sondaży, jednak po ofensywie wpadnie w pułapkę partii jednego tematu. - Na kwiecień zapowiadane są marsze i protesty, więc PiS najpewniej znowu powróci do stereotypu partii kompetentnej tylko w sprawie Smoleńska - przewiduje Maliszewski. Z kolei PO w drugiej połowie roku dostanie wiatru w żagle. Czy wtedy faktycznie dojdzie do rekonstrukcji rządu? - Tusk to zręczny gracz, więc asa z rękawa pozbędzie się dopiero wtedy, kiedy nie będzie miał pomysłu na inną kartę – podsumowuje ekspert ds. marketingu politycznego.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1738)